Wpis z mikrobloga

@NieznanyAleAmbitny: wiele lat temu prawie się udokumentować, przez debilny błąd mojego taty. Byliśmy o krok. Uratowali nas przypadkowi ludzie. Od tamtej pory pływam, ale z tyłu głowy wrzeszczy to wspomnienie.
  • Odpowiedz
@NieznanyAleAmbitny: Kiedyś mnie potrącił samochód, byłem małym gówniakiem, przed komunią, nie wiem jak, ale nic mi się nie stało, koleś jechał dość szybko, dosłownie nawet siniaka nie miałem, a przeleciałem 3-4 metry pod znak stop. Koleś miał zniszczone lusterko, światło i trochę maskę wgniecioną. Jak ktoś mi mówi, że cuda się nie zdarzają, to uśmiecham się szczerze i idę dalej :)
  • Odpowiedz
@NieznanyAleAmbitny: W Tatrach. Dość strome podejście, z góry ktoś zepchnął spory kamulec. Widziałam, jak leci, nie wiedziałam, w którą stronę uciekać, w końcu po prostu zamarłam. W tej chwili trudno mi powiedzieć, czy faktycznie przeleciał tak blisko, jak mi się wówczas wydawało - może wcale nie było aż tak niebezpiecznie - ale tak to wspominam.
  • Odpowiedz
@dzejzon: coś tam umiem, choć od ładnych paru lat nie próbowałem. wtedy też umiałem, tylko sytuacja wyglądała tak, że pływałem z maską z rurką (taka niby do nurkowania, żeby wsadzić łeb pod wodę). zawiało, przyszła fala, zaciągnąłem się wodą i nie mogłem złapać powietrza. do tego fala ściągnęła mnie spory kawałek od najbliższego pomostu.
  • Odpowiedz
@NieznanyAleAmbitny: ja byłem z rodzicami nad wodą, jednakże to nie woda chciała mnie zabić... przyszedł czas powrotu do domu pociągiem, mama została na peronie, a ja z tatą poszedłem kupić bilet. Gdy wracaliśmy zobaczyłem że jedzie pociąg (kij że w drugą stronę, a do tego towarowy), wyrwałem się od taty i zacząłem biec do mamy na peron... przebiegłem jakieś 10 metrów od jadącego z prędkością przelotową pociągu, gdybym potknął się
  • Odpowiedz
@NieznanyAleAmbitny: A tak poważnie to przypomina mi się tylko jak za gnoja łowiłem ryby na chleb z pomostu. Wiatr zwiał mi chleb do wody i chciałem po niego sięgnąć. Byłem ogarnięty więc położyłem się na pomoście i kazałem koledze trzymać za nogi. Wysunąłem się dalej i okazało się, że chyba nie bardzo trzymał. Mordą w dół w jezioro się #!$%@?łem. Ale jakoś udało się wypłynąć bez większego problemu. Byłem wtedy
  • Odpowiedz