Wpis z mikrobloga

@Goronco: w sumie to m w dupie, co jest a czego nie ma. Ten certyfikat nie jest nic warty chyba, że jest Janusz któremu klient kazał certyfikować testerów. To wszystko można na spokojnie wyciągnąć 'w trakcie pracy'. Polacy sobie zrobili dobry biznes czyli:
- certyfikat kasa, szkolenia(najlepsze szkolenia przygotowujące bez samego certyfikatu-kolejna kasa), kolejna rzecz książki po 40-50zł które wyjaśniają jak zdać istqb, przez co fajnych książek dotyczących stricte testowania jest
@Goronco: No nie ma nic do rzeczy, czy byś czy nie.
Nie zesrałem się martwi mnie po prostu jak kółko wzajemnej adoracji zrobiło sobie biznes, ale to wiadomo wierzchołki góry lodowej. Cert tyle samo warty co oddzielny scrum master w zespole ( ͡ ͜ʖ ͡) Ale cieszy mnie, że Ty się cieszysz no i powodzonka, najlepszego!
@Goronco: A tak z ciekawości to firma dała kasę czy z własnej kieszeni.
Bo to też zmienia postać rzeczy za darmo to się bierze i nie marudzi.
Widziałem u ludzików modne jest albo potem advanted albo jakieś scrumowe certy.
Ja bym istqb fl nie miał jakby firma nie dała.
@TheMexicano @TheMexicano

@Goronco: w sumie to m w dupie, co jest a czego nie ma. Ten certyfikat nie jest nic warty chyba, że jest Janusz któremu klient kazał certyfikować testerów.


Pracowałem w takiej firmie co żyła (pewnie dalej żyje) głównie z polskich projektów rządowych. Wymaganiem do realizacji każdego z nich była np. Określoną ilość testerow z istqb fl czy advanced czy jakie tam jeszcze są. No i inne wymagania oczywiście też