Po dwudziestokrotnym przesłuchaniu „Tales from Celtic Realms” artysty podpisującego się jako Carnyx włączyłem sobie inne jego dziełko – „Groovy Goblyns & Far-out Faeries” – spodziewając się równie godnego, niezwykle stylowego dungeon synthu. Nie wiem, czy nazwałbym ten trzynastominutowy minialbum dungeon synthem, szczególnie pierwszy, psychodeliczny utwór, który równie dobrze mógłby być ilustracją filmu giallo z lat 70., np. „Nie torturuj kaczuszki” czy „Cztery muchy na szarym aksamicie”, ale przesłuchałem tego już chyba sto
podsloncemszatana - Po dwudziestokrotnym przesłuchaniu „Tales from Celtic Realms” art...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Śmieją, że między refugees sami lekarze i inżynierowie, a tam są również artyści, a nawet artyści inżynierowie. W biogramie muzyka dungeonsynthowego działającego pod pseudonimem Ziggurath czytamy:

Mohammed Abdelkazeem arrived in Hamburg, Germany as a refugee in 1992. Soon he got absorbed by early MS-Dos computer games and underground tracker music in the vicinity of the burgeoning Chaos Computer Club. After dropping out of school, he studied music and sound design as an autodidact, becoming a celebrated wunderkind as a sound engineer in the German extreme metal scene of the late 1990s.

2022, while recovering from a severe bout of depression induced by a long phase of unemployment, Mohammed started his first solo project under the name Ziggurath. Tales from Southern Realms is a journey into the raw and nostalgic sound of MIDI-instruments with a dash of orientalism.

Powyższą
podsloncemszatana - Śmieją, że między refugees sami lekarze i inżynierowie, a tam są ...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Algorytmy youtubowe poczęstowały mnie takim oto świeżym dziełem – Nocmar, „Torn Out Roots”. Skorzystałem, nie żałuję. Jeśli ten tytuł nie powie nam wiele o wykonawcy, to tytuły poszczególnych utworów – już tak. Wśród nich m.in. „Zorzenia” i „Ślad po Duszy”. Okazało się, że Nocmar to polski projekt z Krakowa. Album (debiutancki i jedyny na razie) poza Bandcampem znalazł się zarówno na kanale The Dungeon Synth Archives, jak i Atmospheric Black Metal
podsloncemszatana - Algorytmy youtubowe poczęstowały mnie takim oto świeżym dziełem –...
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Ostatnio przypomniał mi się plumkacz nad plumkacze, można powiedzieć – modelowy wręcz, wzorcowy plumkacz, do którego mam spory sentyment, bo był jednym z pierwszych plumkaczy, których słuchałem, a do tego działo się to w czasie, kiedy myśli moje były czystsze, a sens życia jeszcze uchwytny. Ale do rzeczy. Chodzi o Henryka Sundinga, ps. Nachtzeit, z mroźnego Östersund, a dokładniej – o jego ABM-owy (ambient/atmospheric black metal) projekt Lustre.

Początkowo miałem tu
podsloncemszatana - Ostatnio przypomniał mi się plumkacz nad plumkacze, można powiedz...
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@213qwerty213: Nie wiem, o którym tagu mówisz, bo dałem kilka muzycznych tagów. Poza tym nie wiem, czy wypowiadasz się ogólnie np. o jakimś gatunku, dungeon synthie, czy konkretnie o Lustre. Jeśli ogólnie, to nieprawda, bo można tam spotkać różne albumy i wykonawców, a jeśli konkretnie o Lustre (a chyba właśnie o to chodzi), to jestem w stanie się zgodzić. Co prawda sam dostrzegam różnice, ale rzeczywiście są do siebie podobne.
  • Odpowiedz
Chciałem posłuchać dungeon synthu z czasów, kiedy byłem piękny i młody, a o istnieniu tego rodzaju muzyki nie miałem pojęcia, więc wklepałem w The Dungeon Synth Archives „2007” i moim oczom ukazał się taki oto albumik. Na okładce widzimy szubienicę (tzn. chyba na wewnętrznej stronie), nazwa dzieła to w tłumaczeniu „powolna śmierć”, a w opisie mamy „depressive dark ambient”. Wszystko się zgadza. Na albumie panuje iście grobowa atmosfera, wypełniona organkowym plumkaniem i
podsloncemszatana - Chciałem posłuchać dungeon synthu z czasów, kiedy byłem piękny i ...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dwudziestominutowy darkfolkowy minialbum – „Omnia Mutantur, Nihil Interit”, jednoosobowego projektu Taurwen, z którym stoi... Turek, Oğuzhan Durukan ze Stambułu. Uznaję to za ciekawostkę, bo muzyka na tej epce nie ma w sobie niczego orientalnego (no, może poza żeńskim wokalem w drugim kawałku), tylko kojarzy się raczej z pogańskimi kulturami Europy.

Taguję #dungeonsynth, bo album wrzucony został niedawno na The Dungeon Synth Archives, niemniej dungeon synthu w tej produkcji
podsloncemszatana - Dwudziestominutowy darkfolkowy minialbum – „Omnia Mutantur, Nihil...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Nowy dungeon synth – Lurid Orb, „Folded Visions”. Dungeon w tym wypadku to nadetykieta, bo właściwiej byłoby określić to wydanie fantasy synthem. Chyba najbardziej spodobał mi się pierwszy utwór, a to przez skojarzenie z atmosferikowo-ambientową odmianą black metalu, w której przed laty się zasłuchiwałem, tutaj, rzecz jasna, bez growlingu i jakichkolwiek wokali. Drugi utwór trochę wypierdziany – ot takie „wojenne instrumentarium”, mobilizujące, trzeci łączy cechy pierwszego i drugiego, a w połowie
podsloncemszatana - Nowy dungeon synth – Lurid Orb, „Folded Visions”. Dungeon w tym w...
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@rybeczka: To konsekwencja mojego upośledzenia. Już kiedyś ktoś mi na to zwrócił uwagę i, jak widać, dalej czuję niezdrową skłonność do nazywania muzyki elektronicznej elektroniką. Nie mogę już zedytować, a usuwać i wstawiać drugi raz nie chcę. Obiecuję na przyszłość się poprawić.
  • Odpowiedz
Trafiłem niedawno (a właściwie to już dawno, ale o tym za chwilę) na artystę muzyka, który chyba już z nami nie leci, tzn. chyba już się zabrał z tego padołu łez, bo jego twórcza ścieżka urywa się nagle a niespodziewanie gdzieś w okolicach roku 2007. Niby nic wyjątkowego, bo ludzie już tak mają, że umierają, no ale jakieś to takie melancholijne w kontekście zarówno jego muzyki, wcale nie tak łatwo dostępnej, jak i tego, że dokładnie nie wiadomo, gdzie on jest. Jakby się zapadł pod ziemię, żadnych śladów jego aktywności po tym czasie. Próbowałem znaleźć jakieś informacje, próby zakończyły się niepowodzeniem, trafiłem jedynie na krótki komentarz pod jednym z materiałów na YouTubie, że twórca nie żyje. Twórca, czyli Asmorod (prawdziwe personalia: Nicolas D. Faure), bo to o nim się rozpisuję, a że komentującym też był Francuz, to może był bardziej zorientowany. Może we „francuskim” necie dałoby się coś znaleźć. Ale do rzeczy.

W 1994 r. Asmorod stworzył demo „Dance in the Winter Fog”, klimatycznie blackmetalowe, z charakterystycznym wokalem, ale ma też wiele „lżejszych”, melodyjnych wręcz fragmentów (czasami trochę w klimacie Bathory może), są też wstawki – dzisiaj byśmy powiedzieli – takie dungeonsynthowe (zresztą demo do przesłuchania właśnie na Dungeon Synth Archives), „mediewalne”, a także o bardziej elektronicznym brzmieniu, jak w fantastycznym „Act - VII: ... Fiat Abyssus (Second Chapter)”, a ostatni utwór rozpoczyna się jak nowofalowa kompozycja. Można by pomyśleć na podstawie tego mojego opisu, że ten minialbum to miszmasz, ale całość jest spójna. Bardzo dobrze mi się tego słuchało, nie, że wlatywało jednym uchem i drugim wylatywało, ale weszło naprawdę dobrze. Będę do niego wracać.

