Cześć!
To mój pierwszy wykop, w sumie nie jest to wybitna sytuacja ale pewnie kilku osobom przyda się garść informacji na temat tego, jak ubezpieczyciele na wszystkie sposoby starają się nas wydmuchać.
TL;DR jest na końcu
W lipcu ubiegłego roku, tuż przed wyjazdem na wakacje ( jechałem tylko załadować bagaże i miałem ruszać ), miałem nieciekawą sytuację na drodze. Jechałem prawym pasem, lewym jechał duży samochód ciężarowy, który w pewnym momencie zaczął zjeżdżać na mnie. Zacząłem hamować jednak zahaczył mnie naczepą i zepchnął na pobocze. W sumie było w tym trochę farta, bo wysoki krawężnik mnie zatrzymał, gdybym na niego wskoczył miałbym niezbyt przyjemne spotkanie z latarnią.
W każdym razie gościu zrył mi bok i pojechał dalej, szybko się otrząsnąłem i zacząłem gnać za ciężarówką, którą udało mi się dogonić i wyprzedzić dopiero około 6 km dalej. W międzyczasie zadzwoniłem na policję.
Gdy facet się już zatrzymał, uświadomiłem go jak wielkim jest &%&& oraz %%#&&*, a on zaparł się, że to nie on i żebym sobie dzwonił po władze. Czekaliśmy tak z 45 minut, gdy już się pojawili od razu powiedzieli, że to wina kierowcy "TIRa". Spisali papierki, wypisali mandat i pojechałem, lekko zły bo właśnie miałem być w drodze na wakacje.
Podsumowując- cały bok załatwiony, zderzak przód, błotnik przód, drzwi kierowca, drzwi pasażer, mały kierunkowskaz na błotniku, błotnik tył, lekko zderzak tył, a gratis lusterko w drobny mak, wgnieciony słupek A, bonusowo dwa przednie alusy zryte, jedna od krawężnika, druga od naczepy.
Zadzwoniłem do ubezpieczalni ciężarówki, którą okazało się PZU i podświadomie już czułem, że będą problemy. Udało mi się umówić na drugi dzień, więc wyjazd opóźnił się się tylko o 24h. Szybko zorganizowałem lusterko, które założyłem zaraz po oględzinach rzeczoznawcy PZU, który swoją robotę wybitnie wykonał na "odpierz się". Fotki robił sprzętem typu kompakt z zeszłego dziesięciolecia, nie sprawdzał nawet czy coś widać, nie przykładał miarek, nic nie analizował.
Pojechałem na wakacje, wróciłem i przyszła wycena. W sumie nie była ona wybitnie oszukańcza ale coś mi się za mało wydawało. Auto chciałem doprowadzić do stanu sprzed kolizji bo to takie moje oczko w głowie. W każdym razie na papierze widniało 4500 zł brutto.
Udałem się do rzeczoznawcy indywidualnego, który pomierzył wszystko, porobił dokładne fotosy i na podstawie jego wyceny wyszło 8800. Okazało się, że ubezpieczyciel oferuje mi zaniżone stawki roboczogodzin, zaniżone stawki materiałów oraz zamienniki części lakierowanych.
Kazałem uprawomocnić opinię rzeczoznawcy co kosztowało mnie 600 zł. Całość postanowiłem wysłać z kancelarii adwokackiej z pieczątką adwokata.
PZU się wypięło i kazało cieszyć z tego co mi aktualnie oferują. Postanowiłem, że skoro powiedziałem A to muszę powiedzieć B.
Postanowiłem zapłacić koszta sądowe, adwokata i złożyć sprawę do sądu. Papuga, stwierdził, że nie ma o czym gadać, że skoro jest oficjalny papier od jakiegoś wysoko postawionego inżyniera( chyba z łodzi ) , to sprawa jest wygrana i nie mam czym się martwić.
Tutaj sprawa się urywa ale nie mam żadnych obaw o to, że marnuję pieniądze. Aktualnie sprawa może potrwać trochę czasu, jednak zależy to od uporu drugiej strony.
Dodam tylko, że mam za sobą podobną sytuację. Ubezpieczyciel oferował mi 2400zł brutto(!) za uszkodzenie tyłu auta. Dzwoniłem, tłumaczyłem, że w ogóle nie uwzględniono plastikowej blendy oraz uszkodzenia klapy bagażnika. Zapierali się dwa miesiące, pytałem, prosiłem żeby jeszcze raz przyjechali na oględziny ale mieli mnie w nosie. Sprawę załatwił list wysłany przeze mnie z kancelarii adwokackiej. W ciągu dwóch tygodni otrzymałem pismo, że ponownie przeanalizowano sprawę i proponują mi 3800zł netto, nie pamiętam ile to brutto teraz wychodzi. W każdym razie sprawa wydawała się zamknięta, wystarczył mały impuls.
Jeżeli ktoś ma podobne problemy to piszcie, może będę mógł coś podpowiedzieć bo parę innych "mniejszych" afer drogowych już miałem.
Trzymajcie się!
TL;DR
Uszkodzili mi auto, wypłacili za mało i sprawa musiała trafić do sądu.
Komentarze (9)
najlepsze
swojego czasu pracowałem właśnie w PZU na infolinii status szkody więc dobrze znam temat o którym mówisz i pewnie dzwoniąc do nich użerałeś się z takimi ludźmi jak ja.
Moim zdaniem zbyt pochopnie od razu postąpiłeś idąc z tym do sądu. Kiedy pracowałem to dziennie rozwiązywałem baaardzo dużo takich spraw jak Twoja. Żeby trochę rozjaśnić temat to przedstawie w jaki sposób można rozliczać szkodę:
1. Przyjmujesz kwotę wyznaczoną przez ubezpieczyciela- na
Ja kiedyś przyjąłem kwotę bezsporną i nigdy więcej. U lakiernika okazało się, że muszę dopłacić do tego co mi przelali.