Wpis z mikrobloga

Mark Rothko, No 1, Royal red and blue, 1954
A dzisiaj będzie wpis o niezwykle ważnej i dosyć kontrowersyjnej postaci, a mianowicie Marku Rothko. Często podczas rozmów na temat jego dzieł pada wiele nieprzychylnych komentarzy, niektóre twierdzą, że to nie jest sztuka, bo są one zbyt proste, po prostu zwykłe. I w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać na ile te komentarze są słuszne.
No bo w sumie to czym jest sztuka? Czy są jakieś konkretne ramy definiujące co może nią być, a co nie? Według jednego z najznamienitszych historyków sztuki, Ernsta Gombricha, jej granice są tak naprawdę cały czas kreowane od nowa, pojęcie “sztuka” jest redefiniowane wraz z postępem czasu oraz wraz ze zmianą myślenia ludzi. Dziwnym więc staje się mówienie na temat jakiejś rzeźby, obrazu, instalacji, że to nie jest sztuka, bo na tym polega jej piękno, że dla każdego jest ona czym innym, ma inny wymiar i przede wszystkim na każdego wpływa inaczej.
Lata 40 to okres poszukiwań własnego artystycznego “ja” przez wielu amerykańskich artystów, którzy zaczęli przekraczać wszystkie wcześniej wyznaczone granice aby stworzyć coś nowego. Mniej więcej w 1947 roku Rothko postanowił odejść od utartych w malarstwie schematów, wymykać się poza ich ramy i stworzyć coś swojego, innego. Poprzez wibrację kolorów, specyficzny, bardzo delikatny sposób prowadzenia pędzla i uproszczoną kompozycję Rothko starał się przekazać swoje bardzo skrajne emocje, począwszy od ekscytacji, a skończywszy na rozpaczy.
Dlaczego 1947? Jest to rok w którym powstaje pierwszy obraz namalowany schematem z którego Rothko jest głównie kojarzony, kilka prostokątów na kolorowym tle. Faktycznie jedną z pierwszych myśli jaka przychodzi do głowy może być “jaki jest tego przekaz?” No właśnie, jaki przekaz niosą ze sobą dzieła tego artysty?
Przede wszystkim, to bardzo niechętnie mówił na temat swoich dzieł, w pewnym momencie swojego życia, cierpiąc na poważną depresję, nawet się ich wstydził. On wcale nie chciał nikomu narzucać żadnego konkretnego sposobu ich interpretacji. To są takie prace, które powinno się oglądać i oceniać dopiero po zobaczeniu ich na żywo. Artysta dbał o aranżację swoich wystaw, to obrazy, a nie otoczenie miały grać na na nich główną rolę, niezwykle ważne było oświetlenie. Obrazy miały wręcz przytłaczać swoim rozmiarem, miały być oglądanie z dosyć sporej odległości tak, aby obraz wręcz przenikał widza, tak aby mógł w niego“wejść”.
Dobór kolorów czy brak ich jednolitych granic również nie jest kwestią przypadku; miały one wychodzić poza linie obrazu, sprawiać wrażenie tego, że się on porusza, kolory miały ze sobą kontrastować, przekazywać najróżniejsze emocje. Cytując Gombircha, “Większość ludzi lubi widzieć w obrazach to, co chciałaby widzieć także w rzeczywistości” i być może na tym właśnie polega fenomen tych pozornie nieskomplikowanych dzieł, widz ma zostać “zalany” strumieniem świadomości i ostatecznie po prostu coś poczuć.
Sztuka powinna intrygować, przytłaczać, skłaniać do refleksji, wzruszać, poruszać i wydaje mi się, że dokładnie to robią obrazy Rothko. Z jakiegoś powodu często nawet osoby, które nieszczególnie się interesują malarstwem kojarzą akurat jego prace. I przecież to jest właśnie ta ich ponadczasowość, po tylu latach tak samą szokują, denerwują i zachwycają i dokładnie do tego dążył artysta.
Tak długo jak artyści będą dążyć do stworzenia czegoś innego, czegoś własnego, tak długo pojęcie “sztuka” pozostanie pojęciem płynnym. I wydaje mi się, że tak naprawdę to sztuka byłaby nudna gdyby każdy podporządkowywał się tym ramom, przecież każdy wielki wielki artysta w pewnym momencie musiał się wyjść poza szereg, wyrwać się ze schematu i być może o to właśnie chodzi, żeby nie podążać ślepo za innymi, a znaleźć coś swojego, chociażby w sztuce.
#malarstwo #sztuka #obrazy
arsaya - Mark Rothko, No 1, Royal red and blue, 1954
 A dzisiaj będzie wpis o niezwy...

źródło: comment_dEyVtVrTwCiqeSyg5qYbtfuKYDF2ZbXY.jpg

Pobierz
  • 8
  • Odpowiedz
@arsaya: mi się jego obrazy niektóre podobają, choć ich na żywo nie widziałem. w sumie ja tak mam, że mi sie coś najpierw spodoba, a potem zaczynam się zastanawiać dlaczego - to ułatwia "poszerzanie horyzontów", w przeciwieństwie do mówienia z góry, że coś nie jest sztuką i nie ma prawa się podobać.
  • Odpowiedz
@arsaya: mimo przerobienia na historii sztuki całego Rothko, zobaczenie obrazu na żywo było zupełnie odmiennym doświadczeniem. Spodziewałam się czegoś innego. Nie przepadam za sztuką bardziej konceptualną niż przedstawiającą, ale muszę przyznać, że Rothko zrobił wrażenie.
  • Odpowiedz