MANIPULACJE, czyli ballada o tym jak garstka pasterzy sprawuje nadzór nad światowym bydłem.
Dziś gratka dla tych, którzy polubili nieznanego Słynnego Filozofa ze względu na jego słowo pisane, a którzy ostatnimi czasy przez filozofa są zaniedbywani. Trochę ostatnio komentowałem, czy to zgłębiany przeze mnie problem szczepień, czy jakieś wycinki polityki na której znam się mało ;) przyznaję się. Jednak te wycinki rzeczywistości (szczepienia, polityka itd.) łączą się z tematem najbardziej mnie interesującym, czyli z naturą człowieka opisywaną szczególnie przez dyscypliny takie jak filozofia, psychologia, socjologia. Muszę je poruszać i analizować, ponieważ zgłębiony szczegół i próba odniesienia go do całości rzeczywistości dokłada cegiełkę do domu wiedzy i pozwala zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość właśnie w sposób całościowy. To taka próba stworzenia klasycznego systemu filozoficznego ;) oczywiście żartuję, bo żaden system nie opisze rzeczywistości, a ostatnim filozofem, który próbował to zrobić, był nadęty bufon Hegel ;) Po nim już ostatecznie zdecydowano, że jednostka ludzka jest za głupia, żeby zrozumieć i opisać świat. Można opisywać fragmenty rzeczywistości jako hobby w ramach wolnego czasu. Ale do rzeczy.
Jakie obserwacje narzucają się odnośnie natury ludzkiej, co do których wątpliwości jest niewiele i możemy uznać je jako punkt wyjścia do kolejnych rozważań?
CZŁOWIEK CZŁOWIEKOWI (NIE)RÓWNY
Pierwszym – nazwijmy to odważnie – aksjomatem czy jak kto chce dogmatem, który wg mnie nie podlega dyskusji (aksjomaty i dogmaty z definicji nie podlegają), jest stwierdzenie, że KAŻDY CZŁOWIEK JEST EGOISTĄ i dba przede wszystkim o własny interes. To stwierdzenie argumentowałem już wielokrotnie różnymi przykładami, ale zrobię to jeszcze raz dla nowych czytelników. Egoistyczne zachowanie może przybierać dwie podstawowe formy; oczywiste zachowanie egoistyczne, gdzie egoizm jest widoczny gołym okiem, i zachowanie gdzie ten egoizm jest ukryty. I tutaj przykład mojego autorstwa, gdzie mamy dwa przeciwstawne sobie zachowania, ale egoizm to punkt wyjścia w każdym z nich. Mamy dwóch ojców i dwóch synów. Obaj synowie po pijaku zabili na przejściu dla pieszych człowieka. I teraz jeden ojciec – nazwijmy to – z „miłości” przekupuje prawników i sędziego, a syn po procesie dostaje zawiasy. W drugim przypadku ojciec z tej samej „miłości” pozwala, by syn poniósł konsekwencje swojego czynu i poszedł do więzienia. W pierwszym przypadku interes i egoizm jest oczywisty, a są nimi relacje rodzinne, które stawiane są ponad dobro ogółu i przyjęte zasady. W drugim przypadku, gdzie jest to mniej widoczne, egoizmem i interesem jest zachowanie się fair wobec ogółu, wobec przyjętych zasad, które dla TEGO OJCA SĄ WAŻNIEJSZE niż relacje rodzinne. W obu przypadkach mamy do czynienia z problemem priorytetu nad którym zastanawiało się wielu filozofów (m.in. F. Nietzsche) i zadawali pytanie: dlaczego jeden woli iść do budki z piwem, a drugi na uniwersytet studiować filozofię? Dlaczego to jest WAŻNE DLA JEDNEGO a tamto jest WAŻNE DLA DRUGIEGO? Człowiek zawsze robi w pierwszym rzędzie to, co jest dla NIEGO WAŻNE, a przynajmniej tak mniema. Robi rzeczy ważne dla siebie, a przy okazji może ludziom pomagać (np. zakonnica pomaga ludziom chorym ponieważ spełnia swoją potrzebę – CZUJE SIĘ PRZEZ TO LEPSZYM CZŁOWIEKIEM), albo ludzi krzywdzić (np. gwałciciel, który spełnia SWOJĄ PRZYJEMNOŚĆ kosztem nieszczęścia drugiego człowieka).
Upraszczając już zupełnie, mamy do czynienia ze ZŁYM EGOIZMEM (ojciec przekupujący prawników i sędziego, gwałciciel) i z DOBRYM EGOIZMEM (zakonnica, konsekwentny ojciec). W obu przypadkach spełniany jest W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI INTERES człowieka podejmującego jakieś działanie. Potem możemy dalej spekulować i wnikać głębiej, wartościować i np. powiedzieć, że działanie konsekwentnego ojca i zakonnicy jest w oczywisty sposób lepsze, bo opiera się na czymś co religia nazywa sumieniem, a psychologia internalizacją – ojciec przyswoił zasady życia we wspólnocie ludzkiej na tyle głęboko, że stały się integralnym elementem jego systemu wartości i stanowią NAJWAŻNIEJSZY punkt odniesienia do KAŻDEGO działania, nawet gdy serce mu pęka i z miłości do syna pozwala mu, by poniósł karę.
