Wpis z mikrobloga

Dobro własne czy rodziny? Jako tegoroczny maturzysta udający się na studia stoję przed takim wyborem gdzie któraś z stron nie będzie zadowolona. Ze względu na status olimpijczyka który jest o dziwo respektowany tylko w 3 uczelniach (jest to materiał na inny wpis) mam do wyboru 2 uczelnie:
1. Uczelnia A gdzie mieszkam u rodziców, pomagam im w firmie, dojazd trwa 2h w jedną stronę. Jest gwarancja stypendium
2. Uczelnia B na drugim końcu Polski, z racji programu stypendialnego darmowy akademik na rok i wsparcie finansowe.
Ogólnie przemawia za mną opcja 2, ale nie z powodów takich jak np. kierunki studiów, miejsce w rankingu czy co podobnego tylko chęć zmiany siebie i otoczenia. Można powiedzieć że w szkole średniej byłem archetypem konkursowicza z utajonym #!$%@?#em, nie miałem znajomych a o dziewczynie nawet nie warto wspominać. W dużym skrócie, żałuję straconych lat. Wydaje mi się że mam niezdiagnozowane autyzm i ze względu na monotonię i brak pomocy w trakcie dorastania nie wykształciłem się społecznie, dlatego wydaje mi się że wyjazd do innego miasta byłby dla mnie swego rodzaju terapią szokową po której albo się ogarnę albo będzie magik.
Kiedy powiedziałem powyższe swoim rodzicom uznali oni że nie będą dwóch domów utrzymywać, kto będzie im pomagał, a po za tym nie dam sobie rady. Rodzeństwo jest za mną ale widać po nich że nie obraziłby się gdybym został. Śmieszne jest to że nie zależnie od tego co bym zrobił i tak byłbym dosyć rzadko w domu. Kocham ich z całego serca ale wiem że jeżeli się nie zmienię skończę jak Chris-chan. #przegryw
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach