tłumaczenie tego o to wykopu:
wersja angielska
Nie spodziewałem się że kiedykolwiek napiszę na blogu The Next o czymś co dotyczy
mojej biblioteki publicznej, lecz ta historia jest zbyt porąbana by o niej nie napisać
Aczkolwiek nie jest to związane z technologią więc musicie się przemęczyć.
Ludzie którym zależy na dobru społeczeństwa i podstawowym prawom człowieka prawdopodobnie
usłyszały już o SABAM, belgijskim stowarzyszeniu autorów, producentów i wydawców,
które to jest światowym przykładem na to jak szaloną i odrealnioną grupą takie spółki
potrafią być.
W przeszłości, SABAM domagał się od dostawców internetu i różnych stron hostingowych
by instalowały filtry które miałyby wyłapywać nielegalne kopie. Przegrali.
Później, chcieli zmusić dostawców internetu do zainstalowaniu monitoringu który blokowałby
dostęp do pirackich treści komputerom ichnich klientów. Znowu przegrali. Nie spodziewajcie
się że te dwie przegrane batalie zesłały ich na ziemię, o nie co to to nie.
Jeżeli zastanawiałeś się czy szefowie SABAM mają nie równo pod sufitem, to mam nadzieję
że teraz jesteś tego pewien bez dwóch zdań.
Tego poranka, wysło na jaw w belgijskich wiadomościach że SABAM kontaktuje się ze wszystkimi
bibliotekami publicznymi, ostrzegając ich że zamierzają pobierać pieniądze za to że
ochotnicy czytają dzieciom książki.
Ochotnicy. Którzy - powtórze - CZYTAJĄ DZIECIOM KSIĄŻKI.
Nie patrz na datę to jeszcze nie prima aprillis.
Gaeta De Morgen donosi że tego ranka biblioteka publiczna w Dilbeek (w moim mieście)
a także kilka innych bibliotek zostało powiadomione przez SABAM odnośnie opłaty.
Dwa razy w miesiącu biblioteka w Dilbeek organizuje dzień czytania książki dla niespełna
10 dzieci, po to aby zainteresować ich magicznym światem książek. Odpowiedź przedstawiciela
biblioteki jest przytaczana w De Morgen
"my nawet nie mamy tyle pieniędzy by płacić tym ludziom za czytanie książek, chwała bogu że to
ochotnicy"
SABAM skontaktowało się z biblioteką by dać im do zrozumienia że owa sytuacja jest
nie do zaakceptowania, ponadto, poradzili by biblioteka zaczęła pobierać opłaty za
odczytywanie na głos książek. Zgodnie z wyliczeniami biblioteki kosztowałoby to ich
250 euro rocznie by zapłacić SABAM za prawo do - powtórzę - CZYTANIA DZIECIOM KSIĄŻEK.
Cała ta sytuacja wydaje się być w pewnym sensie nienormalna. Cieszę się jednak że
SABAM to robi. Może to w końcu naświetli problem z jakim się borykamy.
Z tego co widzę, to nadal zbyt mało żeby ludzie zaczeli wyzywać SABAM od debili za
utratę kontaktu z realizmem. To zbyt mało by robić o tym dowcipy. To zbyt mało
aby zacząć ku*wić i gadać o tym jak postępują takie firmy jak SABAM na twitterze czy facebooku.
SABAM już teraz odpowiada przed sądem za łapówkarstwo, fałszowanie praw autorskich czy defraudacji.
Może jest coś więcej do zrobienia. Pytałem się w społecznościach belgijskich (i nie tylko) na twitterze
o to co jeszcze możńa zrobić by dobić SABAM która to jest firmą obsesyjnie dążącą do kontrolowaniu rynku medii
Kontaktowanie z rządem by wydaje się być najlepszym rozwiązaniem. Jeżeli ktoś wie gdzie zgłaszać listy z
zażaleniem na obecną sytuację lub jakieś inne metody skontaktowania się z rządem byłbym wdzięczny za zamieszczenie ich
w komentarzach. Wszystko aby uświadomić SABAM że posuwają się za daleko.