Wczoraj późnym wieczorem miałem ochotę na coś lekkiego, kolorowego i pozytywnego. Stwierdziłem, że może jakieś magical girls, którego jeszcze nie znam, a że akurat od jakiegoś czasu wisiało u mnie w zakładkach Princess Tutu, na które niedawno trafiłem, to za to się wziąłem.
Nie zrobiło jakiegoś dobrego pierwszego wrażenia - jako że to tylko edycja DVD (Blu-ray nie ma), to na moim ekranie to musi być kilkukrotnie skalowane, sama kolorystyka była
Ogólnie zapomniałem o najważniejszym - każdy odcinek (jak do tej pory) opowiada o jakimś zagubionym uczuciu i zawsze mamy historię z tym związaną. Jest to dość fajne - człowiek przypomina sobie jak wiele uczuć istnieje i jak one się rozwijają, ewoluują albo zanikają. Idealna seria na dzisiejsze, bezduszne czasy :)
Ale BTW - polskie tłumaczenie... really :D? Te zdanie wydawało mi się dziwne i bez sensu w kontekście akcji, zpauzowałem i doszedłem