@Deaco: nie wiem ile w stanach autem jeździłem, ale jak dla mnie nie znasz chyba realiów. Tam są inne przepisy, jeździ sie zdecydowanie wolniej, łatwiej, nie ma zasady prawej ręki, nie ma znaków bez opisu itp.
@alfredbuzdygan: Jak najbardziej obowiązuje - na czas trwania wizy. Międzynarodowego nawet nie trzeba mieć. Problem tylko w tym że jak ktoś mieszka w USA na stałe, to prawo jazdy pełni rolę dowodu osobistego, a do tego potrzebne jest już amerykańskie.
@IdzieGrzesPrzezWies: Na międzynarodowym można jeździź tylko przez ograniczony czas, później i tak musisz wyrobić stanowe prawo jazdy. Są stany, które akceptują przez jakiś czas polskie prawko, ale są też stany, które nie honorują dokumentu z Polski i trzeba od razu wyrabiac stanowe.
Niech opisze jeszcze jak wyglądają drogi w usa i jak tam się jeździ bo zaraz niektórzy powiedzą, że w Polsce mamy przerost formalizmu i jakieś drakońskie wymagania.
A co to k!%@A ma do rzeczy? Normalność (tam) vs p!@!@#@ony absurd nazywany przez tutejszych kosmitów normalnością.
Kosmitom wyjaśniam, że prawo jazdy w normalności to dokument potwierdzający, że się przyszły kierowca zapoznał z "terms & conditions" używania publicznych dróg. A w pop!@!@#@onej Bolandzie p!@!@#@ona łacha, potwierdzenie, że kolejny frajer (znaczy się obywatel) został odpowiednio przeczołgany przez system, albo rezolutnie dał w łapkę.
Ok, łapię Twój punkt widzenia, masz rację - w Polsce jeździ się dużo trudniej niż w USA. Pewnie dużo trudniej niż gdziekolwiek na zachód stąd. Ale powiedz, czy tak absurdalnie utrudniony egzamin na prawo jazdy w czymkolwiek u nas pomaga? Np zacznijmy od ceny.
Ok, próbuję sobie wyobrazić jakie możemy znaleźć w tym plusy. Powiedzmy - mamy tak fatalną infrastrukturę, więc może wysokie ceny prawek sprawią, że będzie mniej kierowców,
Komentarze (153)
najlepsze
[http://olawusa.blox.pl/2010/11/prawo-jazdy.html]
Komentarz usunięty przez moderatora
A co to k!%@A ma do rzeczy? Normalność (tam) vs p!@!@#@ony absurd nazywany przez tutejszych kosmitów normalnością.
Kosmitom wyjaśniam, że prawo jazdy w normalności to dokument potwierdzający, że się przyszły kierowca zapoznał z "terms & conditions" używania publicznych dróg. A w pop!@!@#@onej Bolandzie p!@!@#@ona łacha, potwierdzenie, że kolejny frajer (znaczy się obywatel) został odpowiednio przeczołgany przez system, albo rezolutnie dał w łapkę.
Ok, łapię Twój punkt widzenia, masz rację - w Polsce jeździ się dużo trudniej niż w USA. Pewnie dużo trudniej niż gdziekolwiek na zachód stąd. Ale powiedz, czy tak absurdalnie utrudniony egzamin na prawo jazdy w czymkolwiek u nas pomaga? Np zacznijmy od ceny.
Ok, próbuję sobie wyobrazić jakie możemy znaleźć w tym plusy. Powiedzmy - mamy tak fatalną infrastrukturę, więc może wysokie ceny prawek sprawią, że będzie mniej kierowców,