Wpis z mikrobloga

Leżę. Oddycham. Pewnie śmierdzę. Żyję. Jestem w pokoju syna. Wstać? Co tak chlupnęło? Setka w orzyganej kurtce.
Gul.
Jeb.
Mrok.
Ciemno.
Nie ma uczuć.
Zero emocji.
Tak lubię.
#!$%@?.
Otwieram przypalone powieki. Minął tydzień. Może bym coś zjadł? Tak, cztery pizze, kurczaka z różna i siedemnaście kanapek.
Mhm.
Zesrałem się zanim ta myśl trafiła do tej prawdziwej świadomości.
Ja już nie jestem alkoholikiem.
Jestem alkoholołakiem.
Żabka, Małpka, #!$%@? anioła, monopol - byle się nie telepać.
3, 2, 1. Odpalone. Alkosaper zmartwychwstał. Łydki krzyczą, że brakuje im magnezu, płuca nawet nie chce mi się kończyć tego zdania.
Pikawa wyszła i nie zamierza wracać. Miałem zakwasy nie raz, ale nigdy na plecach. Pierwszy raz spociły mi się uszy.
Czuję włosy na języku, a cztery razy myłem zęby. O co tu chodzi?
Dzwoni ziomek, zaprasza na miting. #!$%@?, miting to ja mam właśnie z kotem i Żubrówką. A pies włączył karaoke.
Panie Jezu, zdejm sandały.

Jest, światło w tunelu. Moja żona powiedziała coś miłego.
Nie.
Wydawało mi się.
To był sarkazm. Załamka. Trzy doby później budze się znowu. W tym samym ubraniu. Coś mnie uwiera w kieszeni
Torba.
Proszek.
Po angielsku napisałbym "snuf", czemu te ogry mają w swoim ubogim słowniku takie #!$%@? słowo, a my nie?

I tu odcinek się skończył, bo straciłem przytomność.
  • Odpowiedz