Dobra, mam taką hipotezę. Zachowanie pojazdu jest niewytłumaczalne, dlatego jedynym wyjaśnieniem jest ingerencja siły wyższej.

Robert od małego był bardzo wierzący, dużo się modlił i Pan Bóg był z nim przez całą młodość. Gorliwa modlitwa przeprowadziła go przez trudy gokartowe, aż w końcu pozwoliła mu dostać się do Formuły pierwszej. Pojawiły się pierwsze sukcesy, BMW, potem Renault.

Kubica powoli zaczął odwracać się od Boga, pojawiły się grubo zakrapiane imprezy z Kimim, dupeczki w padoku. Wtedy Pan Bóg się zdenerwował, bo Robert zachłyśnięty angażem w Ferrari zapomniał o Bogu, myślał że już go nie potrzebuje.

Wtedy
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach