Świeżo upieczony profesor matematyki udał się do urzędu zatrudnienia, by znaleźć sobie robotę.
- Jakie ma pan wykształcenie?
- Jestem profesorem matematyki.
- Umysłowy... jeszcze profesor... no przykro mi, nie ma roboty dla profesorów... Polska się buduje, rąk do pracy trzeba, a dla profesorów... no cóż, pracy nie ma...
I tak co miesiąc. W końcu profesor puknął się w czoło, poszedł do innego urzędu:
I dziewczyna-maturzystka mówi, że wiele się o nich dowiedziała. To się pytam ile wiedziała?
EDIT: Swoja drogą to tak jak mówisz tylko potwierdza, że dydaktyka w polskiej oświacie leży na łopatkach i nie jest to wyłączna wina uczniów, że wiedzą ile wiedzą.
No właśnie bo po tym filmiku można myśleć że on tylko ułamki zwykłe pięknie tłumaczy, i to tez nic ciekawego nie pokazał... Ludzie wypowiadający sie w filmiku też inteligencją widać nie grzeszą...
W pierwszym momencie pomyślałem podobnie... ale po chwili zrozumiałem, że ktoś taki jak ten facet jest niezwykle potrzebny. Jeśli ktoś ma ogromne zaległości, bądź wybitnie słabą pamięć i zapomniał co nieco z podstawówki to dzięki pomocy takiego korepetytora można nauczyć się podstaw szybko i efektywnie (tzn. nauczyć się i nie zapmnieć dwa dni po egzaminie). Podejrzewam, że każdy z was przyzna, że takie totalne podstawy powinien znać każdy a ktoś tego musi
Poziom matematyki w dzisiejszym liceum jest żenujący. Przykładem może być fakt, że dopiero pod koniec drugiej a czasem dopiero w klasie maturalnej wprowadzona jest trygonometria. Osoby piszące maturę podstawową są na poziomie średnio zdolnych uczniów kończących dawną ośmioklasową szkołę podstawową.
Kiedyś, żeby zdać maturę z matematyki trzeba było rozwiązać 3 zadania z pięciu, z czego jedno na co najmniej 80%. Obecnie 30% świadczy o zdanym egzaminie. Żenada...
Komentarze (15)
najlepsze
Przepraszam, zbulwersowałem się.
Świeżo upieczony profesor matematyki udał się do urzędu zatrudnienia, by znaleźć sobie robotę.
- Jakie ma pan wykształcenie?
- Jestem profesorem matematyki.
- Umysłowy... jeszcze profesor... no przykro mi, nie ma roboty dla profesorów... Polska się buduje, rąk do pracy trzeba, a dla profesorów... no cóż, pracy nie ma...
I tak co miesiąc. W końcu profesor puknął się w czoło, poszedł do innego urzędu:
- Jakie
EDIT: Swoja drogą to tak jak mówisz tylko potwierdza, że dydaktyka w polskiej oświacie leży na łopatkach i nie jest to wyłączna wina uczniów, że wiedzą ile wiedzą.
udanej matury!
Kiedyś, żeby zdać maturę z matematyki trzeba było rozwiązać 3 zadania z pięciu, z czego jedno na co najmniej 80%. Obecnie 30% świadczy o zdanym egzaminie. Żenada...
Nie ma więc czemu się