„Derelict”, który też jest dostępny na YT, to bardzo lustmordowy dark ambient. Solidny, ale nie porwał jak ten materiał z 1994 r. Asmorod stworzył też inny darkambientowy projekt i album – Kurotokage, „Call To The Deep” (2002), wydany zresztą przez nieistniejącą już polską wytwórnię: Fluttering Dragon. No i co tu dużo mówić, to jest potężny, soczysty dark ambient (ściślej ritual dark ambient), w którym czasami atmosfera jest tak gęsta, że można by ją kroić nożem, ale na pewno nie da się tego zredukować do zwykłego straszydła opartego na paru brzmieniach. Jak pierwszy raz usłyszałem to wiele lat temu (wtedy nie wiedziałem, że to Asmorod), to myślałem, że to serio japońska muzyka inspirowana jakimiś historycznymi zapisami. Dla mnie czołówka dark ambientów (już bez wyróżniania ritualów czy innych).
podsloncemszatana - Trafiłem niedawno (a właściwie to już dawno, ale o tym za chwilę)...
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Ale mi YouTube podrzucił albumik – „Dionysos” w ramach greckiego projektu Bacchia Neraida. Nie no, te algorytmy czasami wiedzą lepiej, co mi się spodoba, niż ja sam. Kiedy sam coś wynajduję, to często trafiam na jakiś płaski, generyczny dungeon synth. Tutaj minimalistyczna, by nie powiedzieć – prymitywna, okładka, na niej greka, 1997 rok, etykietki: black ambient, old-school dungeon synth. Tytuły utworów też są wiele mówiące. Do etykietek można by pewnie podrzucić
podsloncemszatana - Ale mi YouTube podrzucił albumik – „Dionysos” w ramach greckiego ...
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Lubię wklepać czasami w wyszukiwarce na kanale The Dungeon Synth Archives jakąś odległą datę, żeby odbyć nostalgiczną podróż do przeszłości. Teraz padło na dwójalbum z zamierzchłych czasów (1999 rok – matko, to chyba już z 50 lat temu), „Strahd's Possession – Chapter I”, skompilowany z myślą o przygodach niejakiego Neblusa w czasoprzestrzeni Ravenloft – „podświecie” związanym z uniwersum Forgotten Realms. Pełen oldskul, klimat mocno „growy”, w tym nagraniu na YT miejscami
podsloncemszatana - Lubię wklepać czasami w wyszukiwarce na kanale The Dungeon Synth ...
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Elffor, hiszpański twórca dungeonowo-ambientowo-blackmetalowy, rzeźbi muzykę już od 1995 r. Niedawno ukazał się nowy albumik – „The Wintery Warrior Spirit”. Tytułowy utwór, od którego zaczyna się projekt, to trochę taki combat theme. Mógłby z powodzeniem pojawić się jako muzyczne tło do walki w Icewind Dale czy w innym cRPG. Przynajmniej pierwsza część tego kawałka. Utwory są bowiem dość długie – mają ponad 7 minut (razem 39) – i całkiem urozmaicone.
podsloncemszatana - Elffor, hiszpański twórca dungeonowo-ambientowo-blackmetalowy, rz...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Przestraszona bosa dziewczynka w łachmanach, lękliwie spoglądająca przed siebie. A w rękach przytulony do niej króliczek. Wykonawca: Precious. Tytuł albumu: „Innocence”. Tytuły utworów:

A Gift In Death // „I Will Take Care Of You, Always”
Seeking Shelter, Stealing Food // „I'll Keep You Fed And Warm”
Plagued Bodies Falling From The Sky // „I'll Hide You”
Roads Lined With The Dead And Dying //
podsloncemszatana - Przestraszona bosa dziewczynka w łachmanach, lękliwie spoglądając...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Moje nowe odkrycie na kanale The Dungeon Synth Archives: Fen Walker. Już w tych kilku wpisach, które dodałem na tagu #dungeonsynth, wyjawiłem, że zdarza mi się oceniać po okładce, a jeśli nie oceniać – to przynajmniej sugerować okładkami. Tutaj nie jest inaczej. Ilustracje Brendana Elliotta przywodzą na myśl fantastyczny świat, ale nie w tradycyjnym, średniowiecznym czy też tolkienowskim anturażu, tylko raczej w stylu „Ciemnego kryształu” Hensona i Oza.
podsloncemszatana - Moje nowe odkrycie na kanale The Dungeon Synth Archives: Fen Walk...
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@pod_sloncem_szatana: Kapitalne nagranie. Takie wlasnie high fantasy z domieszka kosmicznych dzwieków. Ale raczej żwawe, a nie taki typowy kosmiczny plumkający super minimalizm. Ale solo na końcu mi nie siadło :P Tego już za wiele :P

I to jeszcze na własność za tylko 2 dolary. Oczywiście kupiłem. a 2 starsze plyty sprawdze na dniach.
  • Odpowiedz
@pod_sloncem_szatana: fajny klimat osobiście kojarzący mi się z dwoma nurtami, jeden to taka oldschoolowa plakatowa fantastyka, a drugi to bajkowy styl jak w "Rozczarowani"/"Książę i tchórz"
czy jak kiedyś była gierka planszowa "Talisman: magia i miecz", albo heroes 1-2
  • Odpowiedz
Nie było mnie trochę na tagu #dungeonsynth, a jestem świeżo po zaaplikowaniu sobie niedługiego demo Sileniusa z Summoning pt. „Mirkwood” (1996). Standardowo już dałem się skusić okładce, w tym wypadku odsyłającej wprost to Tolkiena, a dokładniej rzecz biorąc – „Hobbita”. Widzimy na niej drużynę przed wejściem do tytułowej Mrocznej Puszczy (Mirkwood) i Gandalfa, który rusza w inną stronę (rozprawić się z Nekromantą). Uwagę zwraca sposób przedstawienia postaci – małe, kulkowate, korpulentne sylwetki, jak ludziki z plasteliny, albo zrobione z kasztanów, i to zarówno w przypadku czarodzieja, jak i krasnoludów oraz Bilbo. Autorką tej pracy jest Ulla Thynell – informację znalazłem w komentarzach, ale na okładce też widać jej podpis. W portfolio artystki trafiłem na inny obraz z postaciami w tym stylu (dodam w komentarzu).

Dobra, a co z muzyką? Na trzydziestominutowym demo mamy cztery utwory, zupełnie inne od tego, co można znaleźć na albumach Summoning. Nie ma tu żadnego growlingu i w ogóle jakichkolwiek wokali. A więc dungeon synth? Tak, ale też nie taki prosty. Czasami muzyka przywodzi na myśl fantasy, pierwszy utwór dobrze wprowadza w Mroczną Puszczę, ma w sobie coś zakręconego, „czarnoksięskiego”, pojawiają się dźwięki ambientowe, odgłosy łamanych gałęzi, jakichś poczwar (w trzecim utworze), otrzymujemy też muzyczny pejzaż do beztroskiej wędrówki. Ale to nie wszystko. Odnoszę wrażenie, że w wielu miejscach odbija się dalekie echo krautrocka czy space rocka, szczególnie w niektórych fragmentach czwartego utworu, gdzie na pierwszym planie mamy cały czas ładną, melodyjną kompozycję, podczas gdy w tle pojawiają się dłuższe partie robotycznego, pulsacyjnego syntezatora. Dobrze to brzmi. W ogóle „Mirkwood” jest urozmaicony, i nie chodzi tylko o miauczącego kota w drugim utworze, którego – jak zauważyłem w komentarzach – usłyszało parę innych osób, ani o wodę spuszczaną w sedesie w trzecim utworze (to usłyszałem chyba tylko ja).

Pytanie, czy muzyka dobrze koresponduje z okładką i wątkiem przeprawy przez Mroczną Puszczę. Sam nie wiem. Jest tu trochę szybkiego tempa, może momentami coś podniosłego, może galaktycznego i futurystycznego – wiecie, jak z tych miksów z radzieckim elektro o podbijaniu kosmosu, podczas gdy powieść Tolkiena jest dość przytulna, a nie zamaszysta, ale zasadniczo da się jedno z drugim połączyć.
podsloncemszatana - Nie było mnie trochę na tagu #dungeonsynth, a jestem świeżo po za...
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Ostatnio zawstydziłem się, że jestem takim muzycznym dyletantem nieznającym źródeł piwnicznych dźwięków #dungeonsynth, które są bliskie memu sercu, toteż sięgnąłem po twórczość Mortiisa. Przeleciałem szybko przez pierwsze trzy typowo obskuranckie albumy, przewałkowałem wielokrotnie „Crypt of the Wizard” ( #przegryw ( ͡° ͜ʖ ͡°)), o którym nawet zamierzałem coś skrobnąć, bo bardzo mi się spodobał, potem jeszcze „Stargate”, na którym pojawiły się żeńskie wokalizy,
podsloncemszatana - Ostatnio zawstydziłem się, że jestem takim muzycznym dyletantem n...
  • 5
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Jestem głęboko przekonany, że po ostatnim miesiącu wysunąłem się na prowadzenie pod względem liczby odtworzeń legendarnej, syntezatorowej, więziennej produkcji Vikernesa pt. „Dauði Baldrs” – jeśli nie na świecie, to z pewnością w Polsce. Nie wiem, czy nie powinienem się już martwić o swoje zdrowie psychiczne. Co gorsza, mimo tej horrendalnej liczby odtworzeń dalej nie kojarzę trzech czwartych tego albumu, jedyne, co bowiem zapisało się w moim umyśle, i to już za pierwszym
podsloncemszatana - Jestem głęboko przekonany, że po ostatnim miesiącu wysunąłem się ...
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@pod_sloncem_szatana: na swój sposób jest to bdb album. O ile praktycznie nieistniejąca produkcja i brzmienie niektórych instrumentów faktycznie przyprawiają o ból zębów, to myślę, że jest to jedna z fajniejszych rzeczy od Krystiana. Niezaprzeczalnie jeden z głównych wzorców gatunku, bo jest tu wszystko, co definiuje dungeon synth: lapidarność formy, transowość, budowanie albumu wokół konceptu, czy – i to ważne – spartańskie warunki powstawania. Obserwując scenę ds-ową da się zauważyć wielu
  • Odpowiedz
Wieczorna dawka #dungeonsynth. Gdyby ktoś się zastanawiał, czy Buenos Aries ma tylko powody do wstydu za wydanie światu znanego gołąbka pokoju z białą mycką na głowie, to wyjaśniam: nie, bo dało światu również Fryderyka #!$%@? (Friedrich Curwenius), a ten w ramach projektu Goblintropp zmajstrował m.in. albumik „Tunnels under the Forest” (2016), a uściślając bardziej – utwór „Troop of Goblins”. Tak się bowiem składa, że z tego „trzypłytowego” projektu
podsloncemszatana - Wieczorna dawka #dungeonsynth. Gdyby ktoś się zastanawiał, czy Bu...
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Trochę #dungeonsynth na wieczór z nieocenionego zbioru The Dunegon Synth Archives. Czasami jest tak, że jeszcze przed przesłuchaniem albumu odpowiednio się nastawimy, a mnie do takiego nastawienia nie trzeba dużo – wystarczą okładka, tytuł i przykładowo fiński rodowód, jak w tym wypadku, żeby walenie obcęgami o blat stołu wydało się odpowiednio sugestywne. Nasłuchałem się dzisiaj całej dyskografii Silent Cabin wzdłuż i wszerz – i całościowo nadal chyba najbardziej odpowiada mi
podsloncemszatana - Trochę #dungeonsynth na wieczór z nieocenionego zbioru The Dunego...
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Shagot: Jak napisałeś, że szukasz czegoś monotonnego i raczej lżejszego, to pomyślałem o rozlewającej się, dronicznej i plumkającej muzyce (na późniejszych albumach Silent Cabin można coś takiego znaleźć, np. na „Gently Veiled”), ale ten podany przez Ciebie album ma całkiem żywe instrumentarium, w pewnych partiach, szczególnie na początku, nawet z chórami, tak że zahacza o epic fantasy :)
  • Odpowiedz