Poniższy tekst jest moim przekładem dwóch stron z książki: Colin Smith, „Singapore Burning”, Penguin Books 2006. Jest to przekład roboczy, więc z góry proszę o wybaczenie mi pewnych niedoskonałości. Wprowadziłem też trochę skrótów, aby nie odchodzić od meritum.
Jeśli tekst Wam się spodoba, rozważcie zakupienie książki:
//www.amazon.co.uk/Singapore-Burning-Heroism-Surrender-World/dp/0141010363/ Ewentualnie poczekajcie na wydanie polskiego przekładu (o ile ktokolwiek tę książkę wyda nad Wisłą) i wtedy kupcie. :)
Singapurska paranoja, czyli o rozstrzeliwaniu niewinnych ludzi w grudniu 1941 r.
Oznaką narastającej paniki było coraz powszechniejsze przekonanie, że w społeczności tamtejszych Azjatów istnieje ogromna „piąta kolumna” ludzi sprzyjających Japonii. W 1941 roku określenie „piąta kolumna”, ukute przez falangistowskiego generała oblegającego Madryt podczas hiszpańskiej wojny domowej, liczyło sobie już pięć lat. Wciąż jednak miało rację bytu dzięki nonsensownym doniesieniom, jakoby to „piątokolumniści” przed rokiem przetarli Hitlerowi drogę do zwycięskiego Blitzkriegu w Europie.
Teraz przyszła kolej na Malaje. Wszędzie dało się słyszeć, że tajna armia Tokio na każdym kroku zdradza Brytyjczyków, zwłaszcza poprzez wskazywanie lotnisk, sztabów i innych interesujących miejsc latającym gościom [czyli japońskim bombowcom] przy użyciu liści palmowych czy liście bananowca do układania strzałek. Kolonialni policjanci i urzędnicy zbywali te historie machnięciem ręki, twierdząc, że to z paranoi wojskowych – by nie powiedzieć, że z ksenofobii – wynika ich oszałamiająca nieznajomość kraju, w którym większość mieszkała od ponad roku.
„Skutkiem tego wszystkiego rozstrzelano prawdopodobnie wielu niewinnych ludzi”, uważa Harvey Ryves, inspektor z dystryktu Perak. Hinduscy żołnierze przyprowadzili doń trzech przerażonych, biednych jak myszy kościelne chińskich drwali, oskarżając ich o to, że podpalili własne domy, aby wysłać sygnał Japończykom. Ryves wypuścił całą trójkę, udzieliwszy im wpierw „delikatnej nagany, choć tak naprawdę powinny to być przeprosiny”. I tak mieli szczęście. W miarę, jak nasilały się japońskie naloty, zaoczne egzekucje stały się normą. Jednym z problemów było to, że mało który z żołnierzy Percivala [Arthur Ernest Percival, dowódca brytyjskich wojsk na Malajach i w Singapurze] kiedykolwiek leciał samolotem, wobec czego panowało mocno przesadzone przekonanie o tym, co da się zobaczyć z samolotu. Ludzi rozstrzeliwano za to, iż rzekomo przywoływali bombowce nurkujące, machając białym nakryciem głowy albo wywieszając świeżo uprane sarongi na krzakach, aby wyschły. Jednemu z żołnierzy adiutant dowódcy jego pułku kazał wziąć dwóch cywilów podejrzanych o rozmieszczanie znaczników i „postąpić z nimi, jak zechce”. Kazał im maszerować przed nim na łąkę porośniętą wysoką trawą. Strzelił im kilka razy ponad głowami i patrzył, jak padają na ziemię, szukając kryjówek. „Nie wiem, co mnie wtedy napadło. Upadli w tę wysoką trawę. Kiedy wstali, wycelowałem i stuknąłem najpierw jednego, potem drugiego”.
Ci przynajmniej zginęli szybko. Guy Madoc, policjant pracujący dla wojska jako doradca i tłumacz, w czasie nalotu usłyszał strzał z pistoletu. Zobaczył brytyjskiego podoficera idącego po trawie z dymiącym rewolwerem w dłoni. „Kiedy dano sygnał «czysto», wynikło jakieś zamieszanie i zobaczyłem tegoż samego podoficera biegnącego za wiekowym chińskim wieśniakiem, który cały we krwi, słaniając się na nogach, próbował się oddalić. Podoficer zbliżył się i zastrzelił go”. Okazało się, że jedynym przewinieniem tego człowieka było przebywanie w pobliżu wysuniętego posterunku. Madoc był pewny, że człowiek ten był niewinnym chińskim rolnikiem zajmującym się uprawą warzyw. „Jestem przekonany, że dokonała się wielka niesprawiedliwość”.
Niewątpliwie niektórzy oskarżeni byli wini stawianych im zarzutów, ale do tej grupy akurat raczej nie zaliczali się Chińczycy – którzy toczyli wojnę z „krewetkowymi barbarzyńcami” dłużej niż Brytyjczycy – lecz raczej Malajowie i Hindusi. Propaganda Indyjskiej Ligi Niepodległościowej, wspieranej japońskimi audycjami radiowymi, padała na żyzny grunt.
Zdarzało się także, iż Japończycy przebierali się za cywilów i podawali za Malajów czy Chińczyków, by przenikać za linie brytyjskie. (Lojalni Azjaci, w tym Hindusi i Gurkhowie służący w wojsku, czasami wykonywali podobne zadania na rzecz Brytyjczyków.) Żołnierz z baterii artylerii, której dopiero co przecięto kabel telefoniczny, zatrzymał z czystego kaprysu dwóch przejeżdżających obok, szeroko uśmiechniętych, młodych rowerzystów w podkoszulkach i krótkich spodenkach. Pod siodełkami znaleziono nożyce do cięcia drutu.
„Okazało się, że to japońscy żołnierze […] dwaj bardzo przestraszeni mężczyźni. Ponieważ nie mieli na sobie mundurów, nasz oficer skłaniał się ku poglądowi, że sabotażystom nie okazuje się litości. Zatwierdził egzekucję i zostali czym prędzej straceni”.
W gruncie rzeczy jednak wielu niewinnych, oszołomionych i przerażonych ludzi znalazło się po niewłaściwej stronie rzędu Lee-Enfieldów z powodów, których absolutnie nie byli w stanie pojąć. W tym kontekście proces i egzekucja schwytanych lotników RAF-u za niszczenie własności państwa japońskiego wydaje się niemal logiczny, choć nie mniej okrutny. A histeria związana z piątą kolumną nie ograniczała się do typowych podejrzanych.
Wyjątkowo zarozumiały i nielubiany oficer Brytyjskiej Armii Indyjskiej został aresztowany pod groźbą użycia broni. Jakieś osiem miesięcy wcześniej kapitana Patricka Heenana przeniesiono do jednostki łącznikowej przy RAF-ie, głównie wskutek nalegań jego dowódcy, który i tak go nie lubił, a wyprawy do Tajlandii, na które Heenan wypuszczał się bez pozwolenia, dopełniły czary goryczy. Teraz Heenana oskarżono o bycie zdrajcą odpowiedzialnym ze serię nalotów, które zniszczyły na ziemi wiele brytyjskich samolotów.
Więźnia zabrano do Singapuru w kajdankach. Tam… zniknął. Przez wiele lat powiadano, że brytyjski oficer szpiegował na rzecz Japończyków, ale minęło pół wieku, nim ustalono jego tożsamość i jego los. Najprawdopodobniej skazano go na śmierć w tajnym procesie przed sądem wojskowym i zlikwidowano strzałem w tył głowy z pistoletu jednego z żandarmów. Nie powinno dziwić, że żadna z tych informacji nie została oficjalnie potwierdzona i nie ma w tej sprawie żadnych oficjalnych dokumentów, podobnie jak w przypadku rozstrzelanych azjatyckich cywilów.
Heenan równie dobrze mógł być niewinny, podobnie jak wielu z nich. Możliwe, że współpracował z jedną z brytyjskich agencji wywiadowczych działających w rejonie granicy z Tajlandią. To tłumaczyłoby jego „wyprawy bez pozwolenia”.
Lista zdjęć:
Arthur Percival, dowódca wojsk brytyjskich na Malajach
//commons.wikimedia.org/wiki/File:Arthur_Percival.jpg
Myśliwce Brewster Buffalo w Singapurze
//en.wikipedia.org/wiki/File:BrewsterBuffalosMkIRAAFSingaporeOctober1941.jpg
Chinki rozpaczające nad zwłokami dziecka zabitego przez japońską bombę
//commons.wikimedia.org/wiki/File:Women_%26_dead_child.jpg
Bombowce Bristol Blenheim w Singapurze
//commons.wikimedia.org/wiki/File:Bristol_Blenheims_Mk_IV_Singapore_June_1941.jpg
Komentarze (1)
najlepsze