Gra o Tron odcinek wszechczasów S03E09 - wywiad z autorem / tłumaczenie PL
SPOILER ALERT
Witajcie,
Dziś obejrzałem najnowszy odcinek Gry o Tron, którym mym skromnym zdaniem jest absolutnym mistrzostwem wśród seriali (i książek oczywiście). Zakończenie zostawiło mnie z otwartymi ze zdziwienia ustami. Podobnie ma wiele tysięcy ludzi, którzy obecnie zalewają internet swoimi komentarzami. W wywiadzie udzielonym portalowi Entertainment Weekly, autor serii - George R.R. Martin wyjaśnia, dlaczego urządził Starkom krwawą łaźnię na weselu u Freyów.
Pozwoliłem sobie przetłumaczyć wywiad tym, którzy w szkole uczyli się mongolskiego. Oryginał tutaj:
//insidetv.ew.com/2013/06/02/game-of-thrones-author-george-r-r-martin-why-he-wrote-the-red-wedding/
Zaczynamy:
Spoiler alert: Miliony fanów Gry o Tron czują smutek, oburzenie i oczywiście, swego rodzaju perwersyjną ekscytację po obejrzeniu niedzielnego epizodu zatytułowanego "The Rains of Castamere" (polecam
//www.youtube.com/watch?v=ECewrAld3zw - przyp. tłum.). Ale dla autora "Gry o Tron" - Georga R.R. Martina, takie reakcje na "Krwawe Wesele" to nic nowego. Emaile pełne wykrzykników o katastrofalnej w skutkach unii między Starkami i Freyami Martin otrzymuje już 10 lat, odkąd opublikował trzecią część "Sagi Lodu i Ognia" pod tytułem "Nawałnica Mieczy". Poniżej autor wyjawia, dlaczego Robb musiał umrzeć, odpowiada wkurzonym czytelnikom i ujawnia przerażającą, pochodzącą z prawdziwego życia inspirację dla sceny.
ENTERTAINMENT WEEKLY: Od którego momentu pisania serii wiedziałeś, że zabijesz Robba i Catelyn?
GEORGE R.R. MARTIN: Wiedziałem to niemal od początku. Nie pierwszego dnia, ale niewiele później. Powiedziałem w wielu wywiadach, że chciałbym aby moja twórczość była nieprzewidywalna i pełna napięcia. Zabiłem Neda w pierwszej książce, co zszokowało wiele osób. Zabiłem go ponieważ wszyscy myśleli, że jest bohaterem i to oczywiście wpędzi go w kłopoty, ale potem w jakoś z tego wyjdzie. Następna przewidywalność polega na tym, że jego najstarszy syn powstanie by pomścić ojca. I tego wszyscy oczekiwali. Tak więc, zabicie Robba stało się następną rzeczą, którą musiałem zrobić.
Skoro "Pieśń Lodu i Ognia" tak często podważa oczekiwania czytelników i unika tradycyjnej struktury opowiadań fantasy, to czy fani powinni mieć jakąkolwiek nadzieję na szczęśliwe zakończenie opowieści? Jak powiedział The Boy w ostatnio w odcinku "Jeśli myślisz, że jest jakieś szczęśliwe zakończenie, to najwidoczniej nie uważałeś".
Wiele razy oświadczałem, że jestem zwolennikiem słodko - gorzkiego zakończenia.
Jakiego rodzaju reakcje fanów na temat sceny (z wesela - przyp. tłum.) docierały do ciebie przez ostatnie lata?
Ekstremalne. Zarówno pozytywne, jak i negatywne. To była najtrudniejsza scena, jaką musiałem kiedykolwiek napisać. Zaczyna się ona w dwóch trzecich długości książki, ale przeskoczyłem ją aż do czasu, gdy przyszło mi ją napisać. Tak więc cała książka była gotowa, pozostał tylko ten jeden rozdział. Wtedy to napisałem. To było jak mordowanie dwójki własnych dzieci. Staram się sprawić, by czytelnicy czuli, że przeżywają, uczestniczą w wydarzeniach z książki. Tak jak smucisz się, gdy umiera twój przyjaciel, tak samo powinieneś smucić się po śmierci fikcyjnego bohatera. Powinno ci zależeć. Kiedy ktoś umiera a ty po prostu wcinasz popcorn, to jest to raczej powierzchowne doświadczenie, czyż nie?
Dlaczego twoim zdaniem wywołuje to tak potężną reakcję? W końcu Robb nie był jednym z bohaterów "prowadzących narrację" ("viewpoint characters" - nieprzetłumaczalne), a i Catelyn nie była ukochaną osobowością.
[Długa pauza] Ciekawe pytanie. Nie wiem, czy mam dobrą odpowiedź. Może chodzi o sposób, w jaki to zrobiłem. Jest wiele oznak prowadzących do tego. To zdrada. Pochodzi z lewej flanki (z zaskoczenia). To przyjęcie weselne. Robb osiągnął swój pokój i myślisz, że najgorsze minęło. To w końcu przychodzi znikąd. Są też zabite postaci drugoplanowe. A na zewnątrz setki zabitych ludzi Starków. Nie giną tylko dwie osoby.
Jak dla mnie, fakt że Robb i Catelyn są rodziną, jeszcze tylko pogarsza sprawę. I to, że Catelyn wycierpiała tak wiele, i straciła tak wiele najbliższych osób, a właściwie myśli że straciła ich więcej niż w rzeczywistości (bo nie jest pewna, czy Arya, Bran i Reckon przeżyli). A potem wydarza się to...
