Wpis z mikrobloga

Początek naszego tysiąclecia to był czas gdy Polacy masowo emigrowali za chlebem, dopadło to również mojego tatę który chciał zapewnić swojej rodzinie nie tylko chleb ale i lepsze luksusy jak przysłowiowe batony i czipsy. Mój tata postanowił emigrować do Rzymu, tam zamieszkał z Polakiem który spędził tam już ładne kilka lat. Mówili na niego żółtek, podobno ksywa miała coś wspólnego z jego nazwiskiem ale nie wnikałem w to bo mnie to zbytnio nie interesowało. 

Wracając do głównego wątku, na początku mój tata chwytał się rozmaitych gownorobót typu malowanie kibli itp. Jednak pewnego dnia żółtek postanowił ze otworzy w centrum Rzymu zoo, o dziwo dostał wszelkie pozwolenia oraz kredyty i rozpoczęła się budowa. Mój tata jako że budowlankę miał w jednym palcu to pomagał wiele w budowie, za co zyskał sympatię żółtka. W zamian za to ten po otwarciu zaoferował mu pracę karmiciela zwierząt. Inby związane z ta pracą to materiał na całe tygodnie (paluchy odgryzione dzieciom przez małpy to była codzienność), jednak ja dziś nie o tym. 

Zoo żółtka to nie było jednak zoo jakich było pełno w Rzymie. Wyróżniało się na tle innych tym, ze posiadało egzotyczne lisy tybetańskie. Niby taki drobiazg jednak to był strzał w dziesiątkę. Lisy te uwielbiały towarzystwo ludzi, podchodziły pod barierki, jadły z ręki, dawały się głaskać itp. O zoo zrobiło się naprawdę głośno w całym mieście i żółtek kręcił na tym ogromną kapuche, po paru latach był tak bogaty ze kupił sobie nawet własny helikopter żeby częściej bywać u rodziny w Polsce. 
Wkrótce ludzie z całego kraju zjeżdżali się do zoo żółtka by zobaczyć tę słynne lisy tybetańskie, nie trzeba było długo czekać aż sam Papież zapowiedział się z wizytą. Gdy żółtek o tym usłyszał był wniebowzięty. Był bardzo religijny i taka wizyta dla niego to był ogromny zaszczyt, przygotowywał się do niej pół miesiąca. 

W końcu nadszedł ten wspaniały dla żółtka dzień, był to 2005 rok. Papież wraz ze swoją świta i mnóstwem wiernych rozpoczął przechadzkę po zoo. Gdy był przy głównej alejce, lisy tybetańskie zobaczyły duże zgromadzenie więc jako że lubiły towarzystwo ludzi, wyskoczyły przez niskie ogrodzenie i pobiegły w stronę zgromadzenia. Gdy zbliżały się do Papieża, jego ochroniarze nie znając intencji lisów zaczęli strzelać obawiając się o jego życie, w rezultacie czego zabili wszystkie. 

Żółtek wpadł w szał, wygonił Papieża oraz cała resztę i płakał nad ciałami lisów. Wtedy coś w nim pękło, stracił swój moralny autorytet. Możecie sobie tylko wyobrazić co przeżył ktoś tak religijny jak on.

Nie był w stanie dalej zarządzać zoo i je zamknął, strasznie się załamał. Michał - bo tak miał na imię żółtek, postanowił sobie że sprawi by ludzie przestali mieć dobre zdanie o Papieżu i zaczęli go obrażać. Nie wiem co się z nim stało, tata słyszał tylko ze wrócił do Poznania i załapał się do pracy chyba jako operator koparki bo ciągle mówił o jakiś wykopach.
#wykopobrazapapieza #pasta #heheszki
źródło: comment_7EXruHw2m8q9TY2NCKvE2Zasz3aKLWEv.jpg
  • 1