Wpis z mikrobloga

Mój kolega otworzył kiedyś knajpę, blisko zakładu geriatrycznego, z racji tego, że chciał zapewnić ludziom starszym trochę rozrywki. Interes jakoś się kręcił, a że było tam przyjemnie i odwiedzałem przy okazji tego kolegę, to bywałem tam dość często.
Przychodził tam taki Pan Felix. Pan Felix miał ponad 80 lat i siwe zawsze dobrze ułożone włosy. Czesał je co chwilę grzebieniem i przylizywał, przyklepując dłonią. Grzebień zawsze nosił przy sobie, w kieszeni marynarki. Był to człowiek dostojny, z manierami, kulturalny. Do rany przyłóż. Nikt nie spodziewałby się, tego jaki z niego chachmęt. Zawsze miał na wszystko odpowiedź i lubił przechwalać się, opowiadając różne historyjki ze swojego długiego życia. Najlepiej jednak wychodziło mu bajerowanie młodych dziewczyn.
W okolicy kręciło się często sporo studentek. O dziwo mimo wieku 80 lat, miał jeszcze sporo werwy. Co chwile przyprowadzał do knajpy nowe dziewczyny. Nie byle jakie. Był dosyć wybrednym facetem, miał bardzo dobry gust jeśli chodzi o kobiety. Tego nie można było mu odmówić. Przyprowadzał blondynki, brunetki, rude, dwa razy widziałem go z Azjatką i raz z murzynką. Dziewczyny wydawały się być zawsze nim bardzo zauroczone, a on robił z nimi co chciał. Łapał za pośladki i biust, podszczypywał, ku ich uciesze, a potem gdzieś zabierał. Wydawało się, że nie przeszkadza im też to, że spotyka się z innymi. Stworzył sobie cały harem. Kobiety do niego lgnęły, a my się głowiliśmy nad tym, jak on to robi.
To prawda miał swój urok i gadane, ale musiało być w tym wszystkim coś szczególnego. Jakiś tajnik, dzięki któremu kobiety lgnęły tak do niego. Pewnego dnia więc z kumplem uknuliśmy przeciwko niemu spisek. Zaczęliśmy stawiać mu alkohol, aby rozwiązać mu język i powoli, sposobem, próbowaliśmy go podejść, tak aby nam wyjawił swój sekret.
Pił tylko likier, więc ciężko było nam zrealizować plan. Wiedzieliśmy jednak, że jeden lubi wyjątkowo bardzo. Jest to bardzo drogi likier, ale jego wysoka cena przy perspektywie odkrycia tej tajemnicy wydawała się dużo mniejsza. Zrobiliśmy zrzutkę i zaczęliśmy raczyć go jego ulubionym alkoholem. Wywołaliśmy w nim tym samym poczucie przymusu odwdzięczenia się. Po paru głębszych, zaczęliśmy ciągnąć go za język, łechtać jego ego. Działało i zaczął mówić, opowiadać.
Pewnego dnia postanowił wybrać się na ryby. Wcześniej jednak, nie mając robaków, wziął widły i wybrał się z nimi na kopanie robaków. Kopał jak zwykle w ziemi, aż w końcu napotkały one coś twardego. Pomyślał, że cegłówka, ale po chwili zorientował się, ze jest to metalowe. Tknięty tym spostrzeżeniem, zaczął kopać na około, aż jego oczom ukazało się co to jest. Zobaczył kankę. Szczelnie zamkniętą, wyciągnął ją i zaniósł do domu, bo nie mógł otworzyć jej na miejscu. Pomyślał, że ktoś musiał ją tam ukryć, jak to robili zwykle w czasie wojny. Wziął nóż i otworzył ją za jego pomocą. Spodziewał się smalcu, ale zawartość okazała się inna. We wnętrzu znajdowały się stare obligacje. Sporo obligacji.
Niby nie przedstawiały one już żadnej wartości, ale tylko pozornie. Nie dało sie ich wymienić na pieniądze, ale na naiwność młodych dziewczyn owszem. Uknuł więc plan, prosty, ale skuteczny. Przeliczył procentowo, ile powinny być one warte obecnie, uwzględniając inflacje, a następnie wmawiał płci pięknej, że jest multimilionerem. Obiecywał im spadek, a one robiły co chciał. Nie protestowały nawet gdy widziały, że spotyka się z innymi, bo jak mówił, pieniędzy ma tyle, że starczy dla innych. Dziewczyny kalkulowały sobie, że nawet jak spadek otrzyma cały jego harem, czyli kilkanaście, czy kilkadziesiąt dziewczyn, to nadal mogą liczyć na sporą sumę, więc nie protestowały.
Pan Felix twierdził, ze jego życie zaczęło się tak naprawdę po osiemdziesiątce. Umarł biedny, ale bardzo szczęśliwy.

  • 2