@Capo_Bastone: lenistwo + INTELIGENCJA. Chcą żebyś coś zrobił, ale ci się nie chce, więc musisz wykombinować jak to załatwić żeby było zrobione i żebyś nie musiał tyłka z kanapy ruszać :)
@sportpomnikow: Ja nie dyskutuję ze skutecznością lub nie takiego systemu rekrutacji. Ja po prostu nie widzę żeby coś takiego było możliwe w Prusach (czyli prawdopodobnie XVIII/XIX w.).
Po pierwsze dlatego, że to był dopiero początek systemu powszechnej oświaty więc taki "leniwy ale mądry" mógłby ledwo umieć się podpisać i rachować do góra 10. I kogoś takiego wysyłają z marszu do szkoły oficerskiej - nonsens.
Byli werbowani, bo mieli określone predyspozycje. Nikt przecież początkującemu - nawet najbardziej zdolnemu - sportowcowi nie zapewni tytułu mistrzowskiego o ile ten nie będzie ciężko pracował.
Co ciekawe, w bardzo podobny, ale nie tak prosty sposób postępują firmy doradztwa personalnego.
Ta anegdota to ściema; w pruskiej armii oficerem mógł być tylko arystokrata w zasadzie aż do połowy XIX w., zresztą szlachta stanowiła aż do II WŚ gros korpusu oficerskiego.,
1) Tak było we wszystkich armiach, z czego pierwsza wyłamała się francuska po Rewolucji; nawet po wprowadzeniu powszechnego poboru w Prusach (bodajże 1810) aby awansować powyżej majora trzeba było mieć ukończoną
2) Wystarczy popatrzeć na nazwiska niemieckich oficerów; zasadniczo im wyższy stopień, tym więcej % ludzi z "von" w nazwisku; nawet, kiedy prawo dopuściło "plebs" do takiej kariery to i tak w tradycji szlachty było iść do wojska, popierała się
Otóż jeszcze w czasach obowiązkowej służby wojskowej kategorię A dostawał każdy, kto miał puls, był w stanie kaszlnąć i miał jądra w mosznie, a nie wewnątrz organizmu. Oznaczało to, że jesteś fizycznie i psychicznie zdolny do służby mundurowej, która wymaga posługiwania się bronią palną. Czyli jeśli kończyłeś szkołę średnią i miałeś ochotę iść do pracy, założyć rodzinę i pracować na siebie, cały czas wisiało na tobie widmo
taki oficer rekrutujący to musiał być ponadprzeciętnie łebski gość, no bo przecież wiadomo że nikt raczej do wojska nie chciał iść
jeśli ktoś chciał iść do wojska to udawał mądrego, ale nie mógł być mądry bo chciał iść do wojska, no chyba że był na tyle mądry że wiedział że ci co chcą iść wychodzą na debili i dlatego chciał żeby nie iść. Chociaż jeśli wymyślił bycie głupim żeby nie iść, to
@sportpomnikow: Ironią sytuacji jest właśnie niezrozumienie tak prostego zabiegu jak anegdota/przypowieść obrazująca bardziej abstrakcyjną myśl autora. Co zaś do samego werbunku: autor nie uważa, że tak było, po prostu historyjkę taką uznał za pouczającą i wartą przytoczenia. To, czy zwykły-niezwykły chłop mógł zostać pruskim oficerem jest mniej istotne (choć w znakomitej większości przypadków pewnie nie miał takiej szansy).
Warto by dopisać, że artykuł jest raczej o lubelskiej specyfice i problemach, może
@kobiaszu: @Przemysluaw: Jest to tekst o głupocie. "Matczyna funkcja nadziei" bo "nadzieja to matką głupich". Na początku autor szuka usprawiedliwienia dlaczego panoszy się głupota, potem opisuje podobny współczesny mechanizm, aż na końcu pokazuje głupią nadzieję na zmianę losu posługując się lotniskową anegdotą.
Poza tym wydaje mi się, że ten tekst jest także swego rodzaju testem, dzięki które czytelnik niczym na kartce sierżanta potrafi sam określić pasująca do niego ćwiartkę.
Taka anegdota z naszego podwórka: legenda głosi, że w PRL-u oprócz standardowych kategorii przydzielanych rekrutom była jeszcze jedna kategoria - "zdolny do przebywania na terenie koszar" :P
Komentarze (56)
najlepsze
Wierszówkę.
Piękna opowiastka - szkoda, że oderwana od rzeczywistości.
Po pierwsze dlatego, że to był dopiero początek systemu powszechnej oświaty więc taki "leniwy ale mądry" mógłby ledwo umieć się podpisać i rachować do góra 10. I kogoś takiego wysyłają z marszu do szkoły oficerskiej - nonsens.
Po drugie dlatego, że mało prawdopodobne by
Byli werbowani, bo mieli określone predyspozycje. Nikt przecież początkującemu - nawet najbardziej zdolnemu - sportowcowi nie zapewni tytułu mistrzowskiego o ile ten nie będzie ciężko pracował.
Co ciekawe, w bardzo podobny, ale nie tak prosty sposób postępują firmy doradztwa personalnego.
1) Tak było we wszystkich armiach, z czego pierwsza wyłamała się francuska po Rewolucji; nawet po wprowadzeniu powszechnego poboru w Prusach (bodajże 1810) aby awansować powyżej majora trzeba było mieć ukończoną
2) Wystarczy popatrzeć na nazwiska niemieckich oficerów; zasadniczo im wyższy stopień, tym więcej % ludzi z "von" w nazwisku; nawet, kiedy prawo dopuściło "plebs" do takiej kariery to i tak w tradycji szlachty było iść do wojska, popierała się
Otóż jeszcze w czasach obowiązkowej służby wojskowej kategorię A dostawał każdy, kto miał puls, był w stanie kaszlnąć i miał jądra w mosznie, a nie wewnątrz organizmu. Oznaczało to, że jesteś fizycznie i psychicznie zdolny do służby mundurowej, która wymaga posługiwania się bronią palną. Czyli jeśli kończyłeś szkołę średnią i miałeś ochotę iść do pracy, założyć rodzinę i pracować na siebie, cały czas wisiało na tobie widmo
jeśli ktoś chciał iść do wojska to udawał mądrego, ale nie mógł być mądry bo chciał iść do wojska, no chyba że był na tyle mądry że wiedział że ci co chcą iść wychodzą na debili i dlatego chciał żeby nie iść. Chociaż jeśli wymyślił bycie głupim żeby nie iść, to
Warto by dopisać, że artykuł jest raczej o lubelskiej specyfice i problemach, może
Poza tym wydaje mi się, że ten tekst jest także swego rodzaju testem, dzięki które czytelnik niczym na kartce sierżanta potrafi sam określić pasująca do niego ćwiartkę.