» czwartek: wyjście na idiotę i płochliwego incela - kilkusekundowe spojrzenie na kobietę, o której starałem się zapomnieć uruchomiło feelsy, to zaś kretyński mechanizm obronny, co skończyło się kompromitacją wizerunkową. » piątek: wyjście na niezdarę - idiotyczne skaleczenie się. Kolejna kompromitacja. » dzisiaj: nieogarnianie prawideł produkcji, na którą zostałem przypisany (ku mojemu niezadowoleniu rzecz jasna). W teorii to nie była moja maszyna i przysłowiowy "nie mój cyrk i nie moje małpy", ale w mojej firmie akurat nikogo to nie obchodzi. Wchodziłem w skład 3-osobowego zespołu, z którego najbardziej obeznany w temacie był młodszy ode mnie Ukrainiec, który przez jakby nie patrzeć uratował cały dzień, bo ja sam bym najlepiej skuliłbym się w kąt ryczał. Nawet nie podziękowałem mu za jego wkład.
Czasami się zastawiam, dlaczego jestem taki wadliwy i czemu mnie to wszystko spotyka. Oczywiście nie odnajduje odpowiedzi. Te wszystkie życiowe potknięcia, o których bezustannie myślę, choćby z dnia dzisiejszego, z przedwczoraj i te z czasów młodości. Potykam się, wychodzę gelejzę, z którego się śmieją, a ja razem z nimi, z własnej niezdarności lub głupoty, albo jak ostatnio kaleczę się, a koleżanka kręci głowa z uśmiechem, bo głuptas znowu coś sobie zrobił - wszystko to rejestrowane jest na biologiczny dysk twardy w mojej głowie i prędzej czy później odtwarzą się np. gdy ledwo stoję przy maszynie, lub siedzę sam w pokoju, gapiąc się w podłogę. Zanim ktoś napisze, że przesadzam, to niech się zastanowi jak często go spotykają nieszczęśliwe przypadki, skonfrontuje to z liczbą dobrych wspomnień w sowim życiu. Zapewne dalej to będzie za mało, to niech spojrzy w lustro i niech zsumują swoje złe przeżycia z własnym wyglądem. Nie chcę się tu licytować, po prostu pragnę oznajmić, że jak każdy posiadam swoją mieszaninę wad i mają one unikalne dla mojej osoby stężenie. Ja nie tylko jestem nieatrakcyjny, ale również na swój zrąbany sposób nazbyt pechowy. Mnie to na prawdę poważnie martwi i nie wiem jak to zmienić, o ile idzie tu cokolwiek zmienić.
@BlackpillNaCalego: Nie sądzę żeby istniała takowa. Współpracowników się nie wybiera i w każdej pracy są różni ludzie. Większą liczbę przegrywów (chociaż to zależy kogo tak nazywasz, bo są też wegetujący npce niebędący niespełnionymi nieatrakcyjnymi facetami) można spotkać w takich zawodach, których normictwo nie chce wykonywać, np coś z odpadami, listonosz, mcdonald.
@Myheart: Bezsens, bo przeciętnie wyglądająca kobieta może uprawiać seks z niemal dowolnym partnerem (chyba że jest grubo powyżej jej poziomu, a w dzisiejszych czasach kobiety domagają się właśnie takich mężczyzn przez to że dostają ogrom atencji w internecie), więc uzależnienie kobiety od porno i masturbacji jest co najmniej dziwne.
Odpadłem wczoraj w nocy. Po permanentnym złamaniu punktu 4. zastanawiałem się czy mimo to kontynuować nofap, lecz odezwało się ciśnienie kumulowane przez te wszystkie dni i najzwyczajniej w świecie odpuściłem. Nie jestem zły na siebie ani zawiedziony, byłem świadomy tego co nastąpi później. Satysfakcja by była większa, gdyby powtórzyć wyczyn sprzed roku, ale 21 dni (od 31. października) to też dobry wynik. Gdyby wytrzymywać tyle co jakiś czas (częściej niż raz w
Ostatnio mało osób odpada, mimo że to powinne być najcięższe dni. Na codzień widuję różnych ludzi, bo taką mam pracę, i czasem zdarzy się że widzę skąpo ubrane dupeczki, które utrudniają mi challenge, ale nie daję się :D
@Isildur: Mordo, Biblia to nie książka medyczna. Podejrzewam że nie wszyscy tutaj są wierzący, a religijność to sprawy subiektywne i odwoływanie się do przypowieści biblijnych to nie argumenty.
@gooway: Tą 6. zasadę trzeba z przymrużeniem oka traktować, bo to nie jest w porządku że posiadacze partnerek mogą uprawiać seks, a pozostali nie mogą nawet dotknąć parówy. Nieruchający są dyskryminowani w miejscu, gdzie prawdopodobnie stanowią większą część. No chyba że naprawdę walisz czy tam ,,podwalasz" (kij wie co to znaczy) uznając tylko tryśnięcie za złamanie regulaminu. To rzeczywiście lepiej żeby taka zasada była.
@gooway: Łeee myślałem że jesteś nieruchający. Nie rozumiem sensu brania udziału w takim challenge'u skoro robisz praktycznie to samo, tyle że z kobietą.
Ale mnie nosi cały dzień. Okres podwyższonego testo chyba przyszedł wcześniej niż myślałem. Najbliższy tydzień będzie najcięższy, ale o to chodzi żeby to przetrwać.
@MrocznyZiemniak: Mów za siebie, ja się nie męczę, tylko zajebiście się bawię. Trzeba mieć umiar i dobrze dobierać filmy. Oczywiście nie w listopadzie.
Na razie luz, ale okres podwyższonego testo (2 tygodnie challenge'u) się zbliża, wtedy będzie ciężej. Swoją drogą ten challenge musi być najtrudniejszy kiedy jesteś nastolatkiem, bo później to już nie to samo ciśnienie jest. A pod komentarzem pod wczorajszym postem miałem 7 lajków ( ͡°͜ʖ͡°)
Trzymam się, tylko nie wiem co napisać, żeby mieć lajki oprócz tego odhaczającego od @Isildur.
Albo wiem, napiszę to, co pisałem rok temu. Moim zdaniem w tym challenge'u powinno się grubą krechą oddzielić ruchających od nieruchających, bo w jednym i drugim przypadku to jest zupełnie inny challenge. Poza tym myślę, że ten cały nofap nie ma zbyt dużego sensu u osób posiadających partnerkę, u których masturbacja to nie jedyna czynność
@Isildur: Ok, nie ja prowadzę ten challenge, zasady też nie ja pisałem, więc niech tak będzie. Po prostu jako niski zakolak bez partnerki uważam, że to trochę żałosne jak ktoś posiadający partnerkę pisze że ma ciśnienie i mu ciężko, ale różowa na posterunku itp. albo pyta czy jak partnerka zjedzie na ręcznym to czy to się liczy. I nie chodzi o to, żeby komuś źle życzyć bo ma coś czego
@Isildur: Aha spoko. Takie ,,trollowanie" to często oznaka kompleksów, chociaż trollowanie ogółem nie zawsze, ale w takich miejscach jak to raczej tak. Widziałem takich trolli, którzy poświęcali naprawdę ogrom własnego czasu na bezbekowe i bezsensowne wpisy, albo na granie kogoś zupełnie innego. Jeśli chodzi o ten drugi przypadek to byłem ofiarą takiej osoby, co pochłonęło ogrom również mojego czasu. I nerwów.
» piątek: wyjście na niezdarę - idiotyczne skaleczenie się. Kolejna kompromitacja.
» dzisiaj: nieogarnianie prawideł produkcji, na którą zostałem przypisany (ku mojemu niezadowoleniu rzecz jasna). W teorii to nie była moja maszyna i przysłowiowy "nie mój cyrk i nie moje małpy", ale w mojej firmie akurat nikogo to nie obchodzi. Wchodziłem w skład 3-osobowego zespołu, z którego najbardziej obeznany w temacie był młodszy ode mnie Ukrainiec, który przez jakby nie patrzeć uratował cały dzień, bo ja sam bym najlepiej skuliłbym się w kąt ryczał. Nawet nie podziękowałem mu za jego wkład.
Czasami się zastawiam, dlaczego jestem taki wadliwy i czemu mnie to wszystko spotyka. Oczywiście nie odnajduje odpowiedzi. Te wszystkie życiowe potknięcia, o których bezustannie myślę, choćby z dnia dzisiejszego, z przedwczoraj i te z czasów młodości. Potykam się, wychodzę gelejzę, z którego się śmieją, a ja razem z nimi, z własnej niezdarności lub głupoty, albo jak ostatnio kaleczę się, a koleżanka kręci głowa z uśmiechem, bo głuptas znowu coś sobie zrobił - wszystko to rejestrowane jest na biologiczny dysk twardy w mojej głowie i prędzej czy później odtwarzą się np. gdy ledwo stoję przy maszynie, lub siedzę sam w pokoju, gapiąc się w podłogę. Zanim ktoś napisze, że przesadzam, to niech się zastanowi jak często go spotykają nieszczęśliwe przypadki, skonfrontuje to z liczbą dobrych wspomnień w sowim życiu. Zapewne dalej to będzie za mało, to niech spojrzy w lustro i niech zsumują swoje złe przeżycia z własnym wyglądem. Nie chcę się tu licytować, po prostu pragnę oznajmić, że jak każdy posiadam swoją mieszaninę wad i mają one unikalne dla mojej osoby stężenie. Ja nie tylko jestem nieatrakcyjny, ale również na swój zrąbany sposób nazbyt pechowy. Mnie to na prawdę poważnie martwi i nie wiem jak to zmienić, o ile idzie tu cokolwiek zmienić.