Wpis z mikrobloga

#longstory ##!$%@?

Poniedziałek. Godzina 10-ta. Wstawać się nie chcę i łóżko przyciąga, a tu jeszcze trzeba zapieprzać na prawą stronę miasta złożyć te papiery w ZUSie, z którymi zalegam od kwartału. I tak już wiem, że w ch-- późno wrócę do domu po pracy (#elastycznegodzinywpracy). Jak zwykle zresztą.

Nic to, jakieś żarcie, mycie się, ogarnięcie dokumentów i w miasto.

Słoneczko świeci i jest zimno. Niby fajnie, że słoneczko, ale nie czuje tego. W ogóle. Nastrój nadal taki, że nic mi się nie chcę. I idę tam do tego ZUSu, bo mus, bo obowiązek.

Czekam na tramwaj, przyjeżdza. Wchodzę, wyjmuje smarta, zakładam słuchawki. Wybieram jakąś muzę na podróż, coś spokojniejszego i wolniejszego. Czytam sobie zaległe arty z neta.

I w miarę upływu podróży nastrój mi się poprawia - muzyka na mnie działa kojąco, widoki za oknem mnie uspokajają, zaczynam się odprężać. Robi się fajnie i błogo - pomimo tego, że późno wrócę, to jednak napełniam się optymizmem, zbieram energieę na dzień. Jest lepiej.

Jednak ten Marley miał rację mówiąc: "When the music hits, you feel no pain".

Zatem dzielę się z Wami tym, co mi polepszyło nastrój: :)

http://www.youtube.com/watch?v=lkay1xigpxU

#muzykaelektroniczna #muzyka #chillout #napoprawehumoru #nietakiponiedzialejstrasznyjakgomaluja