Pisałem w poprzednich wpisach, że kiedyś szukałem walidacji i potwierdzenia swoich wartości na zewnątrz - oczekiwałem od ludzi, że mi powiedzą, że jestem fajny i że chcą ze mną przebywać. Wyzbyłem się tego z czasem. Zabawne, bo teraz gdy nie szukam potwierdzenia siebie wśród ludzi, dostaję je. Przykłady:
1. Kolega opowiadał o mnie swojej koleżance. Ta opowiedziała innej koleżance i mimo, że mnie zupełnie nie znają, to chcą bym przyszedł na jakąś
Część #3, ostatnia.

Tl;dr na zachętę


Część #1
Część #2

Zatem, mamy rok 2014. Jestem świeżo po zerwaniu. Niestety, z różnych względów muszę jeszcze mieszkać w mieszkaniu ze swoją eks przez miesiąc. Ciężka sprawa, ale w sumie dałem radę bez większych zgrzytów. Gdy moja eks się wyprowadziła i zostałem sam z dwoma pustymi pokojami i tylko garstką swoich rzeczy (jestem minimalistą, nie potrzebuję wiele), poczułem nieokreślony smutek i samotność.
Dzień w dzień
@LoginZajetyNiepoprawny: czytając tą ostatnią część zobaczyłam, że myślę bardzo podobnie o życiu, mam nadzieję, że oboje się nie mylimy ( ͡° ͜ʖ ͡°), ja na szczęście, żeby to wszystko zrozumieć nie musiałam zmieniać swojego życia o 180 stopni, wystarczyło zmienić podejście, w kilka miesięcy z pseudonieśmiałej osoby i typowego odludka stałam się dosyć towarzyską osobą, nie wyobrażam sobie dnia bez rozmowy z kimś, wcześniej była masakra, ale
Kontynuacja poprzedniego wpisu

Poprzedni wpis skończył się na tym, że w marcu 2013 poznałem dziewczynę. Zanim zacznę kontynuować ten wątek, małe wyjaśnienie kilku kwestii:

- pracowałem na zmywaku ~8 miesięcy, potem pracowałem w Call Center, gdzie również poznałem masę młodych ludzi, z którymi się zakumplowałem (większość okazała się dość #!$%@? znajomymi, ale kilku uznałem za wartościowych i wciąż z nimi rozmawiam)
- nie jestem przystojny, sam sobie daje 6/10 maks... może się
Wiecie skąd się bierze #przegryw ? Z lenistwa, z braku podejmowania działań. Z burdelu, jaki mamy w głowie.

Będąc nastolatkiem byłem mega przegrywem - byłem zamknięty w sobie, słuchałem dniami i nocami Myslovitz i wierzyłem, że życie daje mi po dupie i że jestem jakiegoś rodzaju mesjaszem - że muszę cierpieć, żeby inni mieli lepiej i że jestem z góry skazany na porażkę, że skończę jako zadłużony prawiczek na ulicy. Koledzy mnie