Jak tak sobie przypomnę czasy mojego bachorstwa... Oj długo by wymieniać frajdy, które zapewnił mi tata. - kuligi za traktorem i to nie z prędkością kulejącą tylko takie, że czasem na zakrętach wszystkie sanki (a nieraz bywało ich 20 - przecież całe osiedle się zbierało ( ͡°͜ʖ͡°) ) wylatywały w zaspy. Oczywiście jakieś BHP było, zimy srogie były, dużo śniegu to i było gdzie się wywracać. - Miałem 1-3 latka jak rodzice zaczęli budować dom, mi się młotek podobał więc w domu u babci (mieszkaliśmy na piętrze) Pape zrobił mi taką konstrukcje z 2-3 desek w którą wpitalałem całymi dniami gwoździe. Jak kończyło się miejsce na nowe gwoździe to pape je wyciągał i wbijałem je znowu. A pod moim pokojem był pokój mojej babci (✌゚∀゚)☞ - lutowanie - pape elektryk, więc jak lutował to oczywiście ja byłem podajnikiem wszystkich narzędzi, kabelków, kalafonii itp. - spawanie - #slodkijezu pierwszy mój spaw zrobiłem chyba w wieku 4 lat (oczywiście pape dozorował i trzymał moją rękę). - budowlanka - od gówniarza i to bardzo małego, jak tylko zacząłem chodzić, wizytowałem budowę mojego domu gdzie pape znajdował mi 4981274927948273987239837 zajęć typu przekładanie kielni z wiadra do wiadra, jak mieszał beton w betoniarce to JA odmierzałem ile ma być cementu (jak rozrabiał wodę i piasek to ja kielnią przesypywałem cement z worka do wiadra). Jak dekarze robili dach to jak myślicie komu pape zlecił liczenie gwoździ (nie umiałem liczyć ale to nie o to chodziło XD). Cegłówki też nosiłem, co prawda jedna cegłówka ważyła tyle co ja ale jakoś je dopychałem ten metr dalej xD. No i oczywiście to ja byłem operatorem "dźwigu" (drewniany pal przytwierdzony do ściany z obrotowym wysięgnikiem u góry do wyciągania taczek z betonem), ktoś w końcu musiał wciskać jeden z dwóch guzików xD Kłucie ścian - w wieku 4 lat w swoim pokoju wydrążyłem sznyta o długości niemalże 6 metrów (#!$%@? tynk, a ja potrzebowałem
@erse: Ja mam ojca, ale długo mi nie pozwalał nic robić. Co prawda nie to samo co Ty masz (albo raczej czego nie masz) ale zawsze możemy coś zmienić i być takimi ojcami. Wiem, że nie jest łatwo jak się nie ma wzorców ale to zawsze jakiś krok do przodu :) Także Cumplu, trzeba będzie się postarać być najlepszym ojcem dla własnych dzieci. Wszystko przed nami ᕙ(⇀‸
A ja w sumie zazdroszczę każdemu, dla którego ojciec jest kimś więcej niż jakimś #!$%@? Panem, który łaskawie go "utrzymuje i karmi". Ogólnie nie mam złego ojca, nie jest patusem, nie chcleje, nie bije mnie ani nic, ale dla niego rodzicielstwo (zresztą dla matki też) kończy się na zapewnieniu dachu nad głową i jedzenia. Jeśli będę miał dzieci i one zapytają mnie, jaki był dziadek, co mi przekazał, czego nauczył itd., to
@sil3nt: Ehhh, u mnie jest to samo, ale ciutkę nieco gorzej - 'ojczulek' jest dodatkowo wrzeszczącym tyranem, terroryzującym rodzinę od ponad 30 lat... Ponadto oboje lubią sobie podpić "no bo przecież piwko to nie alkohol, a wódeczka to przecież co jakiś czas". A tak to zawsze byłam pasożytem.
