Absolwenci weterynarii szukają pracy
Po zakończeniu tak fantastycznego i prestiżowego kierunku, myślałby kto, że praca sama do nas przyjdzie. Nic bardziej mylnego.
Studia trwają niby 5 i pół roku, ale ostatnia sesja ciągnie się do połowy marca albo i dłużej. Aby trafić do pracy w lecznicy, trzeba (no niby nie trzeba, ale jak inaczej?) iść na staż z UP. Czyli gnać do pośredniaka i rejestrować się jako bezrobotny, a potem łazić po całym mieście i szukać kogoś kto nas zatrudni. Paradoks - kasa w UP kończy się też w marcu, więc przeważnie nie ma szans załapać się na tę turę. Poza tym pozostaje jeszcze kwestia prawa do wykonywania zawodu, gdzie potrzebny jest dyplom, wydawany przez uczelnię miesiąc po skończeniu studiów, a rada rozpatruje wniosek w ciągu 3 miesięcy. Reasumując czekasz po studiach parę miesięcy z założonymi rękami. A na kasę do
Biedrony nie można iść, bo wyrejestrują Cię z UP.
Więc "jak żyć?''
Komentarze (3)
najlepsze