[uzytkownik_zablokowany]

#ptaki #ornitologia Co to? Brać? Czy zostawić pod drzewem, na którym jest gniazdo? Nie widać rodziców :-(

[W.....r]

@uzytkownik_zablokowany: raczej bez pomocy nie przeżyje.

[uzytkownik_zablokowany]

A możliwe, że rodzeństwo ją wyrzuciło? Bo sama raczej nie. Ledwo się rusza, ale widać, że oddycha.

[a231]

@uzytkownik_zablokowany: chyba sowa. Nie masz ToZ w mieście?

[W.....r]

@uzytkownik_zablokowany: możliwe, a u ptaków nawet częste.

[BlackSlip]

Dzwon do ToZu!

[H.....K]

@uzytkownik_zablokowany: Zaadoptuj, będziesz mieć zajebista sowe

[uzytkownik_zablokowany]

@BlackSlip ale jestem na wsi i żadnego tozu w okolicy nie ma

[GraveDigger]

@uzytkownik_zablokowany: A to nie jest podlot? Ja bym nie ruszał.
https://otop.org.pl/piskleta-i-podloty/

[Wrytra]

@GraveDigger: podlot z piórami puchowymi raczej nie

[Wrytra]

@WhyTryHarder: @uzytkownik_zablokowany: sowy raczej nie wyrzucają innych piskląt z gniazda

[uzytkownik_zablokowany]

A co to może być? Że sowa, to wiem, ale idzie poznać po takim maluchu?

[W.....r]

@uzytkownik_zablokowany: coś, co raczej nie przeżyje bez pomocy. Najpierw wykmiń namiary na najbliższy TOZ, a potem będziesz przeglądał atlas ptaków

[Wrytra]

@uzytkownik_zablokowany: pisklęta sów często spadają na ziemię podczas chodzenia po gałęziach. Potrafią się potem same wdrapać z powrotem na drzewo, ale nie wiem czy to nie jest za młode na to

[uzytkownik_zablokowany]

@Wrytra też mi się wydaje, że za młode i ogólnie osłabione

[aaadam91]

@uzytkownik_zablokowany: Normalnie sowy opuszczają gniazdo jeszcze zanim nauczą się latać. W przypadku znalezienia takiego malucha należy go zostawić w spokoju, ewentualnie jak blisko kręcą się psy lub koty to zanieść go w najbliższe krzaki lub postawić na drzewie.
Ten ptak jednak wygląda na osłabionego (ale to trudno ocenić ze zdjęcia). Zdrowe ptaki powinny chociaż próbować uciec przed złapaniem, mieć siłę, żeby podnieść głowę. Dodatkowo te ciągle przymknięte oczy budzą niepokój.
Tu

[uzytkownik_zablokowany]

Już po sprawie. Podjechałem jeszcze raz w to miejsce i na drzewie siedział rodzic, a młodziak już był bardziej ruchliwy, oglądał się za mną i jak podszedłem bliżej, to stroszył pióra i rozkładał skrzydła, żeby mnie nastraszyć i otwierał dziób. W pewnym momencie rodzic uciekł, a ja posadziłem malucha na konarze, który leżał pod drzewem. Jak ją wziąłem w rękę (przez rękawiczkę), to jednak okazała się trochę większa, niż jak siedziała w