#150perfum #perfumy 77/150
Van Cleef & Arples Tsar (1989)
Chcecie kupić ojcu jakieś perfumy na świąteczny prezent ale nie wiecie jakie? nie chcecie go postarzać ale jednocześnie boicie się żeby nie pachniał jak 20 letni Alvaro? Zamawiajcie Tsara. Klasyk, który powinien być znany każdemu interesującemu się perfumami. Zapach, który jak wychodził w 1989 roku nie należał do nowoczesnych perfum i pewnie nie wróżono mu tak dużego sukcesu. Z biegiem lat stał się jednak ikoną i obok Yves Saint Laurent Jazz jest to mistrz w swojej dziedzinie.
Są to bardzo męskie perfumy pachnące niesamowicie naturalnie, gdzie kolor buteleczki idealnie oddaje ich klimat. Męskość, naturalność, elementy korzenne, ziemiste, drzewne, trochę wilgotne. Głównie jednak Tsar pachnie właśnie zielenią, mamy tam wetywerie, cedr, sosne, owoce jałowca, zielone przyprawy takie jak estragon, kolendra czy rozmaryn. Do tego jest bergamotka jako przedstawiciel cytrusów, drzewo sandałowe i cala lista innych nut, które bardzo ciężko jest rozpoznać w aromacie Tsara. Z początku mojej przygody stawiałem na nie jesienią i zimą lecz w tym roku postanowiłem sprawdzić je w lecie i wyszło nie gorzej. Deszczowy, letni dzień okazał się tak samo dobry jak ulewny, jesienny, chłodny wieczór. Bardzo aromatyczne i świeże perfumy, które mają też zaletę w postaci bycia uniwersalnym zapachem nadającym się na noszenie całoroczne i do każdej okazji. Do tego bardziej niż przyzwoita cena i wychodzi nam na to, że mamy do czynienia z bardzo dobrym zapachem. Parametry ma dobre, projekcja przy większej ilości strzałów daje radę w największe upały a trwałość na skórze jest w stylu lat 80tych czyli bez większych problemów osiąga pułap 10h. Jedyne co tak naprawdę może odstraszyć od użytkowania Tsara to jego klimat. 1989 rok był dawno temu i o ile niektóre zapachy nie starzeją się z wiekiem tak Tsar jest tak trochę pośrodku. Niby nie jest starym dziadem jak Quorum Puiga, ale czuć, że jest z trochę innej epoki i dość zabawnie wyglądałby na 20 latku. Tak
Van Cleef & Arples Tsar (1989)
Chcecie kupić ojcu jakieś perfumy na świąteczny prezent ale nie wiecie jakie? nie chcecie go postarzać ale jednocześnie boicie się żeby nie pachniał jak 20 letni Alvaro? Zamawiajcie Tsara. Klasyk, który powinien być znany każdemu interesującemu się perfumami. Zapach, który jak wychodził w 1989 roku nie należał do nowoczesnych perfum i pewnie nie wróżono mu tak dużego sukcesu. Z biegiem lat stał się jednak ikoną i obok Yves Saint Laurent Jazz jest to mistrz w swojej dziedzinie.
Są to bardzo męskie perfumy pachnące niesamowicie naturalnie, gdzie kolor buteleczki idealnie oddaje ich klimat. Męskość, naturalność, elementy korzenne, ziemiste, drzewne, trochę wilgotne. Głównie jednak Tsar pachnie właśnie zielenią, mamy tam wetywerie, cedr, sosne, owoce jałowca, zielone przyprawy takie jak estragon, kolendra czy rozmaryn. Do tego jest bergamotka jako przedstawiciel cytrusów, drzewo sandałowe i cala lista innych nut, które bardzo ciężko jest rozpoznać w aromacie Tsara. Z początku mojej przygody stawiałem na nie jesienią i zimą lecz w tym roku postanowiłem sprawdzić je w lecie i wyszło nie gorzej. Deszczowy, letni dzień okazał się tak samo dobry jak ulewny, jesienny, chłodny wieczór. Bardzo aromatyczne i świeże perfumy, które mają też zaletę w postaci bycia uniwersalnym zapachem nadającym się na noszenie całoroczne i do każdej okazji. Do tego bardziej niż przyzwoita cena i wychodzi nam na to, że mamy do czynienia z bardzo dobrym zapachem. Parametry ma dobre, projekcja przy większej ilości strzałów daje radę w największe upały a trwałość na skórze jest w stylu lat 80tych czyli bez większych problemów osiąga pułap 10h. Jedyne co tak naprawdę może odstraszyć od użytkowania Tsara to jego klimat. 1989 rok był dawno temu i o ile niektóre zapachy nie starzeją się z wiekiem tak Tsar jest tak trochę pośrodku. Niby nie jest starym dziadem jak Quorum Puiga, ale czuć, że jest z trochę innej epoki i dość zabawnie wyglądałby na 20 latku. Tak
![drlove - #150perfum #perfumy 77/150
Van Cleef & Arples Tsar (1989)
Chcecie kupi...](https://wykop.pl/cdn/c3201142/comment_Ux0DR4m1ePf1oNAtXJSnCtAtqnLjS7Yt,w400.jpg)
źródło: comment_Ux0DR4m1ePf1oNAtXJSnCtAtqnLjS7Yt.jpg
Pobierz
Richard James Savile Row (2003)
Perfumy te mimo, że są mało znane to mają znakomite opinie w społeczności, uważane są za jedną z najbardziej niedocenionych i unikatowych kompozycji oraz regularnie trafiają na listy przeoczanych perfumowych skarbów użytkowników. Z zamiarem ich kupienia zwlekałem z dobre dwa lata i ostatecznie ze względu na inne wydatki zdecydowałem się tylko na odlewkę, jak się okazało był to dobry ruch.
Savile Row to perfumy z 2003 roku czyli z założenia jeszcze dość nowoczesne, stworzono je jednak w stylu klasycznym na bazie kwiatów. Pachną dla mnie bardzo męsko, co nie zawsze jest domeną kwiatowych kompozycji. Oprócz dominującej tu tuberozy, mamy w otwarciu owoca w postaci delikatnie wyczuwalnej mandarynki a także świeżość od bergamotki doprawioną aromatycznymi przyprawami takimi jak bazylia, rozmaryn, kolendra czy imbir. Wyraźna jest też herbata co nadaje im spokojniejszego tonu. Jak już osiądzie na skórze to zaczynamy czuć klimaty lekko skórzane i zamszowe. Klasycznego tonu dodaje im też lawenda w towarzystwie konwalii z tlącym się gdzieś w oddali, lekko wyczuwalnym aromatem fajki. Podobno jest też tam róża ale osobiście jej tam nie czuje. Jak się spojrzy na spis nut to można odnieść wrażenie, że są te perfumy nie z 2003 a z 1983 roku. Czy pachną staro? według mnie nie, ale nie ma się co oszukiwać bo według innych już tak mogą niestety wybrzmiewać. Pachną inaczej niż wszystko dookoła, w mojej opinii klasycznie w dobrym tego słowa znaczeniu. Niestety mojej dziewczynie nie przypadają do gustu i mimo, że nawet lubi klasyki, niektóre nawet z tych dziko zwierzęcych, to jej komentarz na Savile Row to "fuuu, stary dziad", co gorsze, identycznie podsumowała kilka dni wcześniej inne klasyczne pachnidło czyli Azzaro pour Homme i kazała go zmyć albo nie wracać do łózka. Moim oczekiwaniom do końca te perfumy nie sprostały bo spodziewałem się prawdziwej aromatycznej bomby, która rozłoży mnie na łopatki. Taki Rive Gauche, albo nawet jako lepszy przykład niech będzie Rochas Macassar, do którego podchodziłem z identycznym dystansem, mając praktycznie same pozytywne opinie okazał się faktycznie tak genialny jak się o nim mówi, a James już tylko dobry. Nie porwał mnie jakoś bardzo, nie sprawił, że będę wyczekiwał jakoś specjalnie dnia w którym go ubiorę po raz kolejny tak jak ma to miejsce z moim świętym graalem od Rochas. Wielki minus leci do niego też za parametry. Projekcja jest raczej dyskretna i nawet więcej niż dobra trwałość tego nie poprawi. Zapach dobrze zrobiony, ciekawy w swojej osobliwości i warto mieć go w swojej kolekcji jeśli lubi się klasyczne i kwiatowe kompozycje. Dla niektórych może to jednak być taki trochę dziadek w Air Maxach na nogach.
źródło: comment_P2DDPGYAKEhlEbXIvMEm9vDIa1dKgvsE.jpg
Pobierz