Wpis z mikrobloga

@PytajNick: #spowiedz Miałem już wiele blogów, ale każdy był niszczony, przez osoby na niego zaglądające*. Żyjemy w takim świecie, gdzie mężczyzna musi być niczym nieskazitelny diament. Ciągle błyszczeć, nie okazywać żadnych negatywnych emocji. Maszyna będąca w stanie działać 24/7, bez przerwy, jeśli stałoby się coś, co uniemożliwiałoby pracę, wtedy wiadomo co robić. Świetnie opisuje to utwór Katarzyny Klich – "Lepszy model”. Identycznie się czuję, odnoszę takie wrażenie, że gdyby nie prawo, to prędzej, czy później ktoś by mnie już poddał utylizacji.
Początkowo pisałem sam dla siebie, nie publikując niczego, nigdzie. Bałem się, iż zapomnę, że z czasem zacznie mi się wszystko mieszać. Zacznę przeinaczać fakty i zostanę bajkopisarzem. Nie chciałem tego. Nie zapomniałem, pamiętam, do dziś. Nie zapomnę, nie mogę.
Prawdę powiedziawszy, zacząłem pisać gdzieś pomiędzy gimnazjum, a liceum. Przez wszystkie te lata, starałem się zajmować czymś innym, żeby nie myśleć o tym co mnie spotyka. Uciekałem w całą masę rzeczy, dzięki czemu dzisiaj mam szerokie pole w kwestii zainteresowań. Wydaje mi się, że mogłem mieć syndrom Sztokholmski, wierzyłem, że coś się zmieni.
Z biegiem czasu próbowałem gdzieś podzielić się swoimi przeżyciami. Sam jednak nie wiem po co. Może po cichu liczyłem, że ktoś tam, obcy zainteresuje się moją sytuacją i mnie uratuje, zabierając gdzieś daleko od tego wszystkiego.
Głównie pisałem gdzieś na blogach, swoich, gdzie nie było możliwości wizyty osób trzecich, poza wyszukiwarką internetową. Raz zdarzyło mi się napisać w miejscu bardziej publicznym, w serwisie poniekąd społecznościowym. To był błąd. Teraz nie pamiętam dokładnie jak się to zaczęło, ale dalej już tak. Prowadząc swój profil, miałem kontakt z jedną niewiastą. Rozmowy toczyły się wokół naszych doświadczeń. Starałem się ją przekonać, aby wyrzuciła to z siebie, poczuje się lepiej. Po jakimś czasie mi się udało. Nikt się mną nie interesował, bo po co, w końcu mężczyzna. Odwiedzałem jej profil, nawet na wstępie napisała podziękowanie, nie było ono skierowane do mnie, ale wiem, że chodziło o mnie. Jej się udało. Kiedy sprawdzałem jaki odzew ma, ile osób się tam udziela, było mi tak, #!$%@? przykro. Napisałem jej o tym, że żałuję tego i, że myślałem, iż jest inna. Wkrótce potem usunąłem konto. Nie mogłem na to patrzeć, ale czy powinienem się temu dziwić? W końcu ona jest kobietą, ona może. Zawsze znajdzie się ktoś chętny ją uratować, a mnie, po co.
Każdy okres mojego życia wypełniony był jakimiś wydarzeniami, niektóre z nich miały na mnie wpływ. Jedne pozostawiły ślad, inne nie. Nie można tego rozpatrywać w sposób liniowy. To nie jest tak, że w miarę upływu czasu jest tylko gorzej, lub lepiej, czasem po drodze, coś się zdarza.
Wielokrotnie zabierałem się do spisania swojej kompletnej historii, jednak zawsze dochodziłem do takiego momentu, że nie byłem w stanie tego kontynuować i przerywałem pracę. Obecnie nigdy nie czułem się gorzej, nie jestem nawet w stanie płakać.
Cała historia, od początku do końca, z detalami. Obecnie mam 28 lat. Łatwo policzyć jak długo to wszystko w sobie tłamsiłem. Nie ma na świecie osoby, która by o tym wszystkim wiedziała. Kto był przy mnie blisko w pewnych chwilach ten powinien być świadomy pewnych rzeczy, jednak są tą tylko pojedyncze fragmenty układanki. Pora aby moje prawdzie ja ujrzało światło dzienne. Nie ma już znaczenia co się stanie, gorzej nie będzie.
Nie będzie również koloryzowania. Czasem nawiedza mnie taka myśl, że piszę to wszystko, aby pokazać, że pomimo przeciwności losu, można wyjść na prostą. Nie uważam, żebym doszedł do czegoś konkretnie, ani osiągnął coś czym warto by się szczycić. Dlatego też, nie jest pisane to w tym celu. Inne myśli jakie przechodzą mi przez myśl, to przestroga, nauczka. Pokazanie jak to wszystko działa w praktyce. Dzięki mediom co jakiś czas dowiadujemy o tragediach. Dzieci, nastolatki popełniają samobójstwa przez masę powodów, cała masa innych przechodzi koszmar. Wielu z nich można by pomóc. Chwilowy szum wokół tematu, potem puste słowa rzucone na wiatr, zwane obietnicami i nic się nie zmienia. Na przekór wszystkim nadal jestem i piszę. Każdy znajdzie coś dla siebie, wystarczy poszukać.

Tyle po sobie zostawię.
* Mam tu na myśli komentarze, dlatego teraz ich nie ma i nie będzie.