O co naprawdę chodzi w Matriksie, czyli dlaczego część druga i trzecia nie jest taka zła.
Jest trochę czytania, ale dla osób lubiących trylogię lub jej część pierwszą będzie to lektura jak sądzę interesująca. Oparte na komentarzu z
Reddit z moją własną interpretacją.
Oczywiście uprzedzam proforma: będą same spoilery. No to jedziemy.
- Wojna ludzi z maszynami, maszyny czerpią energię z paneli słonecznych, ludzie zaczerniają niebo nuklearnymi eksplozjami, ostatecznie przegrywają i zostają źródłem energii maszyn. (Na marginesie, z pewnego punktu widzenia to ludzie w filmie są tymi złymi. Stworzyli inteligentne istoty, zniewolili je a następnie gdy tamte chciały się wyzwolić, próbowali je zniszczyć. Był czas, kiedy maszyny chciały zawrzeć pokój, ale ludzie odmówili - jest o tym mowa w Animatriksie. Gdyby maszyny nie wyglądały jak połączenie wężów z karaluchami, a np. jak małe słodkie szczeniaczki, odbiór wydarzeń w filmie byłby zapewne zupełnie inny.)
- Architekt ma za zadanie stworzenie symulacji, aby ludzie podłączeni do Matriksa nie ześwirowali z braku bodźców (//pl.wikipedia.org/wiki/Deprywacja_sensoryczna). Na początku stworzył raj. Jednakże znudzeni rajskim życiem ludzie wyczuwali, że to nie jest rzeczywistość i masowo odrzucali symulację. Poproszono Architekta o interwencję.
- Architekt zaproponował więc piekło. Zgodnie z (ludzkimi) oczekiwaniami, podopieczni Matriksa również i tym razem odrzucali symulację.
- Maszyny stwierdziły, co oczywiste, symulacjom Architekta czegoś brakuje. Do projektu został dołączony program odpowiedzialny za analizę ludzkich zachowań, Wyrocznia.
- Wyrocznia stwierdziła, że ludzie nie lubią jeść na śniadanie, obiad i kolację pysznych lodów czekoladowych (raj), nie lubią też przesady w drugą stronę. Potrzebują nieco goryczy, kwaśności, pikanterii oraz słodyczy, ale w ograniczonych dawkach. Zaproponowała symulację Ziemi z końca XX wieku.
- Odsetek ludzi odrzucających Matriksa zmalał, jednak nie zniknął. Pojawił się problem co robić z odszczepieńcami. Zrodził się pomysł, aby zgromadzić ich w jednym miejscu (Zion), żeby się nie rozleźli po planecie jak karaluchy i co jakiś czas eksterminować, zanim staną się zagrożeniem. W międzyczasie maszyny nie pchają się do Zionu, a więc ludzie poczują się tam pewnie.
- Tylko jak przekonać ludzi, aby sami weszli w pułapkę? Hmm... spójrzmy w ludzką historię, myślą maszyny. Patrzą i widzą największą siłę napędową w historii człowieka: legendy, mity i religie. Wyrocznia obiecuje więc odszczepieńcom, że pewnego dnia przyjdzie "bóg", czyli wybraniec, z jego lataniem i naginaniem Matriksa. Gdy on się pojawia, ludzie, w tym sam wybraniec, jedzą jej z ręki, bo jest po ich stronie i przepowiedziała przyjście mesjasza.
- Wyrocznia przepowiada wybrańcowi, że będzie wybrańcem, mówi mu o tym, że Matrix nic mu zrobić nie może, po czym puszcza esemesa do Architekta z poleceniem komu dać supermeńskie moce. Pod koniec zabawy wybraniec trafia do Architekta, zostaje zmuszony do wyboru 22-ch (czy iluś tam, nie pamiętam) osób z Matriksa na założenie nowego Zionu, stary Zion zostaje zniszczony i zabawa zaczyna się od nowa.
- Po pięciu cyklach Wyrocznia dochodzi do wniosku, że maszyny zyskałyby na pokojowej koegzystencji. Wielu ludziom nie podoba się realny świat i ci chcieliby wrócić do Matriksa lub wejść do niego, jeśli zostali urodzeni w sposób naturalny. Dostrzegła także w ludziach duży potencjał konformizmu, czyli przyzwyczajenia do tego, co jest. Innymi słowy nawet wiedząc o życiu wewnątrz symulacji, pozostaliby w niej. Zresztą jak sądzę wystarczyłoby im pokazać jak przebiega proces powrotu do realnego świata (rekonwalescencja Neo po odłączeniu), aby większości odechciało się opuszczać Matrix.
- Wyrocznia to ekspertka od zachowań ludzkich, dlatego podochodziła do tych wszystkich wniosków. Ma ona pewien wpływ na symulację tworzoną przez Architekta, ale nic więcej. Do przeprowadzenia rewolucji w prawdziwym świecie ma zbyt małą władzę i maszyny po prostu by nie uwierzyły w opłacalność tych zmian i obawiały się zagrożenia ze strony ludzi. Wobec tego Wyrocznia przygotowuje plan, który realizuje sama. Zaraża kod wybrańca swego rodzaju wirusem, zawartym w ciastku, którym częstuje Neo podczas pierwszej wizyty. Wirus przechodzi później na agenta Smitha, pozwalając mu się replikować zastępując ludzi i programy żyjące w Matriksie. Warto także zauważyć, że podobną technikę wykorzystuje Merovingian, aby uwieść urokliwą blondynkę - zaraża jej ciastko kodem wywołującym super-chuć. (Teraz już wiecie, dlaczego ludzie woleliby pozostać w Matriksie? ;) ) Agent Smith się replikuje.
- Neo spotyka wyrocznię po raz drugi i wyskakuje z tekstami, które przyprawiają ją o duchowy facepalm, typu że doszedł do wniosku, iż ona jest programem. Rozmowa się dłuży, bo jedyną jej treścią jest przekazanie Neo informacji o kluczniku, jednak szczęśliwie dla Wyroczni Neo podczas spotkania wykonuje tę jedną, jedyną rzecz, na której Wyroczni zależy, czyli żre tego cukierka z kolejnym wirusem. Z wirusem, który zniszczy Smitha.
- Wobec tego wydarzenia związane ze spotkaniem z Merovingiem to po prostu szopka odstawiona na żądanie Architekta i Wyroczni. Pamiętajcie, że każdy poprzedni wybraniec docierał do Architekta, a więc zdobywał klucznika.
- Gdy agent Smith pochłania wyrocznię, widzi tylko to, co ona chce mu pokazać. A więc, że posiądzie Matriksa. Stąd jego euforia.
- W międzyczasie Neo odkrywa w sobie magię, która pozwala mu na niszczenie maszyn w prawdziwym świecie. Równie dobrze mógłby w ich kierunku wystawiać gołą dupę zamiast ręki, bo maszyny są zaprogramowane tak, aby dezaktywowały się zbliżając do wybrańca - zabijając go nie spełniłby on swojej roli w Matriksie.
- Wyrocznia wie, że Neo jest zakochany i przewiduje jego zachowanie pod koniec rozmowy z Architektem.
- Superszef maszyn w rozmowie z Neo manipuluje nim, aby zmotywować go do prawdziwej walki. Ważne było, aby Smith uwierzył w intencje Neo, inaczej mógłby nabrać podejrzeń i go nie wchłonąć. Neo oczywiście wierzy w swoje supermoce i możliwość wygranej ze Smithem, ale kilka słów zachęty ze strony Superszefa nie zaszkodziło - kolejny detal planu Wyroczni, która postawiła Superszefa w sytuacji bez innego wyjścia.
