Wpis z mikrobloga

1 106 - 1 = 1 105

Tytuł: Cykl Hayden War - tom I-V
Autor: Evan Currie
Gatunek: military syfy
★★★

Przetrwałem przez to tylko dlatego, że nie miałem innego audiobooka.
Fabuła nie taka zła w świecie z ciekawym fiction przy niezbyt dużym gwałceniu science.
Ale wszystko poza fabułą leży.
Język "amerykański" - infantylny, ogrom powtórzeń, dialogi jak u robotów.
Świat - america fuck yeah - usa rulez, reszta czyścić kible. No - jeszcze brytyjczycy są super. Autor często porównuje konflikt przyszłości do konfliktów przeszłości i zawsze wyobraźnia kończ mu się na wojnie w wietnamie. Ogólnie tylko murica walczyła i walczy, murica ma wszystko co najlepsze, murica forever.
Ale taką ignorancję autora jeszcze można by znieść, gdyby nie fatalne postacie. Typowy amerykański autor patriota, więc KAŻDY żołnierz (amerykański oczywiście) jest super wyszkolony, sprawny, dzielny, inteligentny, oddany, waleczny, gotowy poświęcić swoje życie w dowolnym momencie. Każdy. Każdy dowódca jest mądry, spokojny, stanowczy, kompetentny, robiący wszystko dla dobra ludzkości i zaginający kosmitów swoim geniuszem. President oczywiście jest mądry, wyrozumiały, szlachetny. Rzygać się chce. No i nawet cywilnych kosmitów im szkoda i nie chcą ich zabijać.
Nie mam nic do głównej postaci rambo, ale reszta to typowa amerykańska propaganda najniższego sortu.
A z scifi - fajny pomysł na napędy gwiezdne, fajne bronie, fajna technologia kosmitów - tu niczego nie mam do zarzucenia. Poza standardowym chyba dla większości autorów polem działań w którym kosmos robi się dwuwymiarowy i dodatkowo wszystkie planety znajdują się zawsze po jednej stronie gwiazdy.

#bookmeter
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@szaloneneutrino: wyłączyłem w połowie pierwszego tomu. O ile pamiętam to też strasznie #!$%@? była.
Podobnie denerwująca jest seria StarCarrier ale warto przeczytać ze dwie bo autor miał świetne pomysły na walkę w kosmosie i baaaardzo fajnie podszedł do tego od strony fizyki. Jest masę zabawy z dylatacją czasu, czego u Currie nie ma w ogóle a być powinno.
  • Odpowiedz