Od kilku lat człowiek muszę się leczyć na stwierdzoną depresję. Teraz dodatkowo jestem bardziej niż zła, bo skończyłam studia i nie mam
@Buckethead: Dlatego piszę, że ogólnie mój ojciec nie jest zły, bo np. dzieci alkoholików mają 100000 razy gorzej. Nie mniej jednak też mnie to wyniszcza, bo matka może mnie wyzwać jak chce. Staram się jej unikać, nie rozmawiać z nią, nie wychodzić za często z pokoju jak jest w domu, ale i tak kwestią czasu jest, aż daję się jej sprowokować. Potem jest kłótnia, ona rzuca mi faktami sprzed kilkunastu
@janek_kenaj: No właśnie, bolesne wspomnienia momentalnie powracają :( Tak to jest jak się ma ojca alkoholika. 90% sytuacji z życia związanych z moim ojcem są nagatywne. Miałem urodziny - pił, zdałem maturę - pił, studia, święta, rocznice - pił, tydzień, dwa, czasem miesiąc. Prawie niczego mnie w życiu nie nauczył, ani do niczego nie zachęcił. Wolny czas wolał spędzać z kumplami na melinie, no chyba że się zaszył... Niemal jak
@wyjec007: Takich ojców miało/ma kilka milionów Polaków. Niech mi ktoś powie, że wódka to coś dobrego. Moim zdaniem to najgorszy narkotyk ze wszystkich. Żaden inny nie zniszczył tyle rodzin.
A mój tate jest człowiekem zgniłym. Bankrut moralny I życiowy. Jest mi totalnie obojętne co się z nim dzieje. Teraz mam drugiego syna w drodze I tak samo jak z pierwszym bede z nim postepowal. Odwrotnie niż mój ze mną I moim bratem. I już samo to czyni mnie lepszym.
Ty jesteś zwykłe bordo bo nie masz różowego. Natomiast faktycznie później znajdzie się jakaś różowa sierota taka jak ty i znikniesz nam z wykopu na kilka ładnych lat. A potem nie będziesz mógł na nią patrzeć i wrócisz na nocną.
Komentarze (108)
najlepsze
- kuligi za traktorem i to nie z prędkością kulejącą tylko takie, że czasem na zakrętach wszystkie sanki (a nieraz bywało ich 20 - przecież całe osiedle się zbierało ( ͡° ͜ʖ ͡°) ) wylatywały w zaspy. Oczywiście jakieś BHP było, zimy srogie były, dużo śniegu to i było gdzie się wywracać.
- Miałem 1-3 latka jak rodzice zaczęli budować dom, mi się młotek podobał więc w domu u babci (mieszkaliśmy na piętrze) Pape zrobił mi taką konstrukcje z 2-3 desek w którą wpitalałem całymi dniami gwoździe. Jak kończyło się miejsce na nowe gwoździe to pape je wyciągał i wbijałem je znowu. A pod moim pokojem był pokój mojej babci (✌ ゚ ∀ ゚)☞
- lutowanie - pape elektryk, więc jak lutował to oczywiście ja byłem podajnikiem wszystkich narzędzi, kabelków, kalafonii itp.
- spawanie - #slodkijezu pierwszy mój spaw zrobiłem chyba w wieku 4 lat (oczywiście pape dozorował i trzymał moją rękę).
- budowlanka - od gówniarza i to bardzo małego, jak tylko zacząłem chodzić, wizytowałem budowę mojego domu gdzie pape znajdował mi 4981274927948273987239837 zajęć typu przekładanie kielni z wiadra do wiadra, jak mieszał beton w betoniarce to JA odmierzałem ile ma być cementu (jak rozrabiał wodę i piasek to ja kielnią przesypywałem cement z worka do wiadra). Jak dekarze robili dach to jak myślicie komu pape zlecił liczenie gwoździ (nie umiałem liczyć ale to nie o to chodziło XD). Cegłówki też nosiłem, co prawda jedna cegłówka ważyła tyle co ja ale jakoś je dopychałem ten metr dalej xD. No i oczywiście to ja byłem operatorem "dźwigu" (drewniany pal przytwierdzony do ściany z obrotowym wysięgnikiem u góry do wyciągania taczek z betonem), ktoś w końcu musiał wciskać jeden z dwóch guzików xD Kłucie ścian - w wieku 4 lat w swoim pokoju wydrążyłem sznyta o długości niemalże 6 metrów (#!$%@? tynk, a ja potrzebowałem
Nie każdemu.
I jeszcze kwiaty dostaniesz.
Pozdrawiam wykopowych tatusiów.
Od kilku lat człowiek muszę się leczyć na stwierdzoną depresję. Teraz dodatkowo jestem bardziej niż zła, bo skończyłam studia i nie mam
Ty jesteś zwykłe bordo bo nie masz różowego. Natomiast faktycznie później znajdzie się jakaś różowa sierota taka jak ty i znikniesz nam z wykopu na kilka ładnych lat. A potem nie będziesz mógł na nią patrzeć i wrócisz na nocną.
Ja właśnie jestem takim bordo z odzysku :)