Tak to jest, jak nie ma się weterynarza łasego na kasę i z psem od szczeniaka przychodzi się z byle pierdołą, to tabletki na odrobaczenie, to obroża/krople na pchły oraz kleszcze, tu jakaś konsultacja, tu szczepienie. Wtedy psa nie trzeba wychowywać, by pies wiedział, że weterynarz to lekarz, który raz przytuli raz "ukuli". Druga kwestia to siedzenie w poczekalni, taki pies uczy się spokojnie czekania. Trudniej jest z psami adoptowanymi, ale jak
@GrazynaBolecnaboku: to jest tak głupie co napisałaś, że aż mnie zabolały oczy od czytania... Akurat tak się składa, że narzeczona ma jednego psa od szczenięcia, drugiego z adopcji. Oba pozbawione agresji, oba kochające ludzi, oba leczone u świetnych weterynarzy, oba panikujące w poczekalni, jak #!$%@?, oba socjalizowane. OBA TTB, jeden Amstaff, drugi Staffik. Kup sobie psa, dopiero później się wypowiadaj.
Komentarze (215)
najlepsze