- Stąd słowa Architekta kierowane ku Wyroczni na końcu filmu, że prowadziła niebezpieczną grę. //www.youtube.com/watch?v=5ozBRWmZuF4 [ENG]
Dziwię się, że taki scenariusz nie został mocniej zasugerowany przez twórców trylogii. Wystarczyłoby przedłużyć nieco rozmowę z powyższego linka pomiędzy Wyrocznią a Architektem, odkrywając nieco tajemnicy tego, co działo się naprawdę. Wtedy zapewne wielu kontestatorów drugiej i trzeciej części trylogii miałoby o czym myśleć.
Oczywiście nie ma pewności, czy taki był prawdziwy zamysł braci (aktualnie: rodzeństwa) Wachowskich, czy może jest to dorabianie idei na siłę, ale przyznać trzeba, że taki scenariusz wydarzeń trzyma się kupy. Nie znalazłem żadnych ich wypowiedzi na ten temat, ale gdyby jakieś były, chętnie się zapoznam.
Swoją drogą jak to miło odświeżyć sobie spojrzenie na tego klasyka kina, czego i Wam wszystkim życzę. To co, maraton Matriksa w ten weekend? :)
Komentarze (210)
najlepsze
1) cała idea wykorzystywania ludzi jako źródeł energii jest błędna, bo nie da się oszukać zasady zachowania energii - ciało człowieka nie wyprodukuje więcej energii niż się mu dostrarczy, więc "farmy bateryjek" są zupełnie bez sensu. Gdyby maszyny wygrały wojnę to ludzie nie byliby im do niczego potrzebni - mogli by ich po prostu wyeksterminowac zamiast bawić sie w takie
Ad.1.
Czy przypadkiem zasada zachowania energii nie sprawia właśnie, ze nie istnieje perpetuum mobile? Zawsze energia wyjściową będzie mniejsza niż ta, która włożyliśmy, z powodu strat. Jak mamy elektrownie węglową to musimy wciąż dowalac tego węgla, a i tak jego potencjał energetyczny nie jest w pełni wykorzystany, bo część energii marnuje sie chociażby w postaci światła. No i
Ty szatanie jeden
@cacum3: jeden z nich zmienił sobie płeć. Są teraz rodzeństwem Wachowskich.
@Altar:
Polecam do poczytania Kongres futurologiczny Lema.
Tam mamy właśnie do czynienia z "cebulą".
Z resztą mój ojciec po pierwszym zobaczeniu Matrixa stwierdził "eee Lem to już dawno temu wymyślił".
Moment, przecież Neo przeniósł się podczas tej walki w realu do Matrixa nie używając fizycznego łącza, na samym początku części 3 jest o tym wyraźnie powiedziane, że ma fale mózgowe jak by był podpięty, a znajdował się w świecie Kolejarza (czy jak mu tam było...)
To, że stracił oczy i mimo to
Ja uważam, że głupotą byłoby gdyby każdy człowiek pochodzący z Matrixa nie miał zaimplementowanej możliwości wpływu na psychikę/mózg przez maszyny - choćby przez wspomniane "cookies" od Wyroczni. Powiedzmy, że Wybraniec miał jako jedyny bądź jeden z niewielu aktywny tryb wi-fi, w końcu mózg też odbiera/generuje fale >elektromagnetyczne<(edycja), istnieją dywagacje, że przy zaawansowanej technice redukcji szumów i zakłóceń pochodzących z naszego ciała, można by zrobić EEG
@North_Pole:
EKG nie musiałoby działać na odległość. Przecież Neo wciąż miał swoje wszczepki na kończynach, tułowiu i... głowie. To przez tą wszczepkę-złącze w głowie łączono się z Matrixem. Co za problem umieścić tam nadajnik bezprzewodowy? Najtrudniej jest odczytać w sensowny sposób dane z mózgu -- to, czy potem puszcza się je po kablu, czy przez powietrze, to już pikuś.
od braci MICKIEWICZ ?