Historie powodujące ciarki na plecach. Każdy ma takie, albo słyszał od znajomych. Nie chodzi tu bynajmniej o creepypasty o duchach i dziewczynkach wychodzących z telewizora. Najgorsze są takie, które wydarzyły się naprawdę i które mogą się przytrafić komukolwiek. Mało to jest nieszczęśliwych wypadków w górach? Mało jest niezdiagnozowanych psychopatów? Mało dziwnych zbiegów okoliczności, które powodują dreszcze? Poniżej zamieszczam kilka historii z reddita, tłumaczenie moje, od razu daję linki do oryginałów. Niestety język znam dobrze, ale za to zdolności pisarskich nie mam, więc to raczej pomoc dla tych, którzy nie znają języka i lepiej przeczytać historie w oryginale. W komentarzach zachęcam do podzielenia się swoimi historiami.
oryginał:
https://www.reddit.com/r/AskReddit/comments/14njes/graveyard_shift_workers_of_reddit_what_crazy/c7eq1o7
Około 12 lat temu pracowałem jako ochroniarz w małej firmie w Nowym Jorku. Mój współpracownik, z którym miałem odbyć nockę zachorował, więc musiałem pracować od 12 do 6 całkowicie sam. Normalnie to nie byłby żaden problem, moim zadaniem jest tylko siedzenie w pokoiku z tyłu budynku i obserwowanie obrazów z kamer, czasami przejść się i pozamiatać koytarze. Nic wielkiego, prawda? Jak się okazuje, nie tym razem. Jeden z pracowników został w budynku po godzinach i udało mu się uniknąć poprzedniego ochroniarza. Najpierw kątem oka dostrzegłem jakiś ruch na jednym z monitorów, a potem kolejny, kilka minut później. To było niespotykane, ponieważ byłem przyzwyczajony, że akurat w tym budynku noce były zwykle spokojne.
Trochę byłem przestraszony, kiedy wyszedłem na obchód, ale to moja praca, więc wziąłem latarkę i wyszedłem na korytarz. Zacząłem zamiatać w dużym korytarzyłem błysk światła na końcu. W tym momencie oczywiście spanikowałem. Stałem wryty jakąś minutę, patrząc w ciemność, niepewny co robić. Decyzja została podjęta za mnie, kiedy usłyszałem wystrzał pistoletu gdzieś na końcu korytarza. To był najstraszniejszy moment mojego życia. Powoli zacząłem iść wzdłuż korytarza sprawdzić co się stało. Dotarłem do końca i zobaczyłem, że w gabinecie dyrektora pali się światło. Powoli doszedłem do drzwi i uchyliłem je srając w portki. To, co zobaczyłem będzie mnie prześladowało do końca życia. Mężczyzna, którego widziałem wcześniej na kamerze usiadł w fotelu prezesa i strzelił sobie w głowę z pistoletu rozmazując krew i mózg na ścianach i podłodze. Okazało się, że ten facet miał problemy w domu, a że podobno prezes był dla niego strasznym chujem to postanowił skończyć ze sobą i nastraszyć prezesa równocześnie. W każdym razie, zrzygałem się kilka razy i zadzwoniłem po policję. Dostałem dwa tygodnie wolnego. Wciąż miewam o tym koszmary.
oryginał:
https://www.reddit.com/r/AskReddit/comments/1f9i14/what_is_the_scariestcreepiest_thing_you_have/ca83dy3
Mieszkałem sam mniej niż tydzień. Zamówiłem sobie chińszczyznę na wynos i zjadłem przed telewizorem. Po posiłku otworzyłem ciasteczko z przepowiednią. Było tam napisane "Dziś w nocy ktoś cię odwiedzi, zamknij drzwi". Nikt nie przyszedł tej nocy, ale to wspomnienie ciągle mnie prześladuje.
oryginał:
https://www.reddit.com/r/AskReddit/comments/1l1u8d/what_is_an_extremely_darkcreepy_true_story_that/cbuyd49
Historia o mordercy
Dennisie Nilsenie. Zazwyczaj zabijał swoje ofiary (mężczyźni w wieku 20-30 lat) i zostawiał ich ciała porozrzucane po swoim domu zanim pozbywał się zwłok. Ciało jednej z ofiar powiesił sobie w sypialni.
Pewnego dnia Denis znalazł mężczyznę, który przewrócił się przed jego domem. Wziął go do siebie i zadzwonił po karetkę. Następnego dnia mężczyzna przyszedł do Nilsena podziękować. Nilsen go zabił.
oryginał:
https://www.reddit.com/r/AskReddit/comments/14njes/graveyard_shift_workers_of_reddit_what_crazy/c7eqyt0
Pracowałem kiedyś w szpitalu jako informatyk i zdarzało nam się pracować w nocy. Sporo dziwnych rzeczy się wówczas wyarzyło.
Jedna z rzeczy, która wyjątkowo mnie uderzyła to gdy pewnego razu zauważyłem koronera biegnącego przez korytarz, w przeciwną stronę niż ja, w kierunku kostnicy. Ten człowiek był już starszy, koło pięćdziesiątki i biegł najszybciej jak się da! Nie widziałem nigdy wcześniej, żeby poruszał się szybko, ale tym razem naprawdę dawał z siebie wszystko. Kiedy się do mnie zbliżył krzyknął "Z drogi! Mam kolejnego żywego!"
Nie wiem co było bardziej przerażającego - fakt, że zajmował się martwym ciałem, które okazało się żywe, czy fakt, że krzyknął "kolejnego"
oryginał:
https://www.reddit.com/r/AskReddit/comments/1sfqzf/reddit_what_is_your_most_disturbing_scary_or/cdx7v9z
Miałem 17 lat i właśnie dostałem prawo jazdy. W czasach liceum razem ze znajomymi chcieliśmy znaleźć opuszczone domy i robić w nich imprezy. Mieliśmy kilka dobrych kandydatów, ale faworytem był dom, który mijałem w drodze do pracy. Był niewykończony w środku, olbrzymi, z dużym ogrodem. Opowiedziałem o nim jednemu z moich znajomych i pojechaliśmy go obejrzeć przed pójściem do kina. Zmierzchało już, więc miałem włączone światła. Zatrzymałem się przed domem i staliśmy tam może z 10 sekund, zanim zawróciliśmy na główną drogę. Chwilę później, duża ciężarówka pojawiła się na drodze za nami świecąc długimi światłami i trzymając się tuż za nami. Zauważylismy ją oboje, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Na światłach skręciłem w prawo, ale ciężarówka zrobiła skrót przez stację benzynową i zablokowała nas. Wysiadł z niej wielki, przypakowany mężczyzna i w tym momencie byliśmy już z kumplem mocno przestraszeni. Zapukał w okno i opuściłem je. To zazwyczaj jest dosyć ruchliwa droga, ale dziwnym zbiegiem okoliczności akurat nie było nikogo w zasięgu wzroku. Koleś zapytał nas co robiliśmy przed domem i szybko skłamałem, że tylko zawracaliśmy. Popatrzył na nas kilka sekund, uśmiechnął się i kazał jechać dalej. Do dzisiaj dom nie został wykończony i jestem przekonany, że to miejsce do jakichś narkotykowych operacji.
oryginał:
https://www.reddit.com/r/LetsNotMeet/comments/rvzaq/the_smiling_man/
Jakieś pięć lat temu żyłem na przedmieściach dużego miasta w Stanach. Zawsze byłem nocnym markiem więc często nudziłem się, gdy mój współlokator, kóry zdecydowanie nie był nocną osobą, chodził spać. Żeby zabić czas, chodziłem na długie spacery, żeby sobie porozmyślać.
Spędziłem tak cztery lata, chodząc samotnie po nocy i nigdy nie miałem powodów, żeby się czegoś bać. Zawsze żartowaliśmy z współlokatoremm, że dilerzy w naszym mieście są grzeczni i spokojni. Ale wszystko zmieniło się w ciągu kilku minut jednego wieczoru.
To była środa, coś pomiędzy pierwszą, a drugą w nocy i spacerowałem obok parku, niedaleko mojego domu, który dość często jest patrolowany przez policję. To była bardzo cicha noc, nawet jak na dzień powszedni, bez dużego ruchu na ulicy i prawie nikogo na nogach. Park, jak zazwyczaj w nocy, był kompletnie pusty.
Skręciłem w krótką uliczkę, żeby zakrążyć i wrócić do mieszkania kiedy pierwszy raz go zobaczyłem. Na samym końcu ulicy, po mojej stronie, było widać sylwetkę mężczyzny, który tańczył. To był bardzo dziwny taniec, podobny do walca, ale kończył każdy "kwadrat" dziwnym ruchem do przodu. Można powiedzieć, że szedł tańcząc, kierując się w moją stronę.
Stwierdziłem, że pewnie jest pijany i zrobiłem mu jak najwięcej miejsca na chodniku, żeby mnie wyminął. Kiedy się zbliżył zauważyłem, jak eleganckie są jego ruchy. Był bardzo wysoki i chudy i nosił na sobie stary garnitur. Wciąż się zbliżał tańcząc, aż w końcu mogłem dostrzec jego twarz. Jego oczy były szeroko otwarte, głowa lekko odchylona do tyłu i patrzył w niebo. Jego usta były rozchylone w kreskówkowym uśmiechu. Patrząc na tę twarz, zdecydowałem się przejść przez ulicę, zanim się do mnie zbliży bardziej.
Przestałem na niego patrzeć, żeby przejść przez pustą ulicę. Kiedy dotarłem na drugą stronę popatrzyłem z powrotem... i zatrzymałem się jak wryty. Mężczyzna przestał tańczyć i stał jedną stopą na ulicy, równolegle do mnie. Stał w moją stronę, ale wciąż patrząc w niebo. Wciąż z uśmiechem na ustach.
Byłem kompletnie przestraszony przez tę sytuację. Zacząłem iść dalej, ale wciąż patrzyłem na mężczyznę. Nie ruszał się. Kiedy byłem trochę dalej odwróciłem od niego wzrok na oment, żeby popatrzeć na chodnik na przeciw mnie. Ulica była zupełnie pusta. Wciąż wystraszony, popatrzyłem w miejsce, gdzie był przed chwilą i już go tam nie było. Przez moment poczułem ulgę, ale znów go zobaczyłem. Przeszedł na drugą stronę ulicy i trochę przykucnął. Nie jestem pewien przez dystant i cienie, ale jestem pewien, że patrzył na mnie. Nie patrzyłem na niego przez jakieś 10 sekund, więc musiał przemieszczać się bardzo szybko.
Tak bardzo mnie to zaszokowało, że stałem tak trochę czasu patrząc na niego. I wtedy on zaczął się przemieszczać znów w moją stronę. Robił duże, przesadzone kroki skradając się, jak postać z kreskówki. Tylko przemieszczał się bardzo, bardzo szybko.
Chciałbym powiedzieć w tym miejscu, że uciekłem, albo wyciągnąłem gaz pieprzowy albo telefon, albo cokolwiek, ale tego nie zrobiłem. Po prostu stałem tak, kompletnie zamrożony, a uśmiechający sięmężczyzna wciąż się do mnie zbliżał.
A potem się zatrzymał, mniej więcej na odległość samochodu. Wciąż z tym dziwnym uśmiechem patrzył się w niebo.
Kiedy w końuc doszedłem do siebie, wymruczałem pierwsze, co przyszło mi do głowy. Chciałem spytać "Czego kurwa chcesz?" ostrym tonem, ale jedyne co mi się udało to wypuścić z siebie słabe "Czego kuu..."
Czy ludzie potrafią wyczuć strach, czy nie, zdecydowanie potrafią go usłyszeć. Usłyszałem to w swoim głosie i to przeraziło mnie jeszcze bardziej. Ale on nie zareagował. Wciąż stał i się uśmiechał.
Po chwili, która wydawała się wiecznością, odwrócił się, bardzo powoli i zaczął znów iść tańcząć w drugą stronę. Po prostu. Nie chciałem znów odwracać do niego pleców, więc patrzyłem na niego, aż zniknie z pola wiedzenia. Po chwili zorientowałem się, że nie oddalał się już i nie tańczył. Z przerażeniem zauważyłem, że jego odległa sylwetka nagle staje się większa i większa. Wracał w moją stronę i tym razem biegł.
Pobiegłem również.
Biegłem aż dobiegłem do bardziej uczęszczanej drogi, lepiej oświetlonej. Popatrzyłem jeszcze raz za siebie, ale nigdzie go nie widziałem. Całą drogą powrotą patrzyłem przez ramię, wciąż spodziewając się, że zobaczę ten jego głupi uśmiech, ale więcej go nie spotkałem.
Mieszkałem w tym mieście jeszcze przez 6 miesięcy po tym wydarzeniu i nie wyszedłem na żaden kolejny spacer. Było coś w jego twarzy, co wciąż mnie prześladuje. Nie wyglądał na pijanego ani naćpanego. Wyglądał na kompletnie szalonego. A to jest bardzo, bardzo straszna rzecz do zobaczenia.
oryginał:
https://www.reddit.com/r/nosleep/comments/3iex1h/im_a_search_and_rescue_officer_for_the_us_forest/ (w poście jest kilka historii, a także kolejne części. było nawet na głównej zdaje się, dlatego przytoczę tylko jedną, moim zdaniem najciekawszą)
Jedna ze straszniejszych rzeczy, jaka mi się przytrafiła to historia kiedy szukaliśmy młodej kobiety, która odłączyła się od reszty wspinaczy z jej grupy. Byliśmy na poszukiwaniach już dosyć późno w nocy, bo psy złapały trop. Kiedy ją znaleźliśmy, była zwinięta w kłębek obok dużego zwalonego pnia. Nie miała butów i plecaka i była w szoku. Nie miała żadnych obrażeń i udało się ją nakłonić, żeby poszła z nami do bazy. Podczas drogi co chwilę patrzyła się za siebie i pytała dlaczego "ten duży facet z czarnymi oczami" idzie za nami. Nikogo nie widzieliśmy, więc stwierdziliśmy, że to pewnie przez szok. Ale im bliżej byliśmy bazy, tym bardziej kobieta stawała się poruszona. Prosiła mnie, bym powiedział mu, żeby przestał robić miny. W pewnym momencie zatrzymała się, odwróciła i zaczęła krzyczeć w stronę lasu, żeby zostawił ją w spokoju. Powiedziała, że nigdzie z nim nie idzie i nie odda nas jemu. W końcu udało się ją nakłonić do ponownego marszu, ale zaczęliśmy słyszeć dziwne odgłosy dookoła nas. To było trochę jak kaszel, ale bardziej rytmiczny i głębszy. Trochę jak jakiś insekt, nie wiem jak inaczej to określić. Kiedy w końcu baza pokazała się w zasięgu wzroku kobieta odwróciła się w moją stronę, a jej oczy były bardzo szeroko otworzone. Dotknęła mojego ramienia i powiedziała "Kazał mi przekazać, żebyśmy się pospieszyli. Nie podoba mu się blizna na twojej szyi". Mam bardzo małą bliznę na dole szyi, ale zazwyczaj jest ukryta pod kołnierzykiem i nie wiem jak ta kobieta mogła ją zauważyć. Zaraz potem usłyszałem ten dziwny kaszel przy prawym uchu i prawie wyskoczyłem ze skóry ze strachu. Pospieszyliśmy się do kwatery i starałem się ukryć jak bardzo się tym przejąłem, ale muszę przyznać, że bardzo byłem zadowolony, kiedy w końcu opuściliśmy ten rejon tej nocy.
oryginał:
https://www.reddit.com/r/AskReddit/comments/1f9i14/what_is_the_scariestcreepiest_thing_you_have/ca869ll
Kiedyś ze znajomymi wymienialiśmy się strasznymi historyjkami i jeden z nich opowiedział historię jego koleżanki, która ponoć wydarzyła się naprawdę (kilkoro innych ludzi ją zna i potwierdziło)
Więc pewnego dnia, ta dziewczyna poszła opiekować się dzieckiem. Robiła to często, więc to była dla niej rutyna. W każdym razie, miała położyć dzieci spać o 9, więc tak też zrobiła. Kiedy poszły spać, ona zaczęła oglądać telewizję, odrabiać zadanie domowe i czekać, aż rodzice wrócą do domu. W pewnym momencie usłyszała odgłosy z piwnicy, jakby coś spadło, ale to zignorowała, bo pomyślała, że to jakaś pralka czy coś w tym stylu. Po pewnym czasie znowu usłyszała te dźwięki. Zdecydowała się zadzwonić na policję i powiedziała, że słyszy dziwne dźwięki z piwnicy. Pani z linii powiedziała, że jest patrol w okolicy i przekaże, żeby przyszli sprawdzić co się dizeje i że powinni być w przeciągu 20 minut. Po 5 minutach ktoś zapukał do drzwi, otwiera, a tam cały oddział. Dziewczyna zdziwiona powiedziała, że myślała, że przyjdzie tylko patrol, na co jeden z policjantów odpowiedział jej, że zaraz po tym jak się rozłączyła, usłyszeli, że ktoś inny jeszcze odkłada słuchawkę. Okazało się, że w piwnicy był człowiek i podsłuchiwał na drugim telefonie całą rozmowę. Policjanci zeszli na dół i go złapali, opazało się, że był poszukiwany za kilka gwałtów.
