[poniżej wersja tl;dr] [uwaga, słowa niecenzuralne]
Tak więc... sezon na wahadła się najwyraźniej skończył bo ludzi tak mało, że niektóre firmy mają autobusy na parkingu stojące przez okres liczony w tygodniach. Ja też nie mam co szukać na razie w autobusach, choćby dlatego, że... trochę mi to zbrzydło. Wracam do warsztatu, naprawiać samochody :)
Czemu wybrałem ten zawód? Bo lubię jeździć, lubię podróżować. Samochody to moja pasja i choć osobiście wolę mniejsze gabaryty, to te duże mnie nie przerażają aż tak bardzo. Najbardziej lubię tory wyścigowe, a marzeniem jest udział w Baja 1000. Podczas jazdy się boję czasem, że przy zakręcie mnie przewali na bok, jak temu rodakowi w Niemczech, co gwałtownie skręcił na Ausfahrt (najdłuższa wieś w DE), ale to wynik jeszcze stosunkowo małego obycia z 24tonami..
No, ale obiecałem coś napisać na temat pracy jako
kierowca autokaru na trasach Bułgaria, Czarnogóra i Chorwacja. Na Włochy nie zdążyłem pojechać, ale może będzie jeszcze coś do Grecji - nie wiem.
Trafiłem do takiej firmy w pewnym sensie po znajomości i przyznam szczerze - naprawdę ciężko jest gdziekolwiek się dostać jak nie przez znajomości. Wiele firm ma swoich ulubionych kierowców i to jest na tyle niewielki świat, ze driverzy z Wrocławia znają się z tymi z Gdańska (ale lepiej z tymi z Krakowa czy Warszawy - bo na południu, inny profil jazdy spowodowany czasem pracy kierowców). Zarobić można 150-200zł za dzień jazdy, zależnie od tego jaki się ma staż i zalezy też od tego, jaki jest cel jazdy.
Wiele firm odwiedziłem, często bezskutecznie. A tu, naraz się okazuje, że znajomy znajomego ma bliski kontakt z kimśtam, kto prowadzi jakąś dużą firmę przewozową...
Prawie zawsze jeździ się na 3ech kierowców, czyli najpierw jeden, w jednoosobowej obsadzie, jako dowoziciel, a dwóch już w dwuosobowym składzie. Wynika to z przepisów itd. Jak ktoś będzie chciał, to opiszę więcej kwestie prawne.
BUŁGARIA
Jest to jedno z bardziej męczących wahadeł i też jest też lepiej płatne, bo można dostać 180-240zł za dzień jazdy. Trasa: Węgry-Rumunia-Bułgaria. Są dwie trasy: w okolice Varny (A) i do Sozopola (B).
(A) dokładniej: (jadąc z Krakowa/Katowic)
Korbielów/Chyżne > Donovaly > Zvolen (c) > Šahy (granica SK/H, postój na obiad') > Budapest > Szeged/Szolnok'' (gr H/RO) > Makó > Arad/Oradea'' > Timisoara/Deva'' > Craiova/Pitesti'' > Ruse (gr RO/BG) > Szumen > Warna > Złote Piaski
(B) dokładniej:
Korbielów/Chyżne > Donovaly > Zvolen (c) > Šahy (granica SK/H, postój na obiad') > Budapest > Szeged > Subotica'''' > Novi Sad > Belgrad > Sofia > Plovdiv > Burgas > Sozopol
Obie trasy zajmują jakieś 26-30h nieustannej jazdy (nieraz na odcięciu), a wiele też zależy od trasy,
pokaż spoiler ') polecam Route 77 i panią Marię Ballovą, która jest przychylna kierowcom (jedzenie za darmo, nawet jeśli ludzie nic nie zamawiają, oferta obiadowa nie za bogata, ale jest zupa, woda/napój, obiadek i kawa) i zna trochę polskiego. Są jeszcze dwa inne bary, jak "Babki" i "Widelce" (nazwy potoczne), ale w pierwszym jedzenie nie jest najlepsze i kręcą nosem na kierowców, a na Widelcach są płatne kible i wysokie ceny obiadów (mimo, że wybór duży i obok ogródek z drobiem). Tak więc... wybór oczywisty ;)
pokaż spoiler '') Niezalecana droga, chyba, że ktoś chce się szybko pozbyć autobusu, bo kilka przejazdów przez te góry i autobus nie ma zawieszenia. Albo jeśli biuo podróży próbuje gdzieś przyciąć koszta...
