Witajcie Mirki I Mireczki.
Chcę Wam opisać historię, która mnie spotkała na Ukrainie.
Pojechałem z dziewczyną 31-letnim Mercedesem 190 z Białegostoku do Odessy. Plan był taki, że spędzamy 3 noce we Lwowie a później nie było planu. Do przejechania mieliśmy około 4000 kilometrów więc auto było trzeba porządnie przygotować. Miesiąc wcześniej byłem na przeglądzie auta i wszystko było ok, można było śmigać.
W połowie drogi do Odessy okazało się, że klocki hamulcowe w lewym, przednim kole wydają dziwne dzwięki przy mocniejszym hamowaniu. Sprawiało to ogromny dyskomfort i kombinowaliśmy jak tę sytuację rozwiązać. Mimo to, auto nadal hamowało i dało się normalnie jeździć. Plan więc był taki, że jak dojedziemy w okolice Odessy i będziemy tam około trzech nocy, to tam znajdziemy warsztat i zostawimy w nim auto auto.
Spaliśmy 50 kilometrów od Odessy w miejscowości Karolino-Bugaz. Jadąc do Odessy znaleźliśmy przy drodze kilka warsztatów obok siebie. W jednym z nich jeden Pan grzebał się przy swoim aucie w sobotnie popołudnie. Zapytaliśmy czy mógłby nam pomóc, że jesteśmy na wakacjach, że potrzebne nam auto. Wjechaliśmy do warsztatu, zdjęliśmy to feralne koło i okazało się, że klocki hamulcowe są już prawie wytarte do zera. Trzeba było działać. Życzliwy Pan mechanik zaproponował, że pojedzie do Odessy na rynek po klocki i nam je zamontuje. Dokończył skręcać własne auto i pojechał. Wrócił po godzinie i wymienił nam klocki w obu kołach. Jako że zawsze na takie wyjazdy zabieram polskie trunki to Pan dostał ode mnie piwo Żubr oraz pół litra podlaskiego bimbru. Nam w zamian dał miejscowe czerwone wino.Zapłaciłem za wszysto 1500hr (ok.210zł) Krótka jazda próbna, wszystko gra i hula.
Niestety nie do końca....
Dojechaliśmy do Odessy. Niestety coraz mocniej w czasie jazdy było czuć zapach palonych hamulców. Co się okazało, koło było bardzo gorące, zaczął lecieć dym. Do warszatatu było około 40 kilometrów i nie było żadnych szans na dojazd do niego. Samochód zostawiliśmy na parę godzin i poszliśmy zwiedzać Odessę.
Wieczrór, godzina 22, wróciliśmy do auta, koło ostygło, jedziemy.
Niestety nic się nie zmieniło, tłoczek nie odpuścił, klocek dalej szoruje o tarczę. Dojechaliśmy parę kilometrów na stację benzynową i tam zaczyna się sedno akcji..
Na stacji postanowiliśmy, że zdejmiemy koło, postukamy, popukamy, może coś ruszy. Pierwsze problemy zaczęły się z lewarkiem bo przestał chyba ze starości działać. Starszy Pan, pracownik stacji przyniósł kawałek deseczki żeby podłożyć pod auto. Niestety było trzeba szukać lewarka. Poszedłem pytać po taksówkarzach, którzy stali niedaleko. Większość z nich nie miała lewarka lub poprostu nie chciała pożyczyć. Poszedłem jeszcze do jedego, stojącego na uboczu taksówkarza w Lanosie. Ten powiedział, że pożyczy mi lewarek ale musi mi pokazać jak się go używa bo jest jakiś specyficzny.
Podjechał do nas, podniósł auto. Szybko zdjąłem koło, wytłumaczyłem Panu z Lanosa co się dzieje i ten nagle wziął się do roboty. Rozebrał hamulce i zobaczył, że tłoczek nie rusza się. Przyniósł wszystkie swoje narzędzia, klucze, młotki itp itd i próbował rozruszać tłoczek. Grzebał się przy aucie prawie dwie godziny, nie wykonał żadnego kursu, upierdzielił się po pachy w smarach i brudach. Ostatecznie udało mu się rozruszyć tłoczek i go naoliwić. Szybko założyliśmy koło, jazda próbna, wszystko działa (działa do dziś:). Dzięki temu Panu mogliśmy spokojnie dojechać do domu. Nie wiedziałem jak mu się odwdzięczyć. Jedyne o co prosił, to żeby pojechać do tego warsztatu i ubić tego co nam klocki zakładał.
