Wpis z mikrobloga

Uważajcie, gdy wołacie Turqi.

W bezksiężycową noc 19 września 1788 roku kawaleria straży przedniej przeszła w okolicach miejscowości Karánsebes most na rzece Temesz i rozlokowała się obok obozu Wołochów. Tam kawalerzystów ugoszczono m.in. alkoholem, a ci postanowili kupić jego cały zapas, nie dzieląc się z nadchodzącą piechotą.

Wywiązała się kłótnia pomiędzy oddziałami, zakończona strzelaniną i walką na szable. Piechurzy, chcąc zmusić kawalerzystów do odwrotu, zaczęli krzyczeć: Turci, Turci! Szeregi jednych i drugich ogarnęła panika.

Tymczasem na drugim brzegu rozlokowywały się główne siły Józefa II. Gdy wycofująca się w popłochu przez most kawaleria wpadła do obozu, uznano że nadciągnęli Turcy i otworzono ogień artyleryjski. Wrażenie nagłego tureckiego ataku spotęgowali jeszcze żołnierze piechoty w całkowitym bezładzie biegnący za kawalerzystami.

Oficerowie zaczęli wykrzykiwać komendy. W bałaganie jaki powstał, wydawane rozkazy Halt! Halt! (niem. Stać!) Słowianie – nie znając niemieckiego – wzięli za Allah! Allah! (xD) i rzucili się do ucieczki. Część oddziałów natomiast, widząc nieznane sobie mundury innych jednostek, otworzyła do nich ogień myśląc, że to rzeczywiście Turcy. Ostatecznie cała armia w panice wycofała się, a cesarz Józef z najwyższym trudem zdołał ocaleć, unikając stratowania, utonięcia i przypadkowej kuli.
Skutki

W sumie przed i w trakcie „bitwy, której nie było” Józef II stracił około 44 tysięcy ludzi (33 tysiące zmarło przed bitwą w wyniku chorób i waśni między nacjami), sułtan natomiast odniósł największe zwycięstwo w czasie swojego panowania (1774–1789).

#gownowpis
  • 2