pokaż spoiler ''') zależy od kierowcy i tego czy woli jechać, odpowiednio, autostradą (tak! Rumunia ma autobahny!) czy trasą sprawdzoną.
pokaż spoiler '''') Serbowie są cholernie cięci, jesli chodzi o granice. Nieraz można i tam 8h spędzić, bo... tak. Because fuck you, thats why.
pokaż spoiler (c) - jak będziecie wjeżdżać do Zvolenia, to zwróćcie uwagę na osiedle cygańskie, w okolicy krzyżuje się most z Banskiej Bystricy, rzeka i tory kolejowe.
Coolstory.
- Jechaliśmy przez Oradeę, bo jakieś biuro sobie chciało skrócić trasę o 40km, by mniej przewoźnikowi płacić. I tak nas przetłukło, że kolega stwierdził, że jak mało kiedy zmęczył się jazdą jak wtedy. Dziury, zawijasy, tiry, przeszkody, uskoki, zbocza, noc, pośpiech. To graniczna mieszanka dla wytrzymałości organizmu. Niewprawiony kierowca odpadłby po 4h jazdy i musiał robić dłuugą przerwę, nawet jak jedzie osobówką. Bądźmy szczerzy - pierwszy lepszy autobusowy driver jest lepszy od pierwszego lepszego kierowcy osobówki ;) Nie żebym sobie słodził, bo mnie jeszcze bardzo dużo brakuje do miana "Dobry kierowca", ale znam takich, których umiejętności powodują u mnie opad kopary. A inni zmuszają do jazdy na pajączka.
- Przejeżdżając przez Rumunię w okolicy Sibiu dostaliśmy strzała w szybę. Jakieś dzieciaki się najwyraźniej bawiły i rzuciły czymś ciężkim (butelka, kamień) w szybę i huk był taki, że kolega miał nogi z waty, a szkło poleciało do 4tego rzędu siedzeń. Cóż, z tą szybą dojechaliśmy do celu i na powrót. Na miejscu dowiedzieliśmy się, ze jesteśmy trzecimi, którzy dostali po szybie w przeciągu trzech dni. Mówią, że to fatum, ale ja tam przesądny nie jestem. Po prostu rozbijane szkło ma przyjemny dźwięk :P No, a koszty? Ubezpieczyciel płaci 8tys zł, przednia szyba jest osobno ubezpieczana.
Ciekawostki.
- A propos Sibiu. Stamtąd jeździ regularna linia firmy Atlassib z przyczepkami. Żartujemy sobie, że tylu Rumunów tam jeździ z tyloma bagażami, ze chyba je przyspawali do pojazdu.
- Jakie auto kojarzy się najbardziej z Rumunią? Oczywiście Dacia. Tak, nieudana przeróbka nieudanego Renault 12. Ten pojazd występuje tam w każdych ilościach i każdych wersjach. Coś jak u nas duże Fiaty (vide Fiat 124) czy Polonezy. Czyli spotkać można sedany, kombi, kingcab (tak jak u nas Poldek Truck), wersje odmłodzone (nasz Polonez Caro), wersje wizualnie zbliżone do kolejnego, już dużo bardziej udanego modelu Dacii - Logana i duże ilości wspomnianego modelu. A, jakby komuś brakowało części do BMW 3er, to śmiało niech jedzie do Rumunów, tego tam jest na pęczki.
