Wpis z mikrobloga

#medycyna #antyszczepionkowcy
Chyba warto uświadamiać.

Dostaliśmy taki o to list. Dane autora to wiadomości readakcji MPP

Piszę do państwa, żeby podzielić się naszą historią, ku przestrodze. Przed urodzeniem Zuzi duży czytałam o szczepieniach. Chcąc dla niej jak najlepiej nie zdecydowałam się zaszczepić jej w pierwszej dobie, skrupulatnie wybrałam szpital, poznałam zdania i frazy, których należy użyć, aby nie zostać zaszufladkowana jako „antyszczepionkowiec” i zgłoszona. Po urodzeniu odmówiłam szczepienia w szpitalu, z potem oczytana na internetowych forach, odmawiałam kolejnych i kolejnych. Po roku takiego przeciągania, pediatra zgłosiła nas do sanepidu. Byłam przygotowana na taką okoliczność, przeglądając strony stop-nopu bez problemu znalazłam wiele wzorów pism, podań, odroczeń. Cały czas czułam, że działam w jak najlepszym interesie dziecka, czułam, że moja walka z „systemem” to mój obowiązek, czułam się ważna i potrzebna, miałam misję, cel. Chodziłam na różne lokalne spotkania grup, czytałam podsuwane przez nich informacje, czułam olbrzymie wsparcie, taką prawdziwą wspólnotę. Dziś Zuzia ma 3 lata. Pod koniec września moja córeczka zaczęła chorować. Błaha infekcja, katar, kaszel, niewielka gorączka. Pediatra zaleciła odpoczynek i jakieś podstawowe leki. Po około dwóch tygodniach objawy wcale nie ustępowały. W nocy, Zuzia zaczęła się dusić, sinieć, nie była w stanie nabrać powietrza, trwało to długo. Karetka, przewiezienie na SOR, natychmiastowy transport na Oddział Intensywnej Terapii. Rozpoznanie: ostra niewydolność oddechowa. Musiała zostać podłączona do respiratora. Nieprzytomna spędziła tak dwa dni. Młoda lekarka, która przyszła rano rzuciła hasło: KRZTUSIEC. Zapytałam się jak to możliwe, przecież to błaha choroba, a jesteśmy na oiomie. Okazało się, że nie. Badania z krwi potwierdziłī rozpoznanie, kilka dni później Zuzia została przewieziona na oddział zakaźny, a tydzień później wypisana do domu. Lekarze zatroszczyli się, abym zrozumiała, że prawie zabiłam własne dziecko. A ja zrozumiałam, że mieli rację. Jak jest dzisiaj? Wciąż źle. Zuzia co noc zanosi się kaszlem, wymiotuje z jego powodu, potem znów kaszle i znów wymiotuje Kaszel-wymioty z kaszlu to nasza codzienność. Bardzo schudła, na obojczyku wciąż ma dużą bliznę po wkłuciu założonym na OIOMIE, ma znacznie osłabione nerki po lekach, które dostawała w szpitalu. A ja umieram z nerwów, czy znów nie zacznie się dusić i sinieć przy każdym takim kaszlowym napadzie. Trwa to już 2 miesiąc i ani na chwilę choroba nie odpuściła. Czuję się winna, że dałam się omotać osobom, które choć mówiły, że działają w interesie mojego dziecka, były osobami całkowicie niekompetentnymi w ocenie, co jest dobre, a co złe. Nigdy sobie nie wybaczę, że moje jedyne dziecko naraziłam na to, co przeszło, odmawiając jej szczepień. Opisując naszą historię na forach, które kiedyś z upodobaniem czytałam, po kilku minutach post został skasowany, a ja zbanowana. Gdy tylko Zuzia poczuje się lepiej, zapiszemy się do poradni, żeby ustalili dla nas najlepszy kalendarz i obiecuję, że będziemy się go trzymać.


link do wpisu
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach