Coś w tym jest. Jak na osiedlu, przy którym pracuję wieczorami przechadza się "ochrona", to się zastanawiam, czy nie wyjść i nie pomóc, bo to stare jakieś takie. A widząc przechadzające się tamtędy mobilne imprezy piesze wątpię, żeby tenże pan "ochroniasz" coś zrobił.
Jest jeszcze jedna kwestia. Od takiego ochroniarza może zależeć bezpieczeństwo partnera. I komu taki dziadek pomoże? Kiedyś istniała taka instytucja jak "stróż" i ewentualnie "dozorca". Dziś takie etaty są passe. Taki stróż może sobie siedzieć w stróżówce i w razie czego wezwać Policję, lub prawdziwą ochronę. Bo ochrona, ma chronić i interweniować, a nie dziadek na emeryturze.
Komentarze (2)
najlepsze
Przykre, niestety.
Wulgarnie i chamsko napisane, ale sens popieram.