Przemyślenia sprzed 2 miesięcy - nie miałem czasu tego wcześniej wrzucić. Konstruktywna krytyka mile widziana.
Jak kogoś interesuje ten temat, to uprzejmie informuję że jest on przeżuwany na każdy możliwy sposób na r/futurology
Zastanawiam się. Jeżeli u podstaw naszego obecnego systemu leżało "ja warzę p--o, a ty zbierasz jabłka i wymieniamy się", a potem został użyty różny
środek płatniczy, aby nie musieć płacić za browary koszykami jabłek.
Potem to zaszło tak daleko, że technicznie rzecz biorąc, drwal z Ameryki Południowej wymienia się za pomocą wielu pośredników z Polakiem który
kupuje meble zrobione z mahoniu.
Chińczyk robiący smartfony w fabryce w ułamku sumy smartfona wymienia się z grubym dzieciakiem z Ameryki. Gruby dzieciak z Ameryki wymienia się
za pośrednictwem swoich rodziców z Chińczykiem - rodzice pracują w firmie z know-how która opracowuje nowe technologie dla fabryki, w której pracuje
Chińczyk. To tak w ogromnym uproszczeniu - chodzi mi o mechanizm powiązań.
Dobra. A co gdy wszystko zostanie zautomatyzowane i nic nie będzie musiało być wytwarzane/opracowywane?
Chińczyk nie będzie mógł się wymieniać z bogatym (a może już biednym?) dzieciakiem z Ameryki.
Nikt nie będzie mógł się wymieniać z nikim, chyba że zostanie uruchomiony jakiś poboczny system wymiany w stylu barteru -
poza automatyzacją i poza systemem finansowym, ale przecież nie po to wymyślaliśmy automatyzację i środki pieniężne, aby wrócić do
z-----------a 24/7 na samo jedzenie.
Właścicielom fabryk nie będzie się opłacało uruchamiać fabryk - bo nie będzie popytu na ich towary.
Wszyscy produkują, nikt nie zarabia, ergo nikt nie może kupić, ergo nikt nie produkuje. Ergo wszystko idzie w p---u.
Pracownicy, którzy dla ciebie pracują, są jednocześnie twoim kosztem i potencjalnym zyskiem. W globalnym rynku nie jest to jednak tak oczywiste, a właściciele biznesów bawią się w grę "kto pierwszy zautomatyzuje, ten zbiera najwięcej śmietanki.. ci którzy ostatni zautomatyzują.. no cóż, life is brutal".
Wyobraź sobie fabrykę, w której pracownicy pracując, wydają 100% swoich zarobków na produkt który produkują.
Istne perpetuum mobile. A teraz wyobraź sobie, że właściciel fabryki, w ramach zaoszczędzenia zwalnia wszystkich
pracowników. Co się dzieje? Nagle nikt nie może kupić jego produktów.
Fabryka jest zamykana, a ludzie wymierają i znikają z powierzchni Ziemi. Ziemia jest uratowana ;)
Full automatyzacja > wszyscy ludzie pozwalniani > nikt nie ma pieniędzy > nikt nic nie kupuje > ludzie wymierają ORAZ troszkę wcześniej fabryki zostają pozamykane > Ziemia jest wolna od ludzi.
Wyborny plan milordzie.
W istocie, zabawny fakt tkwi w tym, że ci wszyscy właściciele fabryk tak naprawdę przerzucają ewnetualne straty .
Największy zysk będzie miał właściciel, który pierwszy wprowadzi intensywną redukcję kosztów zwalniając wszystkich pracowników
- w efekcie on zarobi jeszcze więcej niż mógłby, ale też w bardziej odległej perspektywie czasowej zmniejszy on przychód innych fabryk.
Jeżeli postęp automatyzacji i redukcji kosztów się zatrzyma - wszystko będzie stabilne (prawdopodobnie też tak wyglądały USA w latach 1950-1970 - gdy ameryka była realizacją amerykańskiego snu - ktokolwiek robił, cokolwiek robił, bogacił się niesamowicie).
Jeżeli proces automatyzacji będzie postępował, korzyść odniesie tylko ten który automatyzuje i redukuje.
Gdy ten jeden który automatyzuje i redukuje zwolni wszystkich swoich pracowników i jednocześnie odetnie ich od źródła zarobków,
ci ludzie nie będą mogli pozwolić sobie na produkty innych fabryk.
Jakie może być rozwiązanie? W pewnym sensie musi być globalne porozumienie, czyli rząd światowy.
Ewentualnie możliwe jest rozwiązanie lokalne - o ile region lokalny (np. wyłącznie Europa) będzie samowystarczalny na polach:
żywność, ubrania, budownictwo, energetyka, służba zdrowia. W sensie wszystko, z czego korzysta współczesny człowiek.
To jest możliwe, ale ludzie musieliby zrobić shift z konsumpcjonizmu i pozerstwa na minimalizm. Zamiast posiadłości - mieszkanie.
Zamiast monstertrucka - dwuślad lub komunikacja miejska. Zamiast postarzania produktów - produkty które jak dawniej trwały przez dekady.
Każdy wtedy dostałby to za darmo. Jest tylko jedna bezwzględna zasada- dostajesz tylko raz - jeżeli s---------z to co dostaniesz - twój problem.
Ludzie powinni dostawać bardzo mało, niezbędne minimum. Jeżeli chcą więcej, muszą raczej sobie zapracować (ale w jaki sposób?).
Ewentualnie nie ma problemu, aby dojść do etapu, w którym każdy człowiek żyjący na Ziemi miałby swój własny duży dom, kawał lasu, mały prywatny odrzutowiec
i tak dalej - o ile oczywiście nie zanieczyszczałoby to Ziemi (podejrzewam że technologia w przyszłości będzie 100% ekologiczna, albo nawet, kto wie, człowiek będzie boostował bioróżnorodność i proliferację organizmów na Ziemi - oraz też rozprzestrzeni te organizmy na inne ciała niebieskie).
No k---a ludzie - żyjemy w czasach, kiedy (potencjalnie, podkreślam POTENCJALNIE) możesz nic nie robić, masz pełen brzuch, jesteś bezpieczny i jeszcze możesz sobie poszaleć jak jakichś szlachcic - podróżując, smakując egzotycznych potraw, bawiąc się w intelektualistę i co tam jeszcze jest.
Ta epoka, jeżeli się wydarzy, będzie epoką testowania człowieczeństwa w ludziach. Czy jesteśmy godni nowej epoki i odpowiedzialności za potężne możliwości na wyciągnięcie ręki, czy też udowodnimy że ciągle jesteśmy w mentalnej jaskini, kiedy priorytetem było nażreć się, naruchać, wyspać i strzelić wysokiego klocka, którym pochwalimy się przed 3000 znajomych na snapchacie czy innym pejsbuku.
Komentarze (2)
najlepsze
Odkrywasz dawno odkryte.
Poczytaj to:
http://www.physicsoflife.pl/dict/eksperyment_calhouna.html
W prespektywie krótkoterminowej będziemy mieć setki milionów wykształconych ludzi bez pracy. Co zrobić z nimi? Zagłodzić?
W perspektywie długoterminowej ludzki gatunek powinien rozprzestrzenić się na cały świat - ponieważ, póki co, nie znamy innego życia niż ziemskie, ergo ziemskie życie jest unikalne i my jako ludzkość powinniśmy przyczynić się do proliferacji życia na całe istnienie.
Pierwszym krokiem mogłaby być normalizacja życia