oryginał:
https://www.reddit.com/r/AskReddit/comments/2hqjp8/stories_creepypasta_are_great_but_does_anyone/ckv9ukq
W okolicach Halloween zebraliśmy się ze znajomymi i opowiadaliśmy sobie straszne historie. Głos zabrała koleżanka i zdecydwała się opowiedzieć historię o pierwszej randce jej rodziców. Na początku była trochę niechętna, bo historia jest prawdziwa, ale udało nam się ją ostatecznie namówić do powiedzenia całości.
Bez długiego wstępu, jej rodzice spędzili miłą, może lekko niezręczną, pierwszą randkę i w czasie, kiedy zazwyczaj ludzie się żegnają, jej ojciec zaproponował przyszłej żonie, żeby przeszli się na nocny spacer po kanionie Provo. On znał to miejsce, bo już wcześniej się wspinał w okolicy. Więc oboje pojechali do kanionu, zostawili samochód i zaczęli się wspinać przy świetle księżyca. W pewnym momencie mężczyzna doznał "dziwnego uczucia", gdyż ścieżka na przeciw nich przechodziła pod drzewami i byłoby tam ciemno, a robiło się już później. Zignorował to uczucie i poszli dalej. W późniejszych opowieściach przyszła żona i mama również deklarowała, że poczuła się wtedy dziwnie, mimo że nie wiedziała jak wygląda dalej ścieżka. Chwilę później mężczyzna znów dostał tgo uczucia, ale zignorował je ponownie i zaczęli się zagłębiać w las, kiedy jego stopa natrafiła na coś miękkiego na środku ścieżki. Było zbyt ciemno, żeby zobaczyć co leżało pod drzewem, ale uczucie powróciło znowu silne. Zamiast sprawdzić, w co wdepnął, oboje zdecydowali się zawrócić.
Lata później, po jakimś czasie od ślubu, oglądali wywiad z seryjnym zabójcą, Tedem Bundym. Zapytano go, kiedy był najbliżej do bycia złapanym, na co odpowiedział, że pewnego dnia zaciągnął dziewczynę do kanionu Provo i zaraz po tym, jak ją zabił usłyszał, że ktoś nadchodzi ścieżką. Schował się w ostatnim momencie między drzewami i widział, jak ktoś nadepnął na ciało i z jakiegoś powodu po prostu wrócił z powrotem.
tl;dr: rodzice znajomej na pierwszej randce natknęli się na świeże ciało ofiary Teda Bundy'ego
oryginał:
https://www.reddit.com/r/AskReddit/comments/227hzo/hikers_and_backpackers_of_reddit_what_is_the/cgkbg37 (jak dotarliście aż tutaj to polecam nie przestawać, to moja ulubiona historia, bo definitywnie prawdziwa)
Razem ze znajomymi natknęliśmy się na jednej z pieszych wycieczek na młodą dziewczynę, która leżała twarzą w błocie. Miała obie nogi złamane i mnósto obtarć i obić. Nie miała przy sobie ani telefonu, ani wody, ani jedzenia, nic co mogłoby dać jej trochę ciepła. Jej przyjaciółka była martwa.
Krótkie wprowadzenie - razem z dwójką znajomych wspinaliśmy się na całkiem popularny punkt w naszej okolicy. To 45-metrowy wodospad, na który wchodzi się jakieś 45 minut pod górę.