Pan był bardzo skromny, poprosił tylko o kawę i wodę. Mimo to zapłaciłem mu 200hr (ok.28zł) i dałem pół litra czystej polskiej wódki. Panu ze stacji piwo Żubr.
Na koniec gadka szmatka. Okazało się, że jego prapradziadek mieszkał we Wrocławiu, matka z Prus a jego aż do Odessy wygnało. Powiedział, że on: "Polsku uważaju" i się pożegnaliśmy.
Dzięki uprzejmości Ukrainców udało nam się te wakacje spędzić spokojnie i z miłymi przygodami.
PS. Pamiętajcie, na wszystkie wyjazdy zagraniczne bierzcie ze sobą polskie słodycze czy alkohol. To zawsze pomaga w różnych sytuacjach a kosztuje niewiele.
Ukraina jest zajebista i tania :) Gdyby ktoś potrzebował informacji o trasie, Naddniestrzu czy innych detali to służe pomocą.
Na koniec jeszcze zdjęcia bohatera wyjazdu. Mercedes nie jest na sprzedaż:
Komentarze (198)
najlepsze
Do naprawy tego hamulca wystarczy mieć trochę smaru i ścisk stolarski za 10 zl no i oczywiscie jakis zestaw narzedzi z grzechotką za 100 zl.
Odkręcasz koło i jarzmo zacisku. Wyciągasz tarczę hamulcową. Druga osoba pompuje kilka razy hamulcem żeby tłoczek wyszedł troszkę i potem wystarczy go nasmarować i wcisnąć za pomocą ścisku stolarskiego. Cale naprawa
@DAS_REICH: Niema potrzeby wyciągania tarczy hamulcowej ani odkrecania jazma hamulca. Wystaczy zdemontować sam zacisk hamulcowy. W jednych autach jest przykrecany a winnych montowany na kliny i zawleczki (np duży fiat, polonez)
@DAS_REICH:
@dune: Bo można postradać auto... ;-)
Hehe. To zabawne. Moje przygody są dosyć podobne w tym kontekście. Będąc we Lwowie musiałem zrobić klapę bagażnika, która przestała się otwierać, więc trochę musiałem pojeździć po warsztatach, które by mi to naprawiły. Dali mi końcu namiary na pana "Andrieja". Oczywiście posługuję się
@bartek_j
Szkoda jednak, że dla Wykopów Ukraina równa się Banderowcom czyhającym na Polaków. A tak naprawdę to w zdecydowanej większości przyjaźni, pomocni i fajni ludzie.
Smutne jest to, jak młodzi ludzie w Polsce dają się manipulować wszelkiej propagandzie.
Ten przegląd to w ogóle jakaś porażka. Zwykłe badanie okresowe przed taką trasą...i tak dobrze że tylko tłoczek jebnął.
Chociaż on klinował się już w Polsce, po prostu przy wymianie klocków tłoczek został cofnięty dalej niż zwykle bo nowe klocki są grubsze.
Prawdopodobnie albo
Przepraszam za polityke
PS a za zagadanie po polsku masz szacun z góry (przynajmniej na zachodzie + Kijów). Pod tym względem chyba tylko w Gruzji mamy lepszy respekt.
Nowe klocki spowodowały, że tłoczek trzeba było wepchnąć głębiej i to spowodowało, że się zakleszczył.
Dodatkowo dziwi cię, że wszędzie są pomocni ludzie? Jadąc na Ukrainę myślałeś, że jak tylko staniesz to ci wołyń zrobią?
Wszędzie ludzie są przyjemni i pomocni, na Ukrainie, w Rosji, Niemczech, Stanch, Indiach czy innym Sudanie. Natura ludzka jest taka by sobie pomagać. Naprawdę zachodze w głowę jakie ty masz podejscie do ludzi skoro rzeczy tak oczywiste jak pomoc drugiej osobie jest