Jest to troche ryzykowne, ale za to jaki maly potem bedzie mial szacun do taty i wspomnial cale zycie ze mu tata dawal juz za malego jezdzic harleyem... Moim zdaniem zdecydowanie warto zaryzykowac troche.
Droga prosta, gładka, moto na w miarę niskich obrotach, po obu stronach pola/łąki, zero rowów - w sumie gdy ojciec puścił kierownicę moto szło jak po sznurku.
Nie widzę tu żadnego zagrożenia - bardzo dobrze, że uczy w ten sposób jak jeździć. Lepsze to, niż niekontrolowane przejazdy "pożyczonym" bez wiedzy ojca motocyklem w przyszłości.
To samo prowadzenie auta - w USA ojciec uczy dzieciaka od najmłodszych lat, by ten gdy już dorośnie
@Scorpio412: Nie kontrolował. Samym balansem nawet łuku by nie pokonał. Jeden fałszywy ruch kierownicą w wykonaniu młodego i masa ojca niczego by nie zmieniła.
To już sześciolatków rekrutują do aniołów piekieł? Strzelać też już pewnie umie. A w Europie gender srender- grzyweczki na oczach i kolorowe torebeczki w poprzek. Tfu.
Ja tak jeździłem, potem z czasem sam zacząłem utrzymywać równowagę, potem już sam jeździłem, a potem mój stary musiał zapłacić grzywnę, ze nie dopilnowanie dziecka i spowodowanie kolizji drogowej.
@arek92: Z dziadkiem tak jezdzilem. Pierwsze wspomnienia, ktore mam z nim to wlasnie na czerwonej Jawce jak trzymalem sie zimnej od pedu powietrza kierownicy. Sam raczej nie prowadzilem z racji tego, ze mialem 4-5 lat ale juz wtedy polknalem bakcyla. Kilka lat pozniej po paru lekcjach od dziadka puszczal mnie samego na pierwsze przygody :)
Komentarze (16)
najlepsze
Nie widzę tu żadnego zagrożenia - bardzo dobrze, że uczy w ten sposób jak jeździć. Lepsze to, niż niekontrolowane przejazdy "pożyczonym" bez wiedzy ojca motocyklem w przyszłości.
To samo prowadzenie auta - w USA ojciec uczy dzieciaka od najmłodszych lat, by ten gdy już dorośnie
Do dzis sie dziwie ile musiał miec do mnie zaufania, ja pewnie w przyszłości swoim dzieciom na to nie pozwole ze strachu ;(