Mirki moi starzy się ostatnio pokłócili i nie bardzo słyszałem o co chodzi, bo oni byli na dole, a ja na górze, ale wyłowiłem z tej kłótni krzyk mojego starego: NIE, NIE OGLĄDAM PORNOSÓW! z tym, że gdzieś w połowie wykrzykiwania tych słów załamał mu się subtelnie głos i było słychać nutę kłamstwa.
#pornosny #awanturadomowa
Byłam w zaświatach, w takim piekloniebie, trochę taki świat jak u Kossakowskiej. Pamiętam, że wokół było dużo aniołów albo demonów, że miały kolory w różnych szatach i swoją hierarchię i ja się woziłam po tym piekloniebie, jakbym była co najmniej jakimś cherubinem.

I wszyscy patrzyli na mnie jak na nienormalną, co ja tam robię w ogóle, i miałam dobre fazy w tych zaświatach, bo tam się przechodziło przez różne strefy, które robiły coś z duszą, Strefa Odkupienia, Strefa Męczennicza, takie rzeczy.

I wlazłam gdzieś, nie wiem gdzie, wiem tylko, że nie powinnam była tam wchodzić za żadne skarby świata i w ogóle nie powinnam móc tam wejść jako człowiek, bo siedział tam pan Lucyfer chyba czy nazywajcie go jak tam chcecie, ale "Co, ja nie wejdę? Potrzymaj mój niebiański nektar". I weszłam.

Szatan
Śniło mi się, że puknęłam mojego wykładowcę i było zajebiście. Czyli znów #pornosny w ramach #spijzlucyferia.

W tym śnie zapisałam się na jakieś zajęcia z retoryki i erystyki. Ziomek wykazywał takie umiejętności retoryczne i tak nami manipulował i wkręcał w różne rzeczy na pierwszych zajęciach, że wszyscy wariowali, co ten koleś robi, co on potrafi, co za łaska, że zechciał nam uchylić rąbka swoich umiejętności.

W czasie tych pierwszych zajęć stwierdziłam, że nie wytrzymie, muszę go mieć.
Jezu, jakie mam zajebiste szpiegowskie #pornosny.

Nie dość, że śniło mi się, że byłam szychą w CIA i ode mnie tak naprawdę zależało światowe status quo, to nikt tak naprawdę nie wiedział, skąd się wzięłam.

Nie znali mojego prawdziwego imienia i nazwiska, nie wiedziano skąd pochodzę. (A wyszło to, kiedy za którymś razem zaczęłam się śmiać, że mówię lepiej po angielsku od jakiegoś typa, a nawet nie jestem native'em). Próbowano więc zbadać moje prawdziwe pochodzenie za pomocą przeróżnych testów, ale wychodziła im figa z makiem - za każdym razem wynik był inny. Raz wyszło im, że jestem Greczynką, innym razem Żydówką z Izraela (czyżby podesłał nam ją Mossad?!).