Nie taki najgorszy powrót do pracy po przerwie świątecznej. Miałam być w pracy 9.00 - 17.00. Oczywiście się spóźniłam i byłam kilka minut przed 10. Wybija 13.30 dzwoni telefon z sekretariatu, szef zarządził, że dzisiaj pracujemy do 14.00. Tak tylko się domyślam, że się po prostu zlitował nad pracującymi bo większość ludzi na urlopie do 6., a z kolei inni zaczynają właśnie kolejny długi weekend więc po co ich męczyć, niech już