Miałem podobną sytuację na ulicy obok, z okna widziałem dwóch średnio trzeźwych/naćpanych panów życia, którzy wzięli garść kamyczków (taki granitowy żwir, w mojej okolicy modne zamiast kostki na kładzionych prywatnie chodnikach), usiedli na środku drogi wylotowej z miasta i rzucali w przejeżdżające sporadycznie już o tej porze (+- północ) samochody. Wezwałem policję dla świętego spokoju, oczywiście nie przyjechali - byli pewnie bardzo zajęci w mojej pożal się boże 2x2km metropolii ( ͡
Komentarze (125)
najlepsze