Ona też ma tam swój moment, w którym staje w obronie. Poza tym morduje zakładnika - syna Freya, którego ojciec niespecjalnie ceni (w wersji filmowej zmieniono postać na żonę Freya). Tak więc, na końcu jej blef okazuje się pusty, bez znaczenia. A ona doprowadza rzecz do końca. Jest w tym też pewna moc.
Jestem całkiem pewny, że znam odpowiedź na to pytanie, ale: Czy kiedykolwiek żałowałeś napisania tej sceny?
Nie. Nie jako pisarz. To prawdopodobnie najmocniejsza scena w moich książkach. Kosztowała mnie stratę niektórych czytelników, ale przyciągnęła wielu więcej. Będzie mi ciężko to oglądać w serialu. To będzie trudna noc, bo ja także kocham te postaci. Poza tym w serialu "zapoznajesz się" z aktorami i teraz kończysz tę znajomość z tymi, do których masz słabość. Richard Madden o Michelle Fairley wykonali świetną robotę.
Co powiesz czytelnikom, którzy są niezadowoleni z tej sceny?
To zależy od tego, co mówią. Co możesz powiedzieć komuś, kto mówi, że już nie przeczyta żadnej twojej książki? Ludzie czytają z różnych powodów. Szanuję to. Niektórzy czytają dla przyjemności. A niektórzy z moich byłych czytelników mówili, że ich życie jest trudne, ich matka jest chora, ich pies zdechł, więc traktują czytanie fikcji jak ucieczkę i nie chcą dostać w twarz czymś okropnym. Można czytać pewien rodzaj fikcji, gdzie chłopak zawsze zdobędzie dziewczynę, ten dobry wygra i to da ci potwierdzenie, że życie jest sprawiedliwe. Wszyscy czasem tego chcemy, bo to przynosi pewną ulgę. Nie lekceważę ludzi, którzy tego chcą, ale to nie jest rodzaj fikcji, którą zazwyczaj uprawiam. To nie jest z pewnością tym, czym jest "Pieśń Lodu i Ognia". Ona stara się realistycznie oddawać to, na czym polega życie. Jest tam radość, ale też cierpienie i strach. Myślę, że najlepsza fikcja oddaje prawdziwe życie, z jego jasnymi i ciemnymi stronami.
Jednym z moich ulubionych momentów sceny to, że wprowadzasz pomysł "chleba i soli". Akceptujemy to jako czytelnicy - OK, w tym świecie fantasy ludzie nie wyrządzają sobie krzywdy po tym, gdy zostaną poczęstowani chlebem i solą w domu gospodarza. A potem łamiesz swoją własną zasadę. To tak jakbyś klepał swoich czytelników po głowie za bycie tak tępymi i mówił "Oczywiście, że nie zamierzają przestrzegać tej głupiej zasady CAŁY CZAS!".
Zaczerpnąłem to z historii. Prawa gościnności istniały w średniowiecznych społeczeństwach. Gospodarz i gość nie mogli się krzywdzić, nawet jeśli byli wrogami. Za pogwałcenie tego prawa "skazują się sami na zawsze".
A co z samym "krwawym weselem". Czy to też jest oparte na historii?
Krwawe wesele oparte jest na dwóch prawdziwych wydarzeniach z historii Szkocji. Jedno z nich nazwano Czarną Kolacją. Król Szkocji walczył z klanem Czarnego Douglasa. Krój zaproponował pokój j i zapewnił Earlowi klanu Douglas bezpieczną drogę. Earl przybył do zamku w Edynburgu na wspaniałą ucztę. Pod koniec tej uczty ludzie króla zaczęli walić w bęben, po czym przynieśli przykryty talerz i postawili go przed Earlem. Okazało się, że na talerzu spoczywa głowa czarnego dzika - symbol śmierci. Gdy Earl to zobaczył, od razu zrozumiał co się święci. Earla i jego ludzi wyciągnięto na zewnątrz i zabito. Inne, większe wydarzenie zwane jest Rzezią w Glencoe (
//pl.wikipedia.org/wiki/Rze%C5%BA_w_Glencoe - przyp. tłum.). Klan MacDonald został z Campbellami na noc i prawa gościnności prawdopodobnie stosowano. Ale Campbellowie wstali i zaczęli mordować każdego MacDonalda, którego dostali w swoje ręce. Bez względu na to ile zmyślam, w historii są rzeczy tak samo złe, albo i jeszcze gorsze.
To już koniec wywiadu. A tutaj ciekawostka z jednego z komentarzy:
The Glencoe Massacre - to this day, if you go to the town of Glencoe in the Highlands of Scotland, many of the people still exhibit extreme animosity towards Campbells. There's even an inn that has a sign that says "No Dogs/No Campbells"
Rzeź w Glencoe - po dziś dzień, jeśli pojedziesz do miasteczka Glencoe w Szkocji, wielu ludzi wciąż okazuje skrajną niechęć wobec Campbellów. Jest tam nawet karczma ze znakiem "Żadnych psów / Żadnych Campbellów".
Komentarze (33)
najlepsze
a poza tym
@telpeloth: I dlatego ja nie mam koleżanek!
Otoz ja nie przeczytalem i mnie zaskoczyl, nie zaczne tez czytac teraz mimo to ze kupilem cala sage, chce obejrzec serial, potem bede czytal.
Przestancie wiec sie z laski swojej madrzyc.
Dziekuje za uwage.