Szukam pomysłu na wyjazd. Końcówka października/początek listopada. 7-14 dni.
Dość nagle okazało się, że zmieniam pracę od stycznia i chcę wykorzystać zaległy urlop. Zdecydowanie nastawienie na przyrodę, a nie na miasto (chociaż na jakieś bardzo ciekawe mogę poświęcić 1-2 dni). Najlepiej jakieś góry, ale bez śniegu bo nie chce mi się raków brać i w pojedynkę bym się cykał. Wariant namiotowy jak najbardziej wchodzi w grę, ale tak do max -10 w
Dość nagle okazało się, że zmieniam pracę od stycznia i chcę wykorzystać zaległy urlop. Zdecydowanie nastawienie na przyrodę, a nie na miasto (chociaż na jakieś bardzo ciekawe mogę poświęcić 1-2 dni). Najlepiej jakieś góry, ale bez śniegu bo nie chce mi się raków brać i w pojedynkę bym się cykał. Wariant namiotowy jak najbardziej wchodzi w grę, ale tak do max -10 w
1. Żyj w latach 80'.
2. Dostań mieszkanie od FSO.
3. Twoi dziadkowie niech dostaną od PKP.
4. Twoi rodzice kupią od gminy z bonifikatą 90%.
5. Odziedzicz wszystko.
6. Nie remontuj, czasami pomaluj, wynajmuj imigrantom i studentom.
Gotowe. Teraz już możesz tylko zbierać czynsz, a o młodych ludziach mów i