#anonimowemirkowyznania
Nie potrafię rozmawiać - lvl 20. Mogę o czymś powiedzieć czy zapytać ale dłuższe rozmowy o wszystkim i o niczym są problemem. Jadę z kolegą/znajomym/szefem samochodem albo coś robimy to w zwykle w ciszy. Mieszam z jednym współpracownikiem w mieszkaniu to też nie rozmawiamy. Wystarczy że się pojawi ktoś inny to oni już sobie rozmawiają. Mogę się z kimś spotkać żeby coś naprawić, porobić coś razem np. przy samochodzie albo pomóc w czymś, ale żeby tylko rozmawiać (np. przy piwie albo w jakimś barze) to nie. Zaraz święta, wigilia, spotkania rodzinne i będzie "Anon czego się nie odzywasz, opowiedz coś, jak tam, co robisz? Masz jakąś dziewczynę?" A co ja mogę powiedzieć? Krótko - bez zmian, pracuję, robię to, skończyliśmy tutaj i zaczynamy gdzie indziej.
W gimnazjum prawdopodobnie też taki byłem ale nie zwracałem na to uwagi i skład klasy był ten sam (wieś). W technikum to już byli nowi ludzie, więc na początku nawet dostałem stosowną ksywę ale później jakoś mnie zaakceptowali. Miałem też jednego kolegę z klasy z którym przebywałem większość czasu ale po pierwszej gimnazjum przeprowadzili się za granicę. Później nie miałem co robić to coraz więcej czasu w domu i szkole spędzałem w internecie. Jeszcze 4 lata temu coś pisałem "hehe iksde iksde" na gg czy 6obcy a nawet miałem jedną bliższą koleżankę z drugiego końca polski, której pamiętam jak pisałem, że taki rozmowy to jestem tylko przez internet (ostatecznie z dużo się dowiedziałem, pokłóciliśmy się i niesmak pozostał). Później jakoś przestałem pisać. Miałem też jednego kolegę rok młodszego ale ja poszedłem do innej szkoły a on do innej i przestaliśmy się spotykać. Jeszcze jednego kolegę z którym coś rozmawiałem to miałem w technikum ale nie mogłem na nim polegać i zerwałem kontakt. Większość czasu po szkole spędzałem przed komputerem, czasami w majsterkując albo jeżdżąc rowerem i robiąc zdjęcia (obiektom moich zainteresowań).
Mi taka cisza osobiście nie przeszkadza ale niezręcznie jest z kimś siedzieć w ciszy kiedy wiem, że ten chciałby sobie porozmawiać. Próbowałem nie raz prowadzić jakąś rozmowę czasem się może przez chwilę się udaje ale jakoś nie potrafię jej ciągnąć i męczące jest wymyślanie następnych tematów. Oczywiście od zawsze #tfwnogf bo jak miałbym kogoś poznać bez rozmawiania.
Nie potrafię rozmawiać - lvl 20. Mogę o czymś powiedzieć czy zapytać ale dłuższe rozmowy o wszystkim i o niczym są problemem. Jadę z kolegą/znajomym/szefem samochodem albo coś robimy to w zwykle w ciszy. Mieszam z jednym współpracownikiem w mieszkaniu to też nie rozmawiamy. Wystarczy że się pojawi ktoś inny to oni już sobie rozmawiają. Mogę się z kimś spotkać żeby coś naprawić, porobić coś razem np. przy samochodzie albo pomóc w czymś, ale żeby tylko rozmawiać (np. przy piwie albo w jakimś barze) to nie. Zaraz święta, wigilia, spotkania rodzinne i będzie "Anon czego się nie odzywasz, opowiedz coś, jak tam, co robisz? Masz jakąś dziewczynę?" A co ja mogę powiedzieć? Krótko - bez zmian, pracuję, robię to, skończyliśmy tutaj i zaczynamy gdzie indziej.
W gimnazjum prawdopodobnie też taki byłem ale nie zwracałem na to uwagi i skład klasy był ten sam (wieś). W technikum to już byli nowi ludzie, więc na początku nawet dostałem stosowną ksywę ale później jakoś mnie zaakceptowali. Miałem też jednego kolegę z klasy z którym przebywałem większość czasu ale po pierwszej gimnazjum przeprowadzili się za granicę. Później nie miałem co robić to coraz więcej czasu w domu i szkole spędzałem w internecie. Jeszcze 4 lata temu coś pisałem "hehe iksde iksde" na gg czy 6obcy a nawet miałem jedną bliższą koleżankę z drugiego końca polski, której pamiętam jak pisałem, że taki rozmowy to jestem tylko przez internet (ostatecznie z dużo się dowiedziałem, pokłóciliśmy się i niesmak pozostał). Później jakoś przestałem pisać. Miałem też jednego kolegę rok młodszego ale ja poszedłem do innej szkoły a on do innej i przestaliśmy się spotykać. Jeszcze jednego kolegę z którym coś rozmawiałem to miałem w technikum ale nie mogłem na nim polegać i zerwałem kontakt. Większość czasu po szkole spędzałem przed komputerem, czasami w majsterkując albo jeżdżąc rowerem i robiąc zdjęcia (obiektom moich zainteresowań).
Mi taka cisza osobiście nie przeszkadza ale niezręcznie jest z kimś siedzieć w ciszy kiedy wiem, że ten chciałby sobie porozmawiać. Próbowałem nie raz prowadzić jakąś rozmowę czasem się może przez chwilę się udaje ale jakoś nie potrafię jej ciągnąć i męczące jest wymyślanie następnych tematów. Oczywiście od zawsze #tfwnogf bo jak miałbym kogoś poznać bez rozmawiania.
Pytanie do osób znających się na #psychologia i tematach #zwiazki i #milosc czy to normalne, żeby się zupełnie nie zakochiwać? Dreptam po tym świecie już lat 30 a jest to uczucie mi zupełnie obce. Znam uczucie samotności, znam uczucie ciekawości drugiej osoby, chęci poznawania, ale zupełnie obca jest mi ta słynna początkowa euforia. Przyjemnie jest z kimś być, obok kogoś zasypiać i się
Może powinnaś sobie przemyśleć po co Ci w ogóle ten
Masz jakieś swoje pasje, marzenia, cele życiowe, pragnienia, potrzeby. Związek jest po to, żeby pomagać nam w ich realizacji. Związek dla samego związku jest bez sensu (chyba że byłby celem samym w sobie, ale wtedy te wady u facetów by Ci tak nie przeszkadzały), a jak coś nie ma sensu, to tracimy tym zainteresowanie i zaczyna nas męczyć (praca jest najbardziej oczywistym przykładem - kto lubi wykonywać bezsensowną pracę ręka do góry). Ludzie bardzo lubią poczucie celowości. Nie chodziło mi o tabelkę:
atrakcyjność | 8
pewność siebie | 5
itd.
Moim zdaniem jeśli byś znalazła kogoś, kto by Ci pomagał w realizacji Twoich celów, to byłabyś w stanie bardziej przymykać oko na wady, które przecież każdy ma. Ideał się jeszcze na tym świecie nie