Zdecydowaliśmy się wspinać po skałach na dole wodospadu. To nie jest główny szlak i niewielu wspinaczy się tutaj zapuszcza.
Kiedy ją znaleźliśmy, oczywiście zadzwoniliśmy na 911 i pomogliśmy jej w każdy sposób, jaki mogliśmy. W końcu przyleciał helikopter i zabrał ją do szpitala.
Okazało się, że dziewczyna z koleżanką wspinali się dzień wcześniej i odpadli od wodospadu. Jej znajoma chciała udać się po pomoc, ale niestety zmarła niecałe sto metrów dalej, więc nikt nie wiedział, że nawet tam jest.
To cud, że wciąż żyła kiedy ją znaleźliśmy i nawet sobie nie wyobrażam przez co przechodziła przez te 20 godzin.
Artykuł:
//www.vcstar.com/news/2014/mar/18/1-hiker-dead-1-rescued-on-santa-barbara-trail/?outdoors=1
Zdjęcia z akcji ratunkowej:
//imgur.com/8bXmzIu //imgur.com/AD00hAj
Zanim ją znaleźliśmy robiliśmy zdjęcia w okolicy, gdzie leżała ta dziewczyna i nawet jej nie zauważyliśmy, a widać ją w tle.
//i.imgur.com/P16GDBw.jpg //i.imgur.com/6cOMxfH.jpg
Komentarze (618)
najlepsze
1. Moja babcia miała 5ro rodzeństwa. Były 3y siostry razem z nią i 3ech braci. Mieszkali na obrzeżach Kalisza w niewielkim domu z rodzicami. Dom jest skonstruowany tak, że wszystkie pomieszczenia są przechodnie i ma 2 wejścia. Jedno wejście prowadzi prosto do kuchni i na strych, potem jest jadalnia, sypialnia, łazienka i druga sypialnia. Nie wiem, jak oni się tam mieścili wszyscy. Analogicznie wchodząc przez drugie drzwi, wchodzi się od strony drugiej sypialni i wychodzi kuchnią.
Jak byłam mała to często jeździłam tam na wakacje i wchodziłam na strych, który zawsze był nagrzany, stały na nim jakieś graty, suszyło się pachnące krochmalem pranie, a stare deski skrzypiały przy każdym kroku. Zapach tego strychu pamiętam do dziś.
Moja
Wakacje. Miałem wtedy chyba 15 lat. Ojciec budował dla nas dom, więc w moich obowiązkach znalazło się pomaganie przy budowie. Przerzucaliśmy z bratem cegły z miejsca na miejsce i to właśnie wtedy miałem dziwną halucynacje. Wydawało mi się, że ktoś stoi dwa lub trzy metry ode mnie i się na mnie patrzy. W miejscu w którym wyczuwałem obecność nie było jednak nikogo. Cholernie dziwne uczucie. Jesteś na 100% przekonany, że
@Zupeuny: Hameryka, panie.
Komentarz usunięty przez moderatora
1) Historia z Lodzi w wakacje 3 lata temu. Wracalem po imprezie do domu okolo 3 w nocy. Ide sobie a tu nagle z kamienicy wylatuje koles z pila lancuchowa. Ja obsrany, pol kg w gaciach juz uciekam na druga strone ulicy, a ten typ poprostu przebiegl kolo mnie i dalej biegl. Widzialem jak biegnie jeszcze z 300m i skrecil. Nigdy nie zapomne tego wyrazu #!$%@? na
3) przypomnialem sobie jeszcze jedna historie. Pod
Nie będę opowiadał cudzych historii bo za nie nie ręczę.
Mogę tylko dwie rzeczy z włsnego doświadczenia opowiedzieć.
Mieszkam na wsi, dom piętrowy kwadraciak typu lata 70-80 ubiegłego wieku. Sypialnia na piętrze.
Nie to nie był paraliż senny, bo byłem jakby świadomy i a już na pewno mogłem się ruszać i mówić (budziłem brata szturchając go ręką).
Jest jeszcze jedna kategoria "odchyłów" w czasie snu:
1. Ataki paniki w czasie snu... Czasami zdarza się ludziom np. podczas gorączkowania w