@inan: No to niby jak ktokolwiek może zostać biskupem? Żeby zostać biskupem, trzeba najpierw zostać księdzem. Żeby zostać księdzem, trzeba ukończyć seminarium. Wg Ciebie żeby ukończyć seminarium, trzeba się ożenić, a jednocześnie biskupów obowiązuje celibat. Jedyne wyjście w tej sytuacji, to założyć że w momencie nominacji biskupiej dany ksiądz się rozwodzi, a mówiąc językiem kościelnym, stwierdza się nieważność tego małżeństwa (w kościele katolickim nie ma rozwodów, ale stwierdzenie nieważności małżeństwa już
@Herubin: Tak może być. U mnie chyba też oficjalnie trzeba było chodzić albo na religię albo na etykę. Wyjątek: w klasie w gimnazjum był jeden chłopak, który był luteraninem. W szkole nie chodził ani na jedno, ani na drugie, natomiast chodził na religię w swoim kościele. Potem ksiądz katolicki przepisywał tę ocenę jako ocenę z religii w szkole. Przy okazji, od czasu do czasu zapraszał go na swoje lekcje, żeby pogadać
@kaspy: Mówiąc szczerze, jak się zostaje prezydentem, to i tak trzeba się wypisać ze swojej partii. Po zakończeniu urzędowania też nie mieliśmy prezydenta, który by wrócił do poprzedniej działalności partyjnej. Oznacza to, że Duda niekoniecznie musi się słuchać Kaczyńskiego podczas urzędowania.
@Vielokont: Też o tym myślałem, to idealne rozwiązanie, niestety nie zależy to od nas, bo nie na nasze terytorium oni przypływają tymi łódeczkami z Afryki. Ale w zupełności racja. Mi się też nóż w kieszeni otwiera, jak oglądam ich ratowanie przez Włochów, zamiast od razu zatopić.
Jestem Polakiem, ale na pewno nie popieram tego co chcecie robić. I żadni Ruscy mi nie płacą. Po pierwsze, każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie - nie tylko ukraińska opcja.
Po drugie, uważam że Polska nie ma najmniejszego powodu do nachalnego popierania Ukrainy. Możemy na tym tylko stracić. Niepotrzebnie narażamy się Rosji. Jeszcze bym to zrozumiał np. dla Węgier, z którymi od stuleci mieliśmy dobre stosunki. Ale na pewno nie dla Ukrainy,