Wpis z mikrobloga

Kolejny fragment biografii Andrzeja Iwana. O ile wcześniej - przy kulisach MŚ w Hiszpanii i początkach Bońka w reprezentacji - było zabawanie, o tyle teraz już tak śmiesznie nie będzie. Poniższy fragment traktuje o dwóch próbach samobójczych.

Jednak ze wszystkich samobójstw, najwięcej mogę napisać o… tych swoich. Dwa razy próbowałem się zabić.


Podcinanie żył nie jest łatwe. Samo cięcie to oczywiście banał, ale trudno osiągnąć zamierzony efekt, o czym miałem się dopiero przekonać. Tamtego dnia, we wrześniu 2008 roku, około dziesiątej rano, specjalnie poszedłem po żyletkę, potem poczytałem instrukcje w internecie i wreszcie położyłem się w wannie wypełnionej ciepłą wodą, dzięki czemu żyły miały być bardziej nabrzmiałe, a i ból mniejszy. Nie zostawiałem listu. Położyłem się w wannie, czekając na nicość.


Podobno jesień to czas samobójców i coś w tym musi być, bo obie moje próby miały miejsce jesienią. Było kilka stopni na plusie, dość szaro, czasami pokropił deszcz. Nie odczuwałem, by pogoda faktycznie wpływała na mój nastrój i by cokolwiek od niej zależało, by coś się we mnie właśnie na skutek tej szarugi znienacka zmieniło, ale gdzieś podświadomie czułem, że zbliża się koniec. Od kilku dni nie myślałem o tym, co mam do zrobienia w weekend, bo zakodowałem sobie głęboko w głowie, że weekendu nie będzie. W weekend pewnie odbędzie się pogrzeb. Na Czerwonym Prądniku ludzie będą mówić, że Iwan się zabił.


Wanna była obietnicą. Napiłem się jeszcze wódki, żeby uśpić instynkty obronne. Powiesiłbym się, ale na to byłem chyba mimo wszystko za wielkim tchórzem. To znaczy, samobójcy nie są tchórzami – zawsze uważałem, że to naprawdę odważni ludzie. Ale ci, którzy się wieszają, są najodważniejsi z odważnych.


Kiedyś nawet kupiłem sobie linkę. Żona znalazła. Zirytowany i oczywiście pijany przewalałem rzeczy w szafce, a ona tylko spytała: – Co? Szukasz? Jednak tego szukasz?!


Linka mnie przerażała i nie wiem, czy faktycznie wtedy zdołałbym zrobić z niej użytek. Może stąd przerażenie, że w ten sposób skończył ze sobą Staszek? On był dla mnie pewnym wzorem – były alkoholik, dusza towarzystwa, wszędzie go było pełno. Był nadzieją, że można jeszcze wyjść na prostą, wrócić do normalnego życia w wielkim stylu. Aż nagle ten obraz rozpadł się na milion kawałków: kiedy Staszek wrócił do wódki i kiedy znaleziono go wiszącego w szklarni… Linki nie miałem. Pozostało mi pudełko żyletek, kupione na tę okazję.

#pilkanozna #weszlo #anegdotypilkarskie
  • 6
  • Odpowiedz
@mecenas_rolski: Niedługo wkleisz całą biografię Iwana :P Warto przeczytać całość, można sporo dowiedzieć się o środowisku z tamtych czasów, o ludziach takich jak Gmoch czy Piechniczek. Co jak co, ale Stano dobrze to napisał.
  • Odpowiedz