Wpis z mikrobloga

Będzie długo, więc jak komuś nie chce się czytać, to niech nawet nie zaczyna.

Przyjęło się ostatnio przekonanie, że Boniek to taki Lato tylko z lepszym PR-em. "Bello di notte" miał wpadki jako prezes (mniejsze lub większe), ale jakby się nad tym zastanowić i "panowanie" każdego z nich rozłożyć na czynniki pierwsze, to jest to przekonanie niepoważne, które przegrywa z faktami. Bo fakty są takie (pozdrowienia dla Mateusza Borka), że PZPN za Bońka przede wszystkim przestał być dojnym cycem, z którego pięniadze uciekały w każdym kierunku, były przejadane lub przepuszczane na kolejnych - często stworzonych wbrew rynkowi - umowach sponsorskich. Zamiast tego stał się poważną firmą.

Za czasów Grzegorza Lato PZPN był związkiem "rodzinnym", gdzie zatrudniano dzieci i siostrzeńców działaczy lub osoby niekompetentne. Lub takim, w którym szeregowi pracownicy wyjeżdżali w "delegacje", za które związek płacił, mimo że z charakterem ich stanowiska nie miały wiele wspólnego. Przykładów takich wycieczek było podobno bardzo wiele i sami zainteresowani nie byli w stanie się z nich wytłumaczyć. Wraz z przyjściem Bońka (a z nim Sawickiego) ta rozpusta się skończyła. Chyba, że dla kogoś nepotyzmem jest zatrudnienie Brzęczka, bo to przecież wujek Błaszczykowskiego. Ale to argument raczej dla ludzi pokroju Jacka Kmiecika.

Dalej - wizerunek. Z czym kojarzyły się przeciętnemu kibicowi osoby Lato, Kręciny albo Olkowicza? Ze słowem "beton". Ale również z pijaństwem, obżarstwem i niekompetencją. Nie wiem, jak Wam, ale mnie każdy z nich kojarzył się z wujkiem, który na weselu siedzi w rozpiętej koszuli, ma czerwoną mordę od gorzały i opowiada sprośne żarty. Większość go lubi lub przynajmniej toleruje, ale jego towarzystwa raczej unika i traktuje z politowaniem. Za to współczuje cioci, która musi się z nim użerać na co dzień.

Za czasów Bońka związek przestał był przaśną firmą-kukułką, a stał się poważnym graczem, który przyciąga sponsorów. PZPN już nie kojarzy się z obciachem. Piłkarzy z nazwiskiem mieliśmy przecież już wcześniej - Błaszczykowskiego w BVB, Boruca i Żurawskiego w Celtiku, Dudka w Liverpoolu i Realu, a Krzynówka w Leverkusen. Tylko wtedy nikt ich potencjału medialnego i PR-owego nie potrafił wykorzystać i spieniężyć. Dzisiaj PZPN zarabia na obecnym pokoleniu ogromne pieniądze. Pomogły w tym oczywiście osiągane przez reprezentację wyniki, ale bez zaplecza organizacyjnego sukces wizerunkowy i finansowy nie byłby możliwy.

A z czego to się wzięło? Z wymiany ludzi na najwyższych stanowiskach. Najzwyczajniej w świecie zatrudniono osoby obyte w biznesie (Sawicki), futbolu (Kosecki) lub w obu tych dziedzinach (Koźmiński). Rzecznikiem został Jakub Kwiatkowski, z którego po kilku miesiącach w 2009 roku Grzegorz Lato zrezygnował. Czy komuś te twarze kojarzą się z pijaństwem? Raczej nie. Żadnego z nich nie wstyd pokazywać światu.

Na tym nie koniec, bo są przecież imprezy, które - czego nie da się ukryć - załatwił w dużej mierze Boniek. Finał LE w Warszawie, za chwilę być może taki sam mecz w Gdańsku, do tego ME U-19 i MŚ U-20. Nie tylko Warszawa, Gdańsk albo Wrocław zobaczą reprezentację, ale też Tychy, Kielce albo Gdynia. I przy okazji zarobią. Pierwsza reprezentacja nie gra już meczów w Ostrowcu Świętokrzyskim, które kojarzyły się z festynem. Ponadto przywróco rangę Pucharowi Polski.

Na koniec najważniejsze, czyli właśnie reprezentacja. Od tego właściwie powinienem zacząć, ale nie zrobiłem tego z jednego powodu - otóż nigdy wyniki reprezentacji nie będą dla mnie równoznaczne z oceną związku. To zawsze należy traktować i oceniać osobno. PZPN stworzył Nawałce wzorowe warunki do pracy, spełniał każdą jego zachciankę, a mimo to ostatni turniej był klapą. Czy to wina PZPN? Nie. Boniek, Sawicki i szereg innych ludzi nie wyjdzie i nie zagra za Lewandowskiego, Krychowiaka i Grosickiego. Sukces sportowy zawsze jest w nogach piłkarzy, dlatego ocena zaplecza organizacyjnego nie może być traktowana tożsamo. Pierwszą złą decyzją może być zatrudnienie Brzęczka, ale czas na rzeczywistą ocenę tego ruchu dopiero przyjdzie.

Żeby nie wyszło, że to laurka, to zostaje też łyżka dziegciu. To przede wszystkim wątpliwa transparentność samego związku (nawet na Wykopie ktoś opowiadał, jak zderzył się ze ścianą próbując załatwić tam jakąś sprawę), niektóre decyzje względem środowiska kibicowskiego czy limit obcokrajówców spoza UE. A z punktu wizerunkowego - wojenki Bońka na Twitterze. Nad każdym z tych tematów pewnie można się pochylić i napisać dziesięć razy dłuższy tekst ukazujący PZPN w negatywnym świetle. Tylko suma tych "cieni" chyba nadal nie będzie wyższa od sumy sukcesów.

#pilkanozna #reprezentacja #niepopularnaopinia
V.....o - Będzie długo, więc jak komuś nie chce się czytać, to niech nawet nie zaczyn...

źródło: comment_hgaznRghUKvY09zMWt77xgEaT4ulVkAw.jpg

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz
@Venro pełna zgoda. Wydaje mi się że Ci którzy stawiają znak równości pomiędzy aktualną sytuacją a tym cl było wcześniej najzwyczajniej już nie pamiętają tego wszystkiego, w końcu kilka lat już minęło
  • Odpowiedz
@Venro: Ja bym to podzielił na dwa okresy, bo tak się składa, że większość zasług, łącznie ze sztandarowymi programami typu CLJ, szkoła trenerów etc. to pierwsze kilka lat kadencji, zaś większość błędów - m.in. irracjonalna propozycja ogólnopolskiego zakazu wyjazdowego - to ostatnie kilkanaście miesięcy. Mam nadzieję, że to chwilowa zadyszka i kryzys, a nie stałe obniżenie poziomu. Na Twitterze zresztą też to widać, gdzie ze śmieszka-zawadiaki prezes przeszedł do dość chamskich
  • Odpowiedz