Wpis z mikrobloga

#perfumy

Nauczyłem się ostatnio, że bycie zamkniętym na nowe, pozornie odrzucające aromaty to błąd. Całe życie byłem przeciwnikiem lukrecji i anyżu, uważałem to za jedzenie "za karę" i unikałem w każdej postaci. Dlatego gdy przy ostatnim zamówieniu Boisa dostałem próbkę Bullfroga Angostico Distillate, od razu wrzuciłem go do szuflady i o nim zapomniałem. I to był błąd.

Ostatni okres był trochę chłodniejszy, więc i z wyborem porannego smroda było trochę więcej zabawy. Pewnego dnia coś mnie tknęło i odkopałem z szuflady Żabyka. Od razu uderzyła mnie mieszanka świątecznego marketu, gdzie każde stoisko udekorowane było gwiazdkami anyżu, a cały asortyment składał się tylko i wyłącznie z czarnych, długich żelek. No tylko problem w tym, że zupełnie mi to nie przeszkadzało. Ba, wręcz przeciwnie! Autentycznie zakochałem się w tym zapachu. Parametrowo w zupełności mi wystarcza - psikając się nim rano, czuję go na sobie po pracy. Projekcja jest poprawna, nie dusi otoczenia, ale nie jest też przyskórna. Jak dla mnie - strzał w dziesiątkę i jedno z większych zaskoczeń, jeśli chodzi o ostatnie zakupy.

Dalej na myśl o zjedzeniu lukrecji czy żuciu gumy anyżowej żołądek podchodzi mi do gardła, i to się raczej nie zmieni, ale zapachowo jestem w tym aromacie zakochany i jestem pewien, że ten flakonik stanie się stałym elementem mojej kolekcji. Zdecydowanie polecam.
  • 1
  • Odpowiedz