Nietzsche w swej filozofii poszedł jeszcze dalej i zakwestionował to wartościowanie („przewartościowanie wszystkich wartości”). Zadałby pytanie: jakie kryteria (skąd one w ogóle się biorą, a może kto je ustala) pozwalają oceniać, że jakieś zachowanie jest lepsze od drugiego? Dlaczego niby ojciec, który przekupuje prawników jest gorszy? Dla większości ludzi to jest oczywiste, że jest gorszy, ale skąd ta oczywistość się bierze? Na przykład, czy człowiek pierwotny żyjący kilka milionów lat temu, dla którego ważne było przetrwanie (upolowanie zwierzyny, obrona, czyli zabicie osobnika z innego plemienia/wspólnoty) zastanawiał się, czy jest to dobre i czy miał z tego powodu wyrzuty sumienia? Wątpię. I tu nie chodzi o tak zwaną obronę konieczną, tylko o wzajemne, barbarzyńskie wyrzynanie się plemion w celu przejęcia terenu, dóbr, kobiet itd. Można by zadać pytanie: dlaczego Bóg czekał aż 6, czy tam 7 milionów lat, by przekazać ludziom te uniwersalne chrześcijańskie wartości? ;)
Dopiero wraz z rozwojem człowieka i różnych cywilizacji, w obrębie różnych kultur i w różnym czasie dochodziło do pewnych umów społecznych, które były wpajane w procesie socjalizacji, najlepiej dzieciom od najmłodszych lat. Dochodziło do kształtowania się sumienia, czy też jak kto woli – internalizacji wartości. Dlatego np. muzułmanin nie odczuwa wyrzutów sumienia, gdy pobije kobietę, której przez przypadek obsunęła się burka – tak go nauczono. Chrześcijanin natomiast, gdy zleje po pijaku swoją babę i wytrzeźwieje, już takie wyrzuty odczuwa – tak go nauczono. Krótko mówiąc wszelkie normy, którymi się kierujemy są – wg Nietzschego – relatywne, a więc odnoszą się do konkretnych relacji, w konkretnym czasie, w konkretnych warunkach i są ustalane przez jednych ludzi dla drugich, lub w wersji optymistycznej – następuje demokratyczna umowa społeczna ;) Nie ma uniwersalnych, ponadczasowych wartości, które istnieją w umyśle Boga, absolutu, kosmosu, czy też wynikają z jakiejś intuicji. Można z Nietzschem polemizować i się z nim nie zgadzać, ale trzeba uczciwie przyznać, że trafnie opisał jakiś fragment rzeczywistości.
Mamy więc pierwszy „aksjomat” - człowiek w pierwszym rzędzie działa W SWOIM INTERESIE. Na tym polega nasza „RÓWNOŚĆ” i podobieństwo.
Na czym polega „NIERÓWNOŚĆ”?
Drugim „aksjomatem” jest prosta obserwacja, że ludzie są nierówni, ponieważ jedni są sprytniejsi, inteligentniejsi, sprawniejsi, mają talenty, rodzą się w bogatych, kochających się rodzinach, mają szczęście itd., a drudzy są: biedni, chorzy i głupi od urodzenia, są niewolnikami itd. Ci sprytniejsi często wykorzystują tych mniej zaradnych, a spryt i zaradność tych sprytniejszych, a co za tym idzie ich majątek się ciągle powiększa w tempie geometrycznym. Czyim kosztem? Oczywiście tego biedniejszego, bo żeby bogaty mógł mieć więcej, to biedny musi mieć mniej – ziemia ma swoje ograniczone zasoby, a w matematyce przekrętu jak w ekonomii zrobić się nie da. Przykładem jest fenomen podziału wszelkich światowych dóbr. Otóż okazuje się, że ponad połowa bogactwa ziemi, i nie chodzi tu o nic nie warte kawałki papieru zwane dolarami, a o rzeczy mające realną wartość: posiadłości ziemskie, nieruchomości, fabryki, złoto i 100 000 innych rzeczy jest w posiadaniu 1% ludzi na świecie! Pamiętajmy, że ten 1% jest ciągle głodny! To jest tak jak w planszowej grze w Monopol. Kiedy jeden gracz przejmuje już wszystko, to pozostali nie mają nic i gra się kończy. Jest tylko jedna różnica – tu gra się nie kończy. Następuje zadłużanie społeczeństw, czyli ciągłe pożyczanie im pieniędzy, których nigdy nie zwrócą. To działa dokładnie tak jak wtedy, kiedy cwaniak chciał przedłużyć grę w Monopol (oczywiście ten co miał najwięcej), bo podobała mu się ta rola „jedynego wszechmocnego” i pożyczał pozostałym graczom jakieś ochłapy na spłacenie bieżących wydatków, gdyż wszyscy stawali na jego polach z najdroższymi hotelami. Dług pozostałym graczom rósł, rósł i rósł, a cwaniak napawał się całkowitą kontrolą jaką ma nad innymi. Przypominamy sobie jak graliśmy w tę grę i jakie kłótnie wtedy były? ;) Taka niby gra, a obnaża naturę ludzką, która dąży do zniewolenia drugiego człowieka i uczynienia go całkowicie zależnym. Tak na marginesie Monopol to bardzo dobra nazwa – garstka ludzi dąży do monopolu na wszystko:)
W rzeczywistości, tak jak w grze, ci ludzie dążą do przejęcia wszystkiego, a strategicznym i od zawsze najważniejszym punktem są elementy, które pozwalają kontrolować umysły innych, a więc generatory propagandy – dzisiaj jest to w największym stopniu telewizja, radio, prasa, literatura „naukowa”, system edukacji, nawet internet (poprzez sieć opłacanych komentatorów – tzw. trolów).
Dlaczego bogaci są ciągle bogaci, a biedni są ciągle biedni?
Od razu uprzedzam reakcję ludzi krótkowzrocznych, którzy powiedzą: jak to? ja pochodzę z rodziny biednej, a wczoraj wybudowałem dom, mam firmę mleczarską, w garażu dwa mercedesy, a w weekend piję czarnego Johny Walkera! Ok, w średniowieczu też było paru takich, którzy mieli kuźnię i podkuwali zwierzynę z całej okolicy, a nawet konia lokalnego księcia i byli uważani przez plebs za zamożnych. Ja mówię o problemie w skali globalnej! Pamiętajmy, dziś jest 1% ludzi, którzy są właścicielami ponad połowy świata, a dodatkowo różnica między nimi, a resztą się ciągle powiększa! Dlaczego tak się dzieje? To bardzo proste, nagromadzony kapitał się ciągle namnaża. To tak jak np. w nauce; nikt nie rozwiązuje jakiegoś problemu od początku, tylko korzysta z już zdobytej wiedzy naukowej. Podobnie rodziny Rockefellerów i całej tej masonerii ciągle dziedziczą, i ich dzieci mogą zajmować się zwiększaniem swej przewagi nad innymi, bo mają lepszy start: ogromne posiadłości, dostęp do lepszego wykształcenia (nawet do wiedzy tajemnej), do zdrowia itd. Są więc coraz inteligentniejsi, coraz zdrowsi... Potem mogą zająć się dogadywaniem z politykami, którzy właściwie są na ich usługach i tworzą odpowiednie prawo, kontrolują propagandę w mediach, „naukę” itd. Ta struktura jest coraz większa i można z bezpiecznego centrum dowodzenia opanowywać cały świat tworząc „nowoczesne niewolnictwo”, gdzie nie ma czworaków, tylko propagandowe ideologie, a niewolnik nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest niewolnikiem. Genialne!
Ludzie zarządzający tą strukturą to hermetyczne środowisko, którego nigdy nie widać, a osobnicy tacy jak Merkel, Obama to tylko pionki – kierownicy poszczególnych działów w całej tej światowej firmie.
Jeśli założymy, że kilka milinów lat temu, kiedy „zrodził się” człowiek (cokolwiek to oznacza) i wszyscy mieli tyle samo, czyli nic, następnie ludzie zaczęli ze sobą konkurować/walczyć o dobra ziemi, zaczęły tworzyć się plemiona, wspólnoty, państwa, wspólnoty gospodarcze, a dziś jest już faktycznie tylko niewielka grupa ludzi posiadająca większość zasobów ziemskich i sterująca tymi „gospodarczymi wspólnotami”, to gra w Monopol zbliża się ku końcowi i utworzenie światowego rządu w perspektywie kilkumilionowoletniego istnienia człowieka jest kwestią „jutra”. Chyba że.... Chyba, że jest to kolejny cykl dążący do samozagłady, nastąpi kolaps. To możliwe, gdyż wg niektórych „filozofów” wszystkie obecne systemy (finansowe, polityczne, religijno/etyczne itd...) są skrajnie niewydolne. Ale nad tym nie chcę się rozwodzić.
Mamy „aksjomat” drugi – ludzie, wbrew temu, co głoszą wszelkie religie, są NIERÓWNI. I ten fakt właśnie jest znaczący odnośnie problemu: „rasa Panów, rasa niewolników”. Mamy już bazę, by zrozumieć jak Panowie zniewalają całą resztę.
Słynny Filozof - Facebook