#tinder Śledzę sobie ten wątek od jakiegoś czasu i doszedłem do wniosku, że nadszedł czas podzielic się spostrzeżeniami. Generalnie nie jest to żaden bait ani prowokacja zielonki, ot takie luzne wnioski ;)
Zacząłem z tinderem już spory kawałek czasu temu. Początek klasyczny - kilka tzw. "fajnych" zdjęć, coś tam o sobie w opisie i jedziemy... "O kurde, ile tu jest ślicznych lasek...i wszystkie wolne! Na pewno jakąś znajdę!". Tylko, że to trochę jakby się weszło do kolektury totolotka i spojrzało na jakąś tablicę z listą najwyższych wygranych jakie w niej padły i pomyślało "To ja też wygram". Sorry, ale nie.
Po tygodniu kilka par na krzyż i nieklejące się rozmowy pisane o "czym się interesujesz?". Po jakimś czasie się ogarnąłem, że to i tak bez sensu bo te laski piszą z kilkoma na raz więc nie ma co marnować czasu na wymyślanie na siłę tematów do popisania sobie i zacząłem odrazu proponować spotkania na żywo. I tu przyszło kolejne powszechnie znane tinderowiczom rozczarowanie - te które się godziły były w realu albo znacznie brzydsze niż na zdjęciach albo miały trochę poprzestawiane w głowach: borderliny, potencjalne feministki, wariatki itp. itd. Ogólnie żadna nie zrobiła efektu wow.
@Ku_bas: Czy ja wiem...głównie własne spostrzeżenia wzbogacone o to jak wygląda tinder będąc kobietą. Albo po prostu zbyt długie używanie tej apki zryło mi banię, niczego nie wykluczam.
Śledzę sobie ten wątek od jakiegoś czasu i doszedłem do wniosku, że nadszedł czas podzielic się spostrzeżeniami. Generalnie nie jest to żaden bait ani prowokacja zielonki, ot takie luzne wnioski ;)
Zacząłem z tinderem już spory kawałek czasu temu. Początek klasyczny - kilka tzw. "fajnych" zdjęć, coś tam o sobie w opisie i jedziemy... "O kurde, ile tu jest ślicznych lasek...i wszystkie wolne! Na pewno jakąś znajdę!". Tylko, że to trochę jakby się weszło do kolektury totolotka i spojrzało na jakąś tablicę z listą najwyższych wygranych jakie w niej padły i pomyślało "To ja też wygram". Sorry, ale nie.
Po tygodniu kilka par na krzyż i nieklejące się rozmowy pisane o "czym się interesujesz?". Po jakimś czasie się ogarnąłem, że to i tak bez sensu bo te laski piszą z kilkoma na raz więc nie ma co marnować czasu na wymyślanie na siłę tematów do popisania sobie i zacząłem odrazu proponować spotkania na żywo. I tu przyszło kolejne powszechnie znane tinderowiczom rozczarowanie - te które się godziły były w realu albo znacznie brzydsze niż na zdjęciach albo miały trochę poprzestawiane w głowach: borderliny, potencjalne feministki, wariatki itp. itd. Ogólnie żadna nie zrobiła efektu wow.