Pewien żydowski chłopiec uwielbiał czytać książki, przeczytał już każda którą miał w domu i w bibliotece. Pewnego dnia zapytał w księgarni czy mają książkę której wcześniej nie czytał. Stary pracownik wyjął stara, zakurzoną książkę spod lady zatytułowaną ŚMIERĆ i powiedział że może mu ją sprzedać za 10 szekli, ale chłopiec nie może nigdy otworzyć jej na ostatniej stronie. Chłopiec kupił ją i przeczytał, bardzo mu się podobała, jednak był bardzo ciekaw co
Mirki i Mirabelki, chciałbym podzielić się z wami moim psikusem z okazji prima aprilis, otóż postanowiłem spłatać psikusa mojemu różowemu już teraz, zanim zda sobie sprawę że dziś ten śmieszny dzień: Chodziłem jak struty 3 dni, patrzyłem po ścianach, udawałem zamyślonego, delikatnie ją ignorowałem. Pytała czy coś się stało, ale Ją zbywałem, aż do dziś. Kiedy już leżeliśmy w łóżku i mieliśmy iść spać zaczęła mnie męczyć co mi jest. Chwyciłem jej dłoń, przyłożyłem sobie do brzucha i powiedziałem: Będę mieć syna Oczywiście panika jak 150, łzy w oczach i miliony myśli w jej głowie. Wtedy zacząłem ruszać brzuchem i powiedziałem:
Stoję w kolejce, przede mną jakaś para, przed nimi jakaś karyna, wcześniej wężyk starych bab. Karyna się obraca i zauważa ją ta z pary. I się zaczyna:
-Karyna? -Klaudia?! O jaaa, Zajebiście się tak spotkać. W mięsnym, hihihi -Zajebiście! Dawno się nie widziałyśmy. Kiedy ostatnio? U Seby na melanżu? Naprawdę zajebiście hihihihi. -U Maćka i Magdy się widziałyśmy chyba