Co warto kupić w Bułgarii?
- kosmetyki (są tanie), np z róży - dla dziewczyny/kochanki/żony/mamy.
- wino Kadarka, Menada i inne lokalne. Są dużo lepsze niż jakiekolwiek u nas kupowane pod tą samą nazwą. Dominują wina wytrawne.
- podobno rakija jest warta uwagi, ale jeśli już ją kupować, to od tych, co prywatnie ją pędzą - lepsza od masówki.
- owoce, jak np brzoskwinie, arbuzy. Są bardzo smaczne, soczyste i DUuuuuŻE :P
Jedzenie nie jest najwyższych lotów, choć mnie nie wadzi. Lepiej pójść do restauracji lub zjeść coś na Węgrzech...
CZARNOGÓRA
Piękny kraj, bardzo górzysty i tym właśnie oszałamiający. Trasa jest tylko troszkę mniej wymagająca od tej na Bułgarię, czas przejazdu podobny, a mimo to - mniej płatny! Zależnie od stażu: 160-200zł za dzień jazdy.
Nasz cel to był Ulcinj.
A jechaliśmy trasą do pewnego momentu zbliżoną do bułgarskiej, a są podobno łatwiejsze - wiele zależy od biura podróży i tego, dokąd się ludzi rozwozi.
Moja trasa:
>...>...> Szeged/Tompa' > Belgrad > Gornji Milanovac > Prijepole > Podgorica > Bar > Ulcinj
pokaż spoiler ') jak wiesz, że Szeged będzie zatkany jak dupa więziennego cwela o poranku, to jedzie się na Tompę, skręcając za Kecskemetem. Autobus przejedzie, prawie pusto. Zapłacisz za to jednak wolniejszą jazdą i... trochę telepie. Jakby sobie chwycić przyrodzenie tak, jak dziadek z Parkinsonem z pewnego znanego kawału, to efekt będzie ten sam. Jak ktoś ma kogoś do pary, to wystarczy się na sobie położyć, efekt przyjdzie sam. Za granicą zaś wyjeżdża się na autostradę w bardzo dziwnym miejscu. W środku pola szeroka droga, żadnych znaków, ale zjazd jest, choć zarośnięty jak Azjatki. Wyjeżdża się na motorway przecinając ciągłą. Drogi jakby w ogóle nie było...
Autostrad w samej Czarnogórze nie ma, ale za to są widoki, w miarę dobre drogi i mnóóóstwo zawijasów, zakrętów i patelni. Jeśli ktoś jest fanem jazdy na wprost - niech pojedzie przez Dubrovnik. Wszystkich innych, a zwłaszcza fanów Colina Chapmana i jego flagowej firmy, zapraszam na ekscytującą podróż. Wierzcie, ze jazda autokarem tą drogą wymaga nie lada odwagi. Niektórzy się po prostu boją, bo widać skarpy. O pasażerach nie wspomnę. Wszystkim przed oczami pojawia się obraz Rumunów w autobusie spadających w przepaść i ich samych jadących ich torem. Dobrze, że nie oglądam telewizji...
Wylądowałem w hotelu Otrent. Polaków tam tylu, że gdyby zrobić pucz, to w kwadrans miasto jest nasze, do południa stolica, a na wieczór nazwy miast pozmieniane na polskie. Zresztą - język jest dość bliski naszemu, w końcu to rodzina języków słowiańskich, do których należy też bułgarski, słowacki, słoweński czy chorwacki.
Aż dziw, że z racji tej bliskości ktoś nie wpadł zrobić jednej, wielkiej Federacji Krajów Słowiańskich. Chociaż nie, czekaj...
Coolstory.
Brak. Nie licząc tego, że jeden z kolegów kierowców miał jakieś wonty, co podniosło mi skutecznie ciśnienie i nie mogłem zasnąć przed podróżą, ale obie kwestie są sprawą podrzędną i to są wyjątkowe dygresje i to jeszcze na polu personalnym...
pokaż spoiler Choć pewien ogólnik mógłbym zdradzić (właśnie zdradziłem jeden z aspektów tej dygresji), więc jakby ktoś chciał - opowiem conieco...
Ciekawostki.
- Motoryzacyjna. Każdy kraj postkomunistyczny ma swój flagowy model. U nas są duże Fiaty, Poldki, Kaszle. U Rumunów - Dacie. A u Czarnogórców? Yugo. Tu wersji nadwoziowych jest dużo mniej, ale wersji od siebie nieodróżnialnych - wcale nie mniej. I tu się też historia powtarza, jak i u nas - produkuje się te samochody przez absurdalnie długi czas od czasu do czasu stosując zabieg mydlący oczy: facelifting. Następcy - brak. Na potęgę Zastav (są też wersje sedan i chyba nawet kombi...) i Renault 4. Gdzieniegdzie jakieś rodzynki w postaci Steyra Pucha czy Autobianchi. Ogólnie - złomnik pełną gębą. A właśnie - jakby ktoś przejeżdżał przez miejscowość Hokovce (Słowacja), to niechże cyknie jakąś zdrową ilość fotek pewnemu garażowi polowemu na jednym z wjazdów do miasteczka, chyba od strony miejscowości Dudince.
- Powiedz coś złego o Josifie Bros Tito, to masz 5 gwiazdek pościgu. Z miejsca.
- Domy są tam w dużej mierze niewykończone. Widać wystające kikuty stalowego wzmocnienia ścian nośnych. Komuś się wyda to znajome... Tak, zwłaszcza tym, którzy byli już w Grecji. Przypadek w zasadzie ten sam - regulacje podatkowe. Za dom niewykończony, tzn "nieoddany" nie płaci się przecież podatku. A ludzie i tak tam sobie żyją. Przecież to nie Polska, tu niedźwiedzie nie biegają po ulicach ;)
CHORWACJA
Jeśli ktoś jeszcze nie był w Splicie, to powinien to zmienić przy najbliższej okazji. Może tak pięknie jak w Czarnogórze nie jest, ale też imponująco. Grał ktoś z was w Test Drive Unlimited 2? No, to klimat podobny, gdy ustawi się grafikę na renderowanie obiektów (drzew) w najbliższej okolicy.
Mają piękną autostradę na całą długość kraju, ale podejrzewam, że jeszcze długo będą Niemcom za nią zwracać kredyty... To jedno z tych miejsc, gdzie także wybrałbym się Caterhamem lub Lotusem, oprócz wspomnianej Czarnogóry.
Sama trasa jest bardzo prosta. Jedziesz autostradą. Przez cały prawie czas ;)
Za długo tam nie byłem i jechałem tylko gościnnie, bo trasa jest na tyle szybka, że da się obrócić w dwa dni. Podobno warto odwiedzić Hvar i zamek na tej wyspie.
Chłodne opowieści bez przypisanej lokalizacji
- W kontekście jegomościa, co miał wonty i nie potrafi odmówić kobiecie, czyli adaptacji powiedzenia "suka nie da, pies nie weźmie": pojechali sobie na jakąś wycieczkę we dwóch. Ten drugi był dopiero wprawiany w tego typu zachowania, więc miał straszne wątpliwości. A że słaby miał umysł i słabą wolę, to podległ silniejszemu, który rozkazał mu przeruchać panienki, które wspomniany wcześniej jegomość przyprowadził - już mocniej podpite. Groźba: jak nie wydupczysz, to wracasz sam. No i wydupczył, a sumienie gryzło go jeszcze długi czas. Jeśli jest tu jakaś żona/dziewczyna kierowcy, to niech wie, że zdrady na trasach to nie jest norma. To jak z higieną u TIRowców. Jeden nie bedzie się mył przez tydzień i muchy posłużą za przekąski, a drugi co postój będzie o swój wygląd dbał. Wszystko zależy od człowieka i jaką ma moralność.
- Oczywiście, historii rzekomych podbojów tego kasanowy usłuchałem więcej i przyznam szczerze - większość brzmi na podkolorowane, jak np przegrzmocona na piątce (pięć siedzeń na tyle autokaru) pilotka w trakcie, gdy turyści zwiedzali sobie jakiś Schloss.
- Automatem jeździ się gorzej niż manualem. Nijak idzie wycelować z biegiem, których producenci napłodzili aż 12 (Bova Magiq), gdy w Mercedesie Tourismo jest ich 6. W ukochanym przez wykop Solarisie jest 8 i... jest to sprzęt robiony na zamówienie i jest trochę awaryjny, przy czym "trochę" to jak powiedzieć, że "kobieta przed miesiączką jest trochę poddenerwowana" ;)
- Kto wie co to jest "Piwnica pod Baranami"? :)
Podpowiedź: ma ją każdy autokar, lecz nie autobus i na pewno nie miejski. - Kolega kierowca jechał sobie kiedyś z Chińczykami, którzy wodę pili na potęgę. Oczywiście w formie kawy czy herbatki, więc z kafetierki zainstalowanej w autobusie. Pili jej dużo i żądali wody dobrej jakości. Nakupił więc ich trochę i wpadł na pomysł jak przyoszczędzić i więcej ełrosów dla siebie zgarnąć. Wlał do pustych butelek po wodzie wodę z... rzeki. I taką lał do czajniczka i podawał z herbatą.
- Pilotki (rzadziej - piloci) są często nastawione przeciwko kierowcom. Działają na rzecz biura, nie wszystkie chcą współpracować, część jest otwarcie wroga. Biura podróży ograbiają kierowców z pieniędzy nakazując jechać na granicy czasu pracy. No, i prestiż kierowcy autobusu stracił na znaczeniu. Dziś jest to po prostu... kierowca. Nikogo nic innego nie obchodzi. Nawet to, gdzie i jak siedzi. Większość z was niejednokrotnie jechała autokarem i niejednokrotnie któregoś z was nazwałem w pustym pojeździe od debila, kretyna, chuja, kurwy i innego pojeba. To, ile śmieci zostawiacie i w jakich miejscach jest czasami przerażające. A skargi lecą do biura, oj lecą. Bo każdy chce coś na skardze przyoszczędzić, bo jak nie, to się firmę obsmaruje na jakimś forum. Ale większość z was zapomina, że jak kierowca zjedzie do bazy to ma tzw 9tkę, czyli 9h na odpoczynek. Nie autobus, CZŁOWIEK. Potem jedzie najczęściej dalej. Ale odpocząć nie może, bo musi sprzątać po syfiarzach, którzy zalepiają fotele i popielniczki (po co to komu w autobusie, jak i tak palić nie można) gumami, żrą chipsy, paluszki i ogryzki wciskają w zakamarki, z których wyjąć jest w stanie tylko mysz. No, i kible. Niektórzy potrafią tak nasrać, że nie wiadomo za co się zabrać. I tak z odpoczynku ubywają dwie godziny, które powinienem spędzić na lenistwie lub śnie, bo ja nie mogę sobie oglądać fejsunia. Sorry za spinę, ale za każdym razem, jak przypominam sobie sprzątanie autokaru, to mam ochotę wsadzić w ten syf ryj tego, kto to zrobił, jak kotu pysk we własne szczyny.
- Na Słowacji o mandat bardzo łatwo. U nas to pikuś. Dwie stówy i trzy punkty, dobranoc. Oni się nie bawią w kotka i myszkę. Jedź więcej o 5kmph i jesteś szczuplejszy o 20 euro. I cena rośnie. Ponadto, złapali nas podwójnie, bo podczas powrotu, kolegom przydarzyło się nieszczęście w postaci Inspekcji Pracy. Wzięli im karty, zapraszamy do sukowozu. Państwo oczywiście byli bardzo mili, uprzejmi, wyjaśniali, ale kary dawali surowe. Już mówię: za skrócenie czasu przerwy o 4 minuty: 20 euro. Za przekroczenie czasu pracy o 13 minut: 50 euro. Inny kolega miał jeszcze więcej pecha, bo dostał za 2 minuty skrócenia przerwy... 200 euro!
Inne kary: w Polsce obowiązują następujące przerwy w jeździe: całe 45 minut lub podzielone: 15 i 30. Natomiast za granicą może być już 3x15 (skąd my to znamy?). Pojedź tak za granicą - spoko, szerokiej drogi. Złapią krokodylki - ooo panie, pan jesteś przestępca, pan usiłuje ludzi pozabijać, bo pan zasypia za kierownicą! JEB, mandat. JEB, punkty karne. Następny!
Warto także siedzieć na fotelu, bo niezapięcie pasów kosztuje 30 euro i każdy płaci za siebie. Jak ktoś jednak chodzi sobie po autokarze jak po parku i kierowca ostrzej wyhamuje i akurat się poparzysz wpadając na przednią szybę przy okazji ją wybijając, to ciekawe kto za to zapłaci. Tak! Kierowca! Mandat od policji, odszkodowanie za poparzenie i za szybę. Nic, tylko pójść w jego ślady, bo wysokość mandatu i kwot odszkodowań to suma conajmniej kilku sezonów turystycznych jeżdżąc na pełnej parze. A, szyba to często koszt 15 tys zł (10 to sama szyba, reszta to robocizna) - Na chińczykach dużo zarobisz. Nawet tysiąc euro na czysto w trakcie dwutygodniowego objazdu po Europie (głównie tylko punkty UNESCO). Za wodę 0,3l - 3 euro. Za dodatkowy przejazd pozaplanowy: 50 euro. Za kursy po 22 - 50 euro. Płacone od ręki. Ale ciii, nie kablujcie do skarbówki, bo kierowca jest dymany na prawo i lewo i to jeden z niewielu momentów w roku, gdzie można się tak po prawdzie odbić od powierzchni i mieć trochę więcej luzu i oddechu. I przede wszystkim czasu dla rodziny, bo...
i tu reszta w komentarzu, bo znaków za mało :)
dla TL;DR-owców
Wersji tldr brak. Zostałeś strollowany.
Komentarze (145)
najlepsze
łatwo zgadnąć.
Ale moim marzeniem (z tej marki) jest E28 lub E24 (635 CSi). To po prostu piękne pojazdy.
Na razie tylko taki mam, bo na taki mnie stać. Może z czasem sobie kupię jakiegoś jaktajmera kupię, bo uwielbiam samochody mechaniczne, a nie elektroniczne ;)
Jak już zdobędę dostateczne doświadczenie w
Innym razem jechałem jakimś miejskim niskopodłogowym przegubowcem jako jedyny pasażer (nocny kurs) i mocno się zdziwiłem jakie to ma przyspieszenie jak kierowca
ehh, nie ma to jak czujgóra :P
Pagóra nie widać, a już zwalnia. Charakterystyczne dla nieuturbionych wersji Diesla, jak to ma np miejsce w starych Autosanach (swoją drogą - wojna wybuchnie, kryzys przyjdzie, ludzi przetrzebi, a to dalej będzie jeździć, ale do momentu, w którym ktoś nie przegrzeje silnika...)
Powodów mogło być multum:
- niskie ciśnienie na wtryskiwaczach (albo
1. Bardzo mnie interesują te kwestie prawne o których wspominasz, napisz cos o tym :)
2. Aż tak ciezko jechac przez Oradee ? Ja coprawda podrozowalem stopem, ale jakos szybciutko mi sie jechało obwodnicą i było całkiem kulturalnie.
Aaaa i słyszałem tez ze w Bułgarii warto zaopatrzec sie w fajeczki :)
1. uściślij o który fragment chodzi :) Wiesz... późna pora + dużo odpowiedzi... или человек ;)
2. Tak, bo jadąc od Szolnoka przez Oradeę jedziesz przez najgorszy fragment Karpat. Wyobraź sobie drogę do Pragi z Wrocławia jadąc przez Boboszową. Tylko ujmij połowę asfaltu, tak wyrywkowo. Bardzo trudno się tamtędy jedzie, bo ciasno, są zawijasy, ciągłe WYKOPY. Aż dziw, że w Oradei jest tak mało warsztatów mechanicznych specjalizujących się w naprawie
Słyszałem kiedyś (nie od kierowcy – od podróżującego) następującą historię: pojechała wycieczka z PTTK autobusem na Ukrainę (autobus miał ich tam tylko zawieźć i wrócić do kraju, a tydzień później pojechać po nich i zabrać), ale praktycznie na miejscu okazało się, że są straszne ulewy i okolicę, gdzie mieli wysiadać zalewa. Podobno na ich oczach woda zaczęła wylewać się z rzeki i zalewać wszystko w zasięgu wzroku, więc szybko podjęli
@ps9: podejrzewam, że chodzi o zobowiązania wobec biura podróży i karty przewozowej. Bo w niej trzeba zapisac cel podróży, kierunek, postoje... Nie wiem jakim pojazdem były dokonywane oraz czy zapis jazdy był na tacho cyfrowym czy tarczkowym, ale chyba nie ma to większego znaczenia. Największe
Mam nadzieję, że pomogłem.
KURS:
1. najpierw trzeba zapisać się na kurs i opłacić wstępną ratę, a można i od razu calość. Koszt ogólny kursu na kat D to 3900zł, w przypadku gdy jedyna kategoria jaką masz to "B". Kilka stówek mniej płacisz, bo 2900, gdy masz już "C". Jeszcze większe zniżki, jesli kolejny kurs robiony jest w tej samej firmie. Ja za wszystko zapłaciłem z pieniędzy, które zarobiłem jako dostawca na spitnerach (z
długo jeździsz?
ile planujesz jeszcze jeździć, co potem?
jakieś dwuznaczne sytuacje z pasażerkami/pilotkami? Czy może nie ma na to czasu.
wieku nie podam ;) podpowiem tylko tyle, że wedle starych przepisów zacząłem najwcześniej jak mogłem, a zacząłem jeździć ponad dwa lata temu.
Nie wiem ile... Na pewno będę jeszcze jeździł jako kierowca, ale wahadła mnie trochę zmęczyły i to na tyle, że potrzeba mi jakiejś dłuższej chwili na odpoczynek np w warsztacie, bo mi trochę zmęczenie i spanie pokątne po piwnicach, w której rzuca jakbym był w jakiejś beczce na
:)
2. Jakieś foto jak wygląda taka piwnica?
3. Często się zdarza że autobus ma awarię i turyści muszą opuścić autokar i czekać na inny? Czy firma dba o pojazdy?
4. Miałeś wystrzał w oponie?
1. wiesz, to wiele zależy od biura podróży, lecz w większości standardem jest zamawianie pokoju dla kierowców. To taki standard, ale zdarzają się biura, które i tu tną koszty. I kierowca nieraz zmuszony jest do spania w szlafce. Ale! Była kiedyś taka sytuacja, że kolega woził Niemców po jakichś tam miastach. Odstawili ich wieczorem do hotelu i zbierają się do jazdy na parking, gdzie mieliby spać w autobusie. Na co
z południowej częsci kraju. Ale skąd dokładnie - nie powiem.