I w takiej sytuacji sprawdzam czy wszyscy cali, wychodzę z samochodu, biorę z bagażnika małą siekierkę, i ruszam 'porozmawiać' z kierowcą tego złomu na kołach, któremu to koła odpadły. Ostatni raz to będzie jak wsiądzie do niesprawnego samochodu. A gdyby ktoś bliski w takim wypadku ucierpiał mocno, to nawet nie dyskutuję tylko wyciągam barana z kabiny, i wypadałoby mu odrąbać prawą dłoń co najmniej. Żeby więcej nawet taczką nie pojechał.
Komentarze (89)
najlepsze