Wpis z mikrobloga

#gory #beskidy #mrocznebeskidy (choć tu akurat Spisz) Wierzono, że duchy osób zmarłych nienaturalną śmiercią lubią działać na szkodę żyjących jeszcze ludzi – sprowadzają wiatr oraz intensywne opady deszczu, które niszczą plony. Taki przypadek miał ponoć miejsce w 1913 roku w Łapszach Niżnych, kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł baca Józef Pitoniak. Zaraz po pogrzebie rozpętała się ogromna burza. Lało bez przerwy przez kilka tygodni, a po wsi rozeszły się pogłoski, że z grobu Pitoniaka słychać jęki. Zdesperowani ludzie, obawiający się klęski głodowej, nie wytrzymali napięcia – grupa mężczyzn zakradła się nocą na cmentarz, wykopała ciało z grobu i spaliła je na stosie z 24 kubików drewna, pilnując, by całkowicie zmieniło się w popiół. Po spaleniu bacy deszcz przestał padać. Sprawa w końcu wyszła na jaw. Za profanację zwłok sąd skazał 38 gazdów na kary do 30 dni aresztu i grzywny.
  • 8
  • Odpowiedz
@pilot1123: No właśnie nie. Kołki osinowe to na przypadki wampiryczne, a nie każdy upiór to wampir. BTW, cmentarz wampiryczny jest w Jaworniku, niedaleko Komańczy. Bodajże Kolberg pisał, że nie ma tam ni jednego trupa, który by nie miał odciętej głowy między nogi wsadzonej.
  • Odpowiedz
@pilot1123: Różnie. Innym sposobem zapobiegania ulewie było wyciągnięcie trupa z mogiły i powtórne zakopanie, ale na cudzym gruncie, za dziewiątą miedzą (kwestia liczb magicznych - acz nie wiem, na ile "skutecznych"). Leśna gospodarka rabunkowa tamtymi czasy miała się widać całkiem nieźle :)
